Analizy

Dokąd zmierza główny wykres kursów walut?

źródło: Tomasz Witczak, FMC Management

  • Opublikowano: 2 lutego 2017, 20:53

  • 0
  • Powiększ tekst

Here we are...

Już przedwczoraj wykres eurodolara testował linię 1,08 – ale dziś dobił do 1,0820-25 (mniej więcej, szczegóły zależą od platformy tudzież od kwestii bid / ask). Korpus świecy jest jednak niżej, maksima muśnięto jedynie knotem górnym, relatywnie długim.

Czy to już koniec aprecjacji euro? Niekoniecznie, ale testem będą dopiero jutrzejsze payrollsy – dane z rynku pracy USA. Przypomnijmy, że np. PKB w miniony piątek wypadło słabo, ale już wczorajszy raport ADP, traktowany czasem jako prognostyk payrollsów, wykazał duży przyrost miejsc pracy w styczniu. Dobrze wypadł też ISM dla przemysłu (ale nie Chicago PMI, nie można mieć wszystkiego), a wniosków o zasiłek było w minionym tygodniu, jak się dziś okazało, nieco mniej niż tydzień wcześniej.

Nie jest więc tak, że dolar wszystko stracił. Jeżeli jutrzejsze dane będą dobre, to być może nawet zakończy to ów trend, który trwa od 3 stycznia i polega na obniżaniu wartości amerykańskiej waluty. Nie twierdzimy jednak, że wówczas rynek poszedłby w jawną aprecjację dolara – być może rozwinęłaby się konsolidacja. W dalszym ciągu czynnikiem niepewności jest Trump. Czego chce? Jak wiele rynku, jak wiele protekcjonizmu? Być może (zapewne!) chodzi o rynek w kraju, a protekcjonizm w relacjach międzynarodowych – na tyle, na ile da się to pogodzić. To sugerowałoby słabego dolara, tzn. potrzebę kreowania takiej sytuacji przez Fed. Ale Fed przynajmniej nominalnie jest niezależny od polityków (złośliwcy powiedzieliby, że za to jest zależny od swych akcjonariuszy, w tym m.in. wielkich rodów bankierskich...). Fed trzyma niskie stopy od dawna i cokolwiek by nie mówić, to jednak pani Yellen i jej kompani są w jakiejś mierze świadomi, że ta sytuacja nie jest naturalna i może mieć negatywne konsekwencje.

Przemówił dziś Mark Carney z Banku Anglii. Mówił między innymi o tym, że może sobie wyobrazić w niedalekiej przyszłości warunki zarówno do obniżki, jak i podwyżki stóp – oraz że wzrost rynkowych oczekiwań co do stóp zmniejszył ryzyko sytuacji, w której BoE musiałby podnosić stopy szybciej niż tego oczekują inwestorzy. W każdym razie dziś oczywiście oprocentowania nie zmieniono.

EUR/GBP startował nisko – przy 0,85 – i zaliczył wysoką, białą świecę dzienną z górnym knotem w szczycie sięgającym 0,8635. Teraz jesteśmy nieco poniżej 0,86. Im ten wykres wyżej, tym funt słabszy. Inna rzecz, że i tak jest dość mocny w porównaniu np. z połową stycznia, gdy notowano 0,8850.

Nasz PLN

EUR/PLN odbił się dość ostro od 4,30. Przetestowano ten charakterystyczny, istotny poziom – po czym notowania wróciły wyżej, świeca dzienna jest biała. Teraz mamy ok. 4,3150. Wstępnie może być to sygnał, że teraz nastąpi korekta, co zresztą byłoby zrozumiałe. Złoty generalnie zyskuje tu od 6 grudnia (wtedy ponad 4,50), ale ostatnich kilka dni to już rajd, który nastąpił po przebiciu 4,35. Warto też pamiętać o tym, o czym nieraz już pisaliśmy: jeśli połączymy minima z ok. 21 – 22 września 2015, 1 – 4 kwietnia 2016 i połowy sierpnia 2016 – to taka linia, łagodnie wzrostowa, jest wciąż aktywna. Ba, wygląda na to, że właśnie zaczyna się po raz kolejny potwierdzać.

Na USD/PLN mamy 4 złote. Z perspektywy dzisiejszych dołków, które wypadły nieco poniżej 3,98, to wzrost kursu pary, osłabienie złotego. Czyżby już nam wystarczyło? Jeżeli jutrzejsze dane z USA nie będą bardzo słabe, to dolar może utrzymać obecne poziomy lub wygenerować sobie lepsze, a my stracimy w ramach korekty.

Powiązane tematy

Komentarze