Informacje

Belka: nagłe przewalutowanie kredytów groziłoby znacznym osłabieniem złotego

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 2 września 2015, 18:26

    Aktualizacja: 2 września 2015, 18:27

  • 5
  • Powiększ tekst

Nagłe przewalutowanie kredytów walutowych groziłoby znacznym osłabieniem złotego - uważa prezes Narodowego Banku Polskiego Marek Belka. Według niego propozycje związane z przewalutowaniem grożą stabilności systemu bankowego, w którym zdeponowano prawie 850 mld zł.

Marek Belka, prezes NBP pytany podczas środowej konferencji po posiedzeniu RPP o ewentualny wpływ na złotego masowego przewalutowania kredytów walutowych powiedział, że "nagłe przewalutowanie oznaczałoby niebezpieczeństwo znaczącego osłabienia złotego, a co za tym idzie istotne podniesienie kosztów obsługi kredytów walutowych". "Czyli można powiedzieć strzelalibyśmy sobie w kolano, czy też w stopę" - ocenił.

Prezes banku centralnego podkreślił, że wpływ rozwiązań dotyczących kredytów walutowych na sytuację w bankach był analizowany przez NBP.

"Nasza jednoznaczna krytyka rozwiązań proponowanych w tym zakresie (...), przede wszystkim dotyczy zachwiania stabilności finansowej banków. Tym wszystkim, którzy dziwią się, że tak bardzo nam zależy na dobrobycie banków chcę powiedzieć, że tam jest prawie 850 mld zł naszych pieniędzy. I o to się przede wszystkim martwimy" - wyjaśnił.

Wskazał, że chodzi zarówno o depozyty gospodarstw domowych, jak i przedsiębiorstw. "Niestabilność finansowa oznacza niestabilność i niepewność dotyczącą tych właśnie depozytów" - powiedział Belka. Dodał, że dlatego zarząd NBP negatywnie oceniał propozycje dotyczące przewalutowania kredytów.

Belka poinformował, że Rada omawiała te kwestie na posiedzeniu, ale nie przyjęła stanowiska. Belka zaznaczył, że członkowie RPP, którzy zabierali głos, podzielali jego niepokój.

Tzw. ustawa o frankowiczach jest jednym z głównych tematów trzydniowego posiedzenia Senatu, które rozpoczęło się w środę. Wszystko wskazuje na to, że senatorowie poprawią wprowadzony przez Sejm zapis, że koszty przewalutowania kredytów walutowych mają ponosić w 90 procentach banki.

Poprawkę, przywracającą podział kosztów przewalutowania po połowie między banki, a kredytobiorców przegłosowała w ubiegłym tygodniu senacka komisja budżetu i finansów. Zgłosił ją szef tej komisji, Kazimierz Kleina (PO).

Inna zaakceptowana przez komisję poprawka senatora Kleiny zakłada, że przewalutowanie będzie w inny sposób rozłożone w czasie w zależności od relacji wartości kredytu do wartości mieszkania (wskaźnika LtV). Jeżeli LtV jest powyżej 120 proc. (kredyt stanowi 120 proc. wartości mieszkania), wniosek będzie można złożyć od razu. Jeżeli LtV jest 100 proc. - wniosek będzie można złożyć nie wcześniej niż po roku od wejścia w życie ustawy, a jak LtV jest 80 proc. - nie wcześniej niż po upływie 2 lat. Również jest bardzo prawdopodobne, że cała izba tę poprawkę przyjmie, popierający bowiem poprawki Kleiny senatorowie PO mają w izbie większość.

Raczej na przyjęcie nie mają szans poprawki senatorów PiS, zgłoszone podczas posiedzenia komisji przez senatora Grzegorza Biereckiego. Jedna z tych poprawek dotyczyła zniesienia zawartych w ustawie ograniczeń powodujących, że odnosi się ona tylko do właścicieli mieszkań o określonej powierzchni. Zdaniem Biereckiego zapisy takie mogą zostać uznane za niekonstytucyjne.

