Analizy

Catalyst - nie całkiem stracony rynek

Emil Szweda, Obligacje.pl

  • Opublikowano: 29 czerwca 2018, 19:04

  • Powiększ tekst

PKN Orlen zakończył emisję przed czasem i z najwyższą od dwóch lat liczbą inwestorów, i2 Development uplasował trzy czwarte publicznej emisji, a Marvipol pozyskał 40 mln zł z emisji prywatnej, której celem nie było refinansowanie.

Jeśli porozmawiać dłużej z oferującymi, to przyznają, że dobre czasy już były. W latach 2016-2017 przeprowadzono ponad 60 emisji publicznych, z których tylko dwie nie zakończyły się redukcją zapisów. Bilans pierwszego półrocza br. może wprawdzie sprawiać korzystne wrażenie (dwie niezamknięte w całości emisje), bo wartość przeprowadzonych publicznych emisji wzrosła w porównaniu do I półrocza 2017 r. o 23 proc. (do 830 mln zł), ale trzeba pamiętać, że w tej kwocie aż 72 proc. przypadło na obligacje PKN Orlen. Co stanie się w kolejnych miesiącach?

GPW jednoznacznie stawia na rozwój rynku hurtowego, choć wydaje się on dziś tylko pobożnym życzeniem. Catalyst miał dziewięć lat na przyciągnięcie inwestorów instytucjonalnych, a skoro to nie udało się do tej pory, to pewnie nie uda się i w kolejnych dziewięciu latach. Odpowiedź, dlaczego tak się dzieje, jest złożona, ale być może sprowadza się do kosztów transakcyjnych (Giełdzie trzeba płacić prowizje, a na rynku OTC koszty są zerowe, lub bliskie temu) i skali rynku. Jeśli masz 10 mln zł w emisji wartej 30 mln zł i wystawisz je na sprzedaż, uczestnicy rynku są w stanie zidentyfikować sprzedającego i ocenić deal pod kątem bieżącej sytuacji oferującego. A stąd już niedaleko do artykułów o wyprzedaży aktywów przez fundusz X, albo o trupach w szafie spółki Y, itd.

Przez dziewięć lat udało się natomiast zbudować całkiem niezły rynek pierwotny dostępny dla inwestorów instytucjonalnych i indywidualnych. Aż trudno uwierzyć, że przypadek jednej spółki jest w stanie zaprzepaścić ten dorobek. Prokuratura działa tym razem sprawniej (tym razem, bo spraw dla prokuratury znalazłoby się na Catalyst więcej, ale nie o każdej piszą na pierwszych stronach i nie każda ma wymiar polityczny), ale ukaranie winnych to jedno, a zaufanie uczestników rynku, to zupełnie co innego. Na koniec dnia i tak jest to zaufanie inwestorów indywidualnych, ponieważ czy przestają oni kupować obligacje do własnego portfela, czy wycofują środki z funduszy inwestycyjnych, efekt jest ten sam. Emisje uplasować trudniej, oferujący walczą o życie obniżając wynagrodzenia na plasowanie, a emitenci oferują lepsze warunki. Dotyczy to również Robygu (wzrost marży o 15 pkt bazowych) czy Marvipolu (amortyzacja obligacji), a nawet Orlenu (warunki z tegorocznych emisji publicznych są wyraźnie lepsze, niż tych z ubiegłego roku). Warunki to jednak mało. Inwestorzy muszą mieć pewność, że sprawozdania roczne zostały rzetelnie przebadane, aktywa są warte tyle, ile napisano w bilansie, a zabezpieczenia możliwe do zamiany na gotówkę w miarę sprawnie.

Co otrzymują zamiast tego? Arbitralne obostrzenia. Pisaliśmy już wcześniej – obejmują obligacje podporządkowane banków, oferowanie obligacji przez banki tylko klientom o aktywach powyżej 100 tys. euro, emisje prywatne do 149 inwestorów rocznie – wszystko to, są pomysły zaczerpnięte z sufitu, nie posiadające uzasadnienia popartego analizami i dyskusjami z oferującymi. Giną cegły z budowy? To trzeba zamknąć budowę i problem z głowy. Nikt nie patrzy, że ta budowa jest potrzebna. Że rynek obligacji korporacyjnych może być realną alternatywą dla kredytów bankowych, ale potrzeba nie obostrzeń, lecz ułatwień właśnie. Ułatwień w egzekucji majątku. Gdyby GetBack bankrutował w USA, prawdopodobnie bylibyśmy już po pierwszych licytacjach pakietów wierzytelności, a przynajmniej w trakcie ich badania przez zainteresowanych zakupem. Ale zbankrutował w Polsce, gdzie każdy potrafi wskazać i osądzić winnych, ale gorzej z przeprowadzeniem sprawny proces odzyskiwania wierzytelności. Tu potrzebny jest nie tylko palec wskazujący, ale i głowa na karku i sporo energii, a przede wszystkim wiedza i przekonanie, że jest to możliwe i potrzebne, nawet bardziej niż cele pełne gospodarczych przestępców. Nie strach jest paliwem gospodarki i rynku, ale odwaga i energia. Co więc nas czeka? Emisje zamknięte w tym tygodniu pokazują, że proces odbudowy rynku jest możliwy, choć będzie zapewne długotrwały. Ludzie stracili nazwiska, a firmy reputację, ale są przecież i inni, którzy chcą uczciwych zasad. GetBack przypomniał chyba wszystkim wokół, że w interesie całego rynku jest szybkie piętnowanie wątpliwej jakości emitentów, bo milczenie, albo poklepywanie po plecach, może być w długim terminie bardzo kosztowne nie tylko dla tych, którzy trefne obligacje kupili.

Emil Szweda, Obligacje.pl

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.