Analizy

Euro, dolar, ropa, a w tym wszystkim złoty

źródło: Tomasz Witczak, FMC Management

  • Opublikowano: 16 maja 2017, 00:08

  • 0
  • Powiększ tekst

Trendy, nadzieje, obawy

Podsumujmy możliwie lakonicznie i precyzyjnie sytuację pary EUR/USD. Otóż niemal od początku roku 2015 wykres porusza się w szerokiej konsolidacji, której dolne ograniczenia przebiegają przy 1,04 (formalnie notowano nawet 1,0350 i mniej), a górne – mniej więcej w rejonie 1,15 – 1,17.

3 maja 2016 zanotowano ok. 1,1615 w roli maksimum, zatem dolar był wtedy słaby. Od tego czasu dolar generalnie się umacnia, aczkolwiek rozmaite linie spadkowe zostały już pokonane i w zasadzie pozostała jedna: ta która łączy szczyty ze wspomnianego 3 maja i 9 listopada. W ostatnich dniach ta właśnie linia jest testowana. Jeżeli w końcu pęknie, to ruszymy na północ, euro będzie się umacniać, przyjdzie nam myśleć o dużo wyższych poziomach.

Pęknąć może, bo od początku roku mamy trend wzrostowy, euro zyskuje – vide minima z pierwszych dni stycznia, marca i kwietnia. Trend ten może wygrać albo i przegrać – mało to odkrywcza myśl, ale spróbujmy poznać argumenty za obiema hipotezami.

Co przemawia za tezą o tym, iż dolar będzie się w następnych miesiącach umacniał, a wykres pójdzie w dół? Cóż, przede wszystkim wizja czerwcowej podwyżki stóp w USA (no tak, ale ona jest coraz silniej wyceniana, a po fakcie nic już nie będzie znaczyć) przy równoczesnym przekonaniu, że Fed wykona jeszcze trzeci ruch w tym roku, zaś EBC nie zmieni parametrów swej polityki, choćby dlatego, że Mario Draghi opowiada się nadal za luźnym podejściem do działań monetarnych.

To nie są jednak pewne sprawy. W Fed mówi się coraz częściej o możliwości rozpoczęcia redukcji bilansu, tj. o wszczęciu procedury sprzedaży skupionych przez lata aktywów. Taki ruch niekoniecznie szedłby w parze z podwyższaniem stóp (to już byłoby dla Fed "za dużo"), a przez to dolar mógłby nie zyskiwać. Co więcej, niektóre dane z USA są dość słabe, może nie te z rynku pracy, ale te inflacyjne – i niektórzy na rynku podejrzewają, że Fed wykona w tym roku tylko ruch czerwcowy na stopach, a w każdym razie tylko jeden ruch. I po sprawie.

Mało tego: w EBC są głosy (Meersch, Schaeuble) mówiące, że należy co najmniej zacząć myśleć o wycofywaniu się z euro-QE oraz ogólnie o zacieśnieniu polityki. "Der Spiegel" utrzymuje, że już w lipcu Bank zacznie przygotowywać do tego rynki, mimo że Draghi nie tak dawno twierdził, iż na razie polityka musi być akomodacyjna, a nawet, że w razie czego można jej "luźność" pogłębić.

Tym sposobem płynnie przeszliśmy do argumentów za umacnianiem się euro. Istotnie, ma ono swoje szanse, jeżeli EBC zmieni (choćby tylko werbalnie) nastawienie, a jednocześnie Fed nie pójdzie na "jastrzębią całość". A także, jeśli reformy podatkowe Trumpa w jakiś sposób rozczarują rynek lub zostaną odsunięte w czasie.

Teraz sytuacja jest cokolwiek graniczna. Mamy ok. 1,0980, chwilami więcej. Gra toczy się o "okrągłą dziesiątkę" oraz o linię spadkową 3 maja – 9 listopada. Linia wzrostowa biegnie przy ok. 1,0660-70, za parę dni będzie będzie to 1,0715 i więcej, ale to wciąż spore miejsce do korekty na rzecz dolara. Na razie zresztą – tak było w piątek i tak jest dziś – dolar finalnie traci.