Projekt ustawy "o frankowiczach" przygotowany został przez klub PO. Wpłynął do Sejmu w lipcu. Miał pomóc w rozwiązaniu problemów posiadaczy hipotecznych kredytów walutowych (głównie frankowych), którzy znaleźli się w trudnej sytuacji zwłaszcza po wzroście kursu franka w styczniu br. Wiele z tych kredytów ma dziś tzw. wskaźnik LtV przekraczający 100 proc. (co oznacza, że wartość hipoteki jest niższa niż wartość kredytu).

Projekt przewidywał, że kredytobiorca mógłby ubiegać się w swoim banku o przewalutowanie posiadanego kredytu hipotecznego w walucie obcej, czyli m.in. w szwajcarskim franku. Przewalutowanie miałoby następować po kursie z dnia sporządzenia umowy restrukturyzacyjnej i polegać na wyliczeniu różnicy między wartością kredytu po przewalutowaniu a kwotą zadłużenia, jaką posiadałby w tym momencie kredytobiorca, gdyby w przeszłości zawarł z bankiem umowę o kredyt w polskich złotych. Bank ma umarzać 50 proc. tej kwoty. Jeżeli natomiast różnica byłaby wartością ujemną, to nie podlegałaby umorzeniu, ale stanowiła zobowiązanie kredytobiorcy w całości.

Z programu mogłyby korzystać osoby, których relacja wartości kredytu do wartości zabezpieczenia jest wyższa niż 80 proc. Kolejnym warunkiem miało być kryterium powierzchni nieruchomości - w przypadku mieszkania jego powierzchnia nie może przekraczać 100 m kw., a w przypadku domu 150 m kw. Kryterium powierzchni nie dotyczyłoby rodzin z trójką i więcej dzieci. Aby skorzystać z dobrodziejstw ustawy, kredytobiorca nie może posiadać innego mieszkania ani innego domu, chyba że ma inny lokal mieszkalny lub jego część nabyte w drodze spadku już po zaciągnięciu restrukturyzowanego kredytu.

Ustawa została jednak gruntownie zmieniona podczas sejmowego głosowania 5 sierpnia. W pierwotnej wersji projektu koszty przewalutowania miały być dzielone pół na pół na kredytobiorców i banki. Jednak posłowie niespodziewanie przegłosowali poprawkę SLD, która 90 proc. tych kosztów przerzuca na banki. Poprawkę przygotował poseł SLD Wincenty Elsner, który, jak donosiły media, sam ma kredyt we frankach.

Wersja ustawy przyjęta przez Sejm wywołała negatywne reakcje instytucji odpowiedzialnych za stabilność finansów. NBP i KNF uznały, że wejście w życie ustawy może kosztować banki ponad 20 mld zł. Komitet Stabilności Finansowej wręcz wypowiedział się o zagrożeniu dla całego sektora finansowego w Polsce.

Podczas ubiegłotygodniowego, burzliwego posiedzenia senackiej komisji wiceszef KNF Wojciech Kwaśniak przekonywał, że wejście w życie ustawy w sejmowej wersji "zdestabilizuje polski system finansowy", bo trzeba będzie zaangażować środki publiczne do stabilizowania banków.

Z kolei wiceminister finansów Izabela Leszczyna wskazywała, że w efekcie wejścia w życie obecnej wersji ustawy w 6 bankach koszty umorzeń przekroczą 20 proc. ich kapitałów własnych. Nie można więc będzie wykluczyć - jak mówiła - wszczęcia procedur naprawczych, a nawet wypłat klientom banków kwot z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Ustawa może też, zdaniem Leszczyny, spowodować straty w CIT w latach 2016-18 rzędu 3,5 mld zł.

Odmienne poglądy prezentowali zaproszeni na posiedzenie komisji senackiej przedstawiciele organizacji społecznych, zrzeszających frankowiczów. Tomasz Sadlik z organizacji Pro Futuris mówił, że to banki powinny być w stu procentach obciążone kosztami przewalutowania kredytów, a klienci wcale. "Tylko wtedy ta ustawa ma sens, inaczej należy ją wyrzucić do kosza" - powiedział. W obecnej wersji, jego zdaniem, ustawa powinna się nazywać: "o szczególnej pomocy dla nieuczciwych banków".

PAP, sek

Powiązane tematy

Komentarze