Analizy

autor: flickr
autor: flickr

Szaleństwo na Wall Street

Przemysław Kwiecień

Przemysław Kwiecień

główny ekonomista X-Trade Brokers Dom Maklerski

  • Opublikowano: 23 stycznia 2018, 09:14

  • Powiększ tekst

Styczniowe szaleństwo na amerykańskiej giełdzie trwa w najlepsze. Wczoraj akcje znów drożały,pociągając za sobą wzrosty również na innych rynkach. Pomaga to utrzymać mocnego złotego, choć jednocześnie stanowi rosnące zagrożenie korektą.

Od początku roku indeks S&P500 zyskał już 6% i prognozy na koniec roku dla wielu instytucji zostały w tyle, ponieważ (w dużym stopniu słusznie) zakładały, że przy tak wysokich poziomach wycen wzrosty w tym roku będą minimalne. Wczoraj za zwyżkami stał raport Netflixa, jednej z obecnych gwiazd amerykańskiej giełdy. Ta spółka mediowa udostępniająca wideo niemal na całym świecie zaraportowała wyniki zbliżone do oczekiwań rynku, ale zaskoczyła analityków rosnącą liczbą subskrybentów, a dodatkowo przedstawiła świetlane perspektywy na bieżący rok. W efekcie ceny jej akcji wzrosły wczoraj o 10%, co oznacza, że na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy podrożała już o ponad 60%.

Hossa na Wall Street w coraz większym stopniu napędzana jest tego rodzaju „lokomotywami”, dzięki którym rynek trochę przez palce patrzy na słabsze spółki, takie jak np. Ford, czy GE, które opublikują wyniki w tym tygodniu. Rekordy na Wall Street przekładają się na wzrosty w Europie, ale też na rynkach rozwijających się, w tym na GPW. Sprzyja to utrzymaniu mocnego złotego, choć należy zauważyć, że od pewnego czasu polska waluta już nie zyskuje – kurs EURPLN zatrzymała bariera 4,16 i nawet szampańskie nastroje na rynkach globalnych nie pomogły w jej przełamaniu. W tej sytuacji ewentualna korekta na bardzo silnie wykupionych rynkach akcji czy na rekordowo wykupionym euro mogłaby również osłabić złotego, przynajmniej przejściowo. Dodatkowo warto zwrócić uwagę, że pomimo tak sprzyjających nastrojów w ostatnim czasie część walut naszego regionu zaczęła tracić – kurs węgierskiego forinta i rumuńskiego rona w ostatnich dniach spadał względem euro i choć na tym tle złoty wygląda mocno, może to zwiastować korektę.

Na rynkach globalnych nie widać specjalnej reakcji na podpisanie ustawy finansującej amerykański rząd, dzięki czemu zakończył się 3-dniowy paraliż administracji. Ustawa finansuje administrację jedynie na okres 3 tygodni, w trakcie których wypracowany ma zostać kompromis w kwestii polityki imigracyjnej, zatem polityczny cyrk trwać będzie w najlepsze. Za nami decyzja Banku Japonii, która nie wniosła nic nowego, co jednak rynki w Japonii przyjęły z ulgą. Były bowiem obawy, że wraz z rosnącymi rentownościami obligacji na świecie, BoJ będzie próbował wycofywać się z polityki utrzymania dochodowości japońskiej 10-latki w okolicach 0%. Brak takiej decyzji wsparł nastroje w Tokio, choć oczywiście pytanie o możliwości utrzymania takiej polityki zostaje otwarte.

W dzisiejszym kalendarzu nie ma wielu publikacji. O godzinie 11:00 w Niemczech opublikowany zostanie indeks ZEW, zaś wieczorem poznamy szacunek API dotyczący zapasów ropy w USA. Ceny ropy wczoraj znów wzrosły, dlatego dane o zapasach będą dla inwestorów ważną wskazówką. Dziś o godzinie 8:55 euro kosztuje 4,1733 złotego, dolar 3,4054 złotego, frank 3,5403 złotego, zaś funt 4,7577 złotego.

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.