Analizy

Nie będzie Jamajki w Niemczech

Przemysław Kwiecień

Przemysław Kwiecień

główny ekonomista X-Trade Brokers Dom Maklerski

  • Opublikowano: 20 listopada 2017, 09:35

  • Powiększ tekst

Fiaskiem skończyła się próba sklejenia potencjalnie najbardziej skomplikowanej koalicji w powojennych Niemczech i choć Angela Merkel mogła niedawno tryumfować, teraz musi myśleć o rozpisaniu ponownych wyborów. Niestabilność polityczna nie będzie służyć rynkom i wyraz tego widać dziś w notowaniach euro.

W ubiegły czwartek zwracaliśmy uwagę, że rozmowy koalicyjne nie układają się po myśli Merkel, które ambicją jest rządzić czwartą kolejną kadencję. Przypomnijmy, iż choć jej CDU/CSU wygrała wybory, poparcie wyborców było na tyle rozproszone, że utworzenie koalicji nawet z tradycyjnym wolnorynkowym FDP nie było możliwe. Jedynym rozwiązaniem wydawało się dołączenie Partii Zielonych, co utworzyłoby koalicję określaną mianem Jamajki (od kolorów przypisywanych partiom). Początkowo wydawało się, że będzie to możliwe jednak różnice poglądów, szczególnie pomiędzy pro-biznesowym i konserwatywnym w kwestiach choćby imigrantów FDP a znacznie bliższej lewicy Partii Zielonych okazały się zbyt duże. Lider FDP powiedział, że nie tylko nie widać postępu w negocjacjach, ale brakuje elementarnego zaufania, które pozwoliłoby na stworzenie skutecznej koalicji. Co więcej badania pokazują, że ponad połowa Niemców nie chce takiej koalicji i uważa, że oznaczałaby ona zmianę w ich kraju na gorsze. To stawia kanclerz w niełatwej sytuacji. Teoretycznie ma ona trzy wyjścia, jednak pierwsze dwa: koalicja z SPD i rządy mniejszościowe mogą szybko spaść z listy. SPD był największym przegranym jesiennych wyborów i chce odbudować swoje poparcie w opozycji, zaś rządy mniejszościowe oznaczałyby słabość Merkel nie tylko w kraju, ale także na arenie międzynarodowej. To może oznaczać, że potrzebne będą nowe wybory. Co prawda nie jest powiedziane, że przyniosłyby one inny rezultat jednak Chadecy mogą mieć nadzieję, że uda im się uzyskać większość koalicyjną z FDP.

Na razie fiasko koalicyjne skutkuje osłabieniem euro i słabym otwarciem na europejskich giełdach. Reakcja nie jest jednak paniczna i już teraz kurs odrobił część porannych strat. Trzeba jednocześnie zwrócić uwagę na fakt, że euro radziło sobie wyjątkowo dobrze w ubiegłym tygodniu, także jego umiarkowana przecena nie jest niczym nadzwyczajnym.

Dziś inwestorzy czekać będą na wystąpienie szefa EBC. Zapewne nie odniesie się on do sytuacji w Niemczech, ale za to będzie miał okazję do słownej interwencji, jeśli uzna, że ostatnie umocnienie euro było niepożądane. W Polsce czekamy na serię danych z gospodarki, która pokaże, czy czwarty kwartał rozpoczęliśmy w równie mocnym tempie jak trzeci. O godzinie 14:00 opublikowane zostaną dane o sprzedaży detalicznej, produkcji przemysłowej oraz budowlano-montażowej za październik. Tymczasem o 9:20 euro kosztuje 4,2349 złotego, dolar 3,5966 złotego, frank 3,6362 złotego, zaś funt 4,7648 złotego.

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.