Naszym zdaniem pewien sens ma następujący scenariusz: rynek na razie odpuszcza przebijanie 1,10, spekulacje "Der Spiegel" zostają rozwiane przy jakiejś okazji przez Draghiego lub kogoś innego, w miarę zbliżania się do czerwcowych obraz Fed rynek znów wierzy w podwyżkę – i dolara na pewien czas zyskuje. Później jednak napięcie opada, a jeżeli dane z USA będą dobre (a generalnie przecież takie są, por. rekordowo niskie bezrobocie), to wizja trzeciej podwyżki zostaje na tyle wpisana w ceny, iż nie generuje już jakiejś wielkiej aprecjacji. Odbijamy się od linii wzrostowej, trójkąt się zacieśnia, linia spadkowa jest już np. przy 1,09 – i tym razem zostaje przebita, bo EBC delikatnie, ale jednak odrobinę zaostrza... nie samą politykę, spokojnie, ale powiedzmy: retorykę.

Z innych wieści można powiedzieć o drożejącej ropie, mamy już ok. 49 dolarów za baryłkę, a było i wyraźnie więcej. To pokłosie komunikatu Rosji i Arabii Saudyjskiej o tym, że oba kraje opowiadają się za tym, by przedłużyć do końca I kw. 2018 roku ograniczenia w wydobyciu ropy.

Perspektywy PLN

Agencja Moody's podwyższyła nam, jak wiemy, perspektywę ratingu. Okazuje się, że to, co towarzyszyło rządom PiS na początku – niepewność, przykre sugestie ze strony trzech agencji, kryzys konstytucyjny – już nie działa, a gospodarka rozwija się całkiem nieźle. W każdym razie główne preteksty znikły.

Z drugiej strony, PLN ulega raczej czynnikom zewnętrznym, globalnym, a poza tym podwyżka perspektywy ratingowej była dość mocno w cenach. W każdym razie ogólnie sprawy mają się tak, że zarówno na EUR/PLN, jak i na USD/PLN od grudnia 2016 mamy trendy spadkowe. Spójrzmy na euro-złotego. Linia spadkowa biegnie po szczytach z 5 grudnia, 13 marca i 21 kwietnia. Już w marcu pokonano długoterminową linię wzrostową, osłabiającą PLN, wytyczoną przez dołki z 22 września 2015 i początku kwietnia 2016. Ale teraz zbliżamy się do kolejnej linii. Weźmy minima z 10 sierpnia 2012, 6 i 13 czerwca 2013 oraz... oraz z ostatnich dni. Co prawda po drodze mamy silne zejście na południe wiosną 2015, ale pomińmy to. Jest taka linia, można w nią wierzyć. Jeśli zadziała, to złoty zacznie tracić, a to, co napędzono od grudnia, będzie teraz realizowane. W takim układzie moglibyśmy pójść np. na 4,26 i wyżej.

Stopy w Polsce przez długi czas nie będą podnoszone. Jeżeli EBC zaostrzy retorykę, to euro będzie po prostu mocne. Jeżeli jastrzębi będzie Fed, to co prawda na eurodolarze będzie to skutkować spadkiem wartości euro, ale jednak dla złotego będzie to czynnik negatywny również w relacji do wspólnej waluty.

Sama technika też podpowiada, że ci, którzy sprzedali w grudniu czy nawet później, chcieliby teraz odwrócić pozycje. 4,20 to zresztą w miarę okrągły poziom, dobry do takich manewrów. Ale uwaga: jeżeli pęknie, to sytuacja całkiem się odmieni i możemy zejść np. w kilkugroszową konsolidację.

USD/PLN jest przy 3,8250. Tu także od grudnia złoty zarabia i także przebito długoterminową linię wzrostową (por. minima z 15 maja 2015 i 1 kwietnia 2016). W gruncie rzeczy tematem jest teraz poziom 3,80. Większość tego, co się wydarzy, będzie po prostu przełożeniem z eurodolara.

Jeśli potwierdzi się scenariusz, który zasugerowaliśmy, to znaczyłoby to, iż USD/PLN niedługo odbije się na parę tygodni lub miesięcy o kilka, kilkanaście groszy, a potem wróci i jednak pójdzie na południe, w ramach słabnięcia dolara. Ma to sens, ale wszystkich oszczędności życia nie powinno się na taki kurs spraw stawiać.

Powiązane tematy

Komentarze