Informacje

Prof. Andrzej Gospodarowicz, kierownik Katedry Bankowości Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, fot. Łukasz Giza
Prof. Andrzej Gospodarowicz, kierownik Katedry Bankowości Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, fot. Łukasz Giza

Ustawa nie rozwiąże problemu frankowiczów

Maria Szurowska

Maria Szurowska

Dziennikarka "Gazety Bankowej"

  • Opublikowano: 24 marca 2016, 14:00

    Aktualizacja: 24 marca 2016, 14:00

  • 15
  • Powiększ tekst

Ustawą tego nie załatwimy. Bardzo trudno określić warunki, jakie ma spełniać „frankowicz”, któremu chcemy pomóc. Jest tak wiele czynników, które trzeba wziąć pod uwagę, że w rezultacie wiele rzeczy będzie arbitralnie określonych i niewielu pomożemy – mówi prof. Andrzej Gospodarowicz, kierownik Katedry Bankowości Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.

Portal wGospodarce: Mamy problem z edukacją ekonomiczną.

Prof. Andrzej Gospodarowicz: Mamy. Zauważmy, że kiedy w mediach rozpoczynała się dyskusja na temat podatku bankowego, to często zwracano uwagę na zarobki prezesów i zyski banków. Rzeczywiście, te dane działają na wyobraźnię, są nośne medialnie. Słuchałem w radiu kilkakrotnie dyskusji na temat polskiego sektora bankowego z udziałem np. przedstawicieli związków zawodowych, stowarzyszeń czy samorządów. Z ich wypowiedzi wynikało często, że mają oni niewielką wiedzę na ten temat. Zapewne podobnie to wygląda, gdy chodzi o większość naszego społeczeństwa.

Trzeba niewątpliwie przekazywać wiedzę na temat roli sektora bankowego w gospodarce i podstawowych zasad jego funkcjonowania. Warto zwracać uwagę na to, że ostatnio zyski banków maleją. W dodatku rentowność tego sektora nie jest tak duża, jak np. przemysłu chemicznego czy budownictwa. Zarobki prezesów w niektórych branżach są często wyższe niż w bankowości. Sektor bankowy został niejako wyeksponowany.

No właśnie, w tym wszystkim zapominamy, jak ważną rolę pełni bankowość w gospodarce, przecież to jest jej „krwiobieg”.

Tak, oczywiście. Eksponowaliśmy – i słusznie – te naganne zachowania niektórych instytucji bankowych, produkty, których nie powinno się oferować konsumentom, jednak zapomnieliśmy o tym, żeby pokazywać znaczenie tego sektora dla gospodarki.

Bardzo często zapominamy też o roli Komisji Nadzoru Finansowego, która to właśnie czyni z banków podmioty zaufania publicznego. Wiadomo, że banki działają w takich ramach, w jakich nadzorca im pozwoli.

Tak, rola KNF jest bardzo znacząca. Także w kwestii budowania wizerunku systemu bankowego. Potrzebne są wspólne działania wszystkich, którzy związani są ze środowiskiem bankowym, aby pokazać społeczeństwu, jak ten segment gospodarki działa.

Ale teraz po podatku bankowym mamy kolejny temat, który nie wpływa korzystnie na wizerunek banków – tzw. frankowicze. Powstała narracja, że zachłanni „banksterzy” żerowali na biednych obywatelach. Zastanawiam się, kto w ogóle miałby zmienić ton tej dyskusji? Bankowcy, nadzorca, politycy?

Przede wszystkim musimy poprawić jakość edukacji ekonomicznej. Tutaj widzę ogromną rolę Narodowego Banku Polskiego. Ta ważna instytucja ma w swoich zadaniach wpisaną edukację i dużo robi w tym zakresie. Sądzę, że zasadne jest, aby bank centralny jeszcze mocniej się w to zaangażował. Pamiętajmy, że z edukacją ekonomiczną związane są duże pieniądze, a banki prywatne nie dysponują, albo nie zechcą zainwestować takich dużych kwot, jakie na ten cel mógłby wyłożyć NBP. Tak, uszczupli to zysk banku centralnego, ale będą to dobrze wydane pieniądze. Zyska gospodarka i społeczeństwo.

Nie chcę, żeby to ta zabrzmiało tak, że edukacja ekonomiczna jest realizowana w niewielkim zakresie, bo również inne instytucje podejmują rozmaite działania. I tak np. w ramach Polskiej Akademii Nauk funkcjonuje Komitet Nauk o Finansach. Przez dwie kadencje byłem jego przewodniczącym. Obecnie tę funkcję pełni prof. Małgorzata Zaleska, dyrektor Instytutu Bankowości SGH i prezes Giełdy Papierów Wartościowych. Prof. M. Zaleska wystąpiła z ciekawą inicjatywą. Zaproponowała mianowicie, aby pod patronatem Komitetu była wydawana seria poradników na temat szeroko pojętych usług finansowych przeznaczonych dla tych osób, które dysponują niewielką wiedzą z tego zakresu, Autorami lub redaktorami takich opracowań będą członkowie Komitetu. Stosowna uchwała w tym zakresie została przyjęta jednogłośnie i obecnie to przedsięwzięcie znajduje się w fazie realizacji.

Są to niewątpliwie działania cząstkowe. Aby osiągnąć wymierne efekty, do edukacji ekonomicznej trzeba podejść systemowo. Należy rozpoczynać od szkół średnich, a nawet wcześniejszych etapów edukacji szkolnej. Następne pokolenia powinny rosnąć na świadomych klientów banków, oraz innych instytucji finansowych, którzy będą doskonale wiedzieli, jakie produkty kupują i jakie ryzyko na siebie przyjmują. U szeregu klientów, którzy teraz określani są jako „frankowicze”, zadziałał brak informacji na temat tego, jak funkcjonuje kredyt w obcej walucie. Duża część w ogóle nie zdawała sobie sprawy z konsekwencji korzystania z kredytu w walucie innej niż ta, w której zarabiają.

Co nie przeszkadzało im podpisać oświadczenia, że są świadomi ryzyka kursowego.

Tak, podpisywali, ale być może gdyby w tamtym momencie mieli większą wiedzę, znali dobrze te mechanizmy, to część by takiego produktu nie kupiła, nie podpisała umowy na takich warunkach. Jeśli słyszymy o przypadkach, że zostały zaciągane kredyty na 120 proc. wartości zabezpieczenia... No tak, możemy winić pracowników banków, że na takie ryzyko narażali klientów.

Albo KNF, że zezwolił na takie ryzyko dla całego systemu.

Też. Ta wina się rozkłada, ale fakt pozostaje faktem – klienci często nie byli na tyle wyedukowani, żeby w pełni świadomie kupować takie produkty. W momencie, kiedy kredyty we frankach były udzielane, panował powszechny entuzjazm. Była duża różnica pomiędzy ratą kredytu w złotówkach i tych we frankach i to zapewne klienci brali pod uwagę. Jakaś część tych decyzji była podejmowana więc pod wpływem emocji.

Nawet część pracowników banku nie widziała zagrożenia – była przecież świetna koniunktura, rynek nieruchomości kwitł. Teraz łatwo to krytykować, ale wtedy była to zupełnie inna sytuacja. Dzisiaj należy podjąć pewne kroki pomocowe w stosunku do najbardziej poszkodowanych, którzy autentycznie potrzebują czy wręcz wymagają wsparcia. Ale te indywidualne przypadki powinny być rozwiązywalne w relacji klient-bank.

Czy potrzebujemy do tego ustawy?

Sądzę, że nie. W dużych bankach, moim zdaniem, jest już gotowość, aby podjąć negocjacje z klientami, którzy są w trudnej sytuacji. Jest to zrozumiałe, przecież bank nie ma żadnego interesu w tym, żeby klient przestał spłacać kredyt. Wartość jego nieruchomości nie pokrywa zobowiązania i bank zostaje wtedy w trudnej sytuacji. Trzeba instytucje bankowe namawiać do tego, aby dogadywały się z klientami i to też jest rola mediów a także polityków. Próbujemy iść drogą ustawy, a ustawa tego nie załatwi. A przecież tutaj chodzi o skuteczne rozwiązanie tego już nabrzmiałego oraz ważnego społecznie problemu, a nie tworzenie aktów prawnych, które przełożone na praktykę nie dają zamierzonych rezultatów.

Może to właśnie zła atmosfera wokół banków banki sprawiła, że kierownictwa niektórych z nich zdecydowały się podać rękę klientom w najgorszej sytuacji?

Kiedy rozmawiam z bankowcami, właśnie tak to widzę. Ta ostra dyskusja spowodowała, że oni czują – nazwijmy to - presję, że powinni jednak dojść do porozumienia z tą grupą frankowiczów i że to też w ich gestii jest rozwiązanie tego problemu.

Czy Pana zdaniem jakakolwiek ustawowa pomoc frankowiczom wejdzie w życie? Zdaniem większości ekspertów w obecnie proponowanej formie tak się nie stanie, ale w jakiejś innej?

Myślę, że nie. Uważam, że w ogóle nie ma sensu dążyć do ustawowego rozwiązania. Nie tędy droga. Muszę przyznać, że liczę na wicepremiera Mateusza Morawieckiego. On jest fachowcem, doskonale zna sektor bankowy i liczę, że zdoła przekonać polityków, aby w inny sposób podeszli do problemu kredytobiorców frankowych. Tym bardziej, że bardzo trudno określić warunki, jakie ma spełnić frankowicz, któremu chcemy pomóc. Jest tak dużo czynników, które trzeba wziąć pod uwagę i wiele rzeczy będzie określonych arbitralnie. W konsekwencji pomożemy niewielu. Będzie też część osób, które nie powinny z tego skorzystać.

Rozmawiała Maryjka Szurowska

Powiązane tematy

Komentarze