Analizy

Na GPW zanotowano dziś poważny spadek głównych indeksów, Fot. PAP / Leszek Szymański
Na GPW zanotowano dziś poważny spadek głównych indeksów, Fot. PAP / Leszek Szymański

Poważne spadki na GPW, złoty lekko odrabia straty

źródło: PAP

  • Opublikowano: 18 stycznia 2016, 17:11

  • 1
  • Powiększ tekst

Trudny poniedziałek na rynkach po piatkowej obniżce ratingu Polski przez agencję Standard & Poor's. WIG 20 na zamknięciu poniedziałkowej sesji spadł o 3,21 proc. i wyniósł 1679,22 pkt. WIG spadł o 2,87 proc. i wyniósł 42464,60 pkt. Na rynkach walutowych złoty tracił wobec dolara i euro. O godz. 17.20 euro kosztowało 4,46 zł, dolar 4,09 zł, a frank 4,07 zł.

Marcin Kiepas z Admiral Markets potwierdza, że poniedziałkowe spadki na GPW należy wiązać przede wszystkim z piątkową decyzją agencji S&P, obniżającą rating Polski.

"Całą decyzję traktuję jako wskazanie dla inwestorów zagranicznych, że sytuacja gospodarcza w Polsce może się skomplikować" - ocenił. "S&P zwraca uwagę, że Polska może iść ścieżką węgierską, co akurat dla inwestorów zagranicznych jest sporym ostrzeżeniem" - dodał ekspert.

Jego zdaniem prognozy, zawarte w scenariuszu S&P - wzrost gospodarczy 3,4 proc., deficyt 3,2 proc. PKB (wobec rządowych odpowiednio 3,8 proc. i 2,8 proc. PKB) - też są w opinii wielu ekonomistów bliższe realiów.

"To jest takie wskazanie palcem inwestorom zagranicznym, że w Polsce może dziać się nie najlepiej" - zaznaczył Kiepas.

Tym bardziej, dodał, że do takich kwestii jak podatek bankowy, ustawa frankowa mogą dojść próby dalszego demontowania OFE, choć w tej ostatniej sprawie rząd zapewnia, że nic sięnie dzieje.

Co do walut, zdaniem Kiepasa "piątkowy ruch wszystko zdyskontował".

"Jeśli miałbym oczekiwać w kolejnych godzinach i dniach, zakładałbym raczej lekkie odreagowanie piątkowej przeceny" - mówił analityk. "Natomiast długoterminowo złoty powinien pozostać słaby, choćby dlatego, że w ostatnich tygodniach jest odzierany z łatki bezpiecznej przystani wśród walut rynków wschodzących" - dodał.

Analityk zaznaczył przy tym, że nie należy raczej oczekiwać, iż niebawem za euro trzeba będzie zapłacić 5 zł. Zdaniem Kiepasa od obecnych poziomów wobec głównych walut złoty może stracić w najbliższym czasie jeszcze średnio ok. 10 groszy.

Także Kamil Maliszewski z DM mBanku spodziewa się pewnego uspokojenia na rynku walutowym, "powyżej 4,50 na EUR/PLN". "Choć brak cofnięcia o poranku, gdy wrócili na rynki inwestorzy z Europy nie jest dobrym sygnałem" - ocenił ekspert.

Jego zdaniem notowania złotego wobec dolara będą dalej spadać i kurs "pozostanie trwale powyżej 4,10".

"Jeżeli chodzi o rynek giełdowy, otwarcie jest znacząco negatywne i sądzę, że ten ruch będzie kontynuowany, bo nastroje są nie najlepsze" - ocenił ekspert.

Jego zdaniem giełda może osiągać kolejne minima, bo co prawda rating S&P nie ma na nią aż takiego wpływu jak na waluty, ale znaczenie może mieć kumulacja różnych czynników, takich jak np. piątkowa zapowiedź ustawy o kredytach frankowanych. "To może dawać pewną negatywną premię" - zaznaczył Maliszewski.

Były wiceminister finansów Stanisław Gomułka zauważył, że zmiany kursu złotego i WIG mają miejsce od dłuższego czasu i są związane z wydarzeniami, które dzieją się poza Polską. Chodzi przede wszystkim o pierwszą podwyżkę stóp procentowych w USA i zapowiedzi dalszych podwyżek.

"Inwestorzy są bardziej zainteresowani papierami amerykańskim więc odpływają z krajów wschodzących do USA" - powiedział ekspert.

Jak wskazał, kolejny czynnik, to kłopoty chińskiej gospodarki i obawy z tym związane. Jednak - podkreślił Gomułka - spadki na warszawskim parkiecie i osłabienie złotego są silniejsze niż wynikałoby to z tych dwóch czynników.

Ekspert zaznaczył, że bardzo głęboki spadek notowań WIG jest skoncentrowany na sektorze finansowym, co - jego zdaniem - po części związane jest z zapowiedziami podatku bankowego. Poza tym, dodał, jest to efekt OFE, które przestały inwestować na giełdzie.

"Na to wszystko nakładają się jednak programy wyborcze prezydenta Andrzeja Dudy i PiS. Te programy nie budzą entuzjazmu rynków. To zaniepokojenie nie jest jeszcze bardzo duże, wiele zależy od tego jaka będzie polityka gospodarcza rządu w tym roku" - podkreślił w rozmowie z PAP Gomułka.

"Rynek te zapowiedzi (z programów wyborczych) odbiera jako zapowiedzi zwiększenia wydatków publicznych i zmniejszenia dochodów, co może sugerować, że może dojść do dużego wzrostu deficytu budżetowego i długu publicznego" - zaznaczył ekspert.

Wskazał na kwestię zadłużenia zagranicznego Polski.

"W ostatnich latach zadłużenie zagraniczne Polski, zarówno publiczne jak i prywatne mocno wzrosło w relacji do PKB i wynosi ok. 350 mld dol. W związku z tym, że mamy odpływem kapitału za granicę, pojawia się możliwość dużego wzrostu rentowności polskich papierów skarbowych, co oznacza, że koszty obsługi długu zagranicznego wzrosną" - dodał Gomułka.

Jego zdaniem, decyzję S&P należy czytać nie jako pewnik, że w Polsce nastąpi pogorszenie, lecz jako wzrost ryzyka tego pogorszenia.

"Znak zapytania dotyczy tego, co będzie z finansami w roku 2017 i później. W tym roku będą dwa duże wpływy niepodatkowe - czyli zysk NBP (wg nieoficjalnych źródeł nawet 8 mld zł - PAP) i aukcje LTE (ok. 9 mld zł - PAP). Potem już tych dochodów nie będzie. Będą za to, i to już od początku roku takie zobowiązania jak program 500+, czy leki dla seniorów. Choć rząd mówi o uszczelnieniu systemu podatkowego, co miałoby przynieść dodatkowe dochody, to jednak nie ma pewności co do efektów tego uszczelnienia" - dodał.

PAP, sek

Powiązane tematy

Komentarze