Informacje

Kto kupi Ukrainę?

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 26 maja 2016, 23:20

    Aktualizacja: 28 maja 2016, 12:32

  • 5
  • Powiększ tekst

Ćwierć wieku temu kraje naszego regionu musiały zmierzyć się z wyzwaniem przeobrażenia gospodarczego. Ówczesne rządy młodych państw w pośpiechu szukały pomysłu, jak wdrożyć schemat działania rynków w krajach wysokorozwiniętych, za punkt wyjścia mając nieefektywny i pozbawiony kapitału system centralnie sterowany. Patrząc z dystansu, obecna kondycja gospodarek w Europie Środkowej i Wschodniej wprost wynika z obranego modelu adaptacji do nowych warunków.

W ujęciu globalnym i mówiąc w dużym uproszczeniu, były cztery modele transformacji ustrojowej po upadku Związku Sowieckiego – mówi Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP). Pierwszy to środkowo-europejski, który obrała też Polska. Składał on się z kilku elementów, przede wszystkim szybkiej sprzedaży obywatelom sektorów rozproszonych oraz uwolnienia cen. Sektory skoncentrowane były albo zostawione we władaniu państwa, albo sprzedawane najbezpieczniejszemu kapitałowi, czyli zachodniemu. Ten model po latach okazał się najskuteczniejszy. Był schemat serbski, czyli niczego nie sprzedawać „za bezcen, obcemu kapitałowi”, co dla Serbii skończyło się tragicznie. Był model Azji Centralnej, czyli ukraść wszystko dla rodziny, i model ukraińsko-rosyjski, czyli ukraść wszystko z kolegami – tłumaczy Kaźmierczak.

Określony przez prezesa ZPP model „ukraść wszystko z kolegami” odnosi się do powstania kasty oligarchów, którzy w odróżnieniu od bogatych ludzi w państwach o ustroju wolnorynkowym, poza dużą ilością pieniędzy mają też nieograniczone wpływy polityczne. Wynikiem tego jest permanentny drenaż budżetu państwa, totalne zabetonowanie rynku oraz blokowanie reform.

Kiedyś rozmawiałem z Krzysztofem Lisem, jednym z twórców polskiej transformacji – opowiada Cezary Kaźmierczak. On powiedział mi, że pierwszą rzeczą, jaką w Polsce musieli zrobić, żeby nie dopuścić do powstania mafii i oligarchii, było rozbicie zjednoczeń, czyli konglomeratów wertykalnie „obsługujących” cały segment rynku. I faktycznie, kiedy spojrzymy na schematy działania rynku ukraińskiego i rosyjskiego, to jeżeli np. mamy zjednoczenie w branży skórzanej, to już w tym kraju nikt spoza tego zjednoczenia nie otworzy chociażby niewinnego sklepu z paskami – obrazuje.

W takim otoczeniu przyszło naszym sąsiadom budować swój dobrobyt. Z danych Banku Światowego wynika, że Ukraińcy w erę transformacji wchodzili ze wskaźnikiem PKB per capita na poziomie ok. 1,5 tys. dol., jednak już pięć lat później spadł on do poziomu 873 dol. Wejście w nowe milenium także nie było łatwe – wtedy produkt krajowy brutto na jednego mieszkańca wynosił trochę ponad 635 dol.

W tamtym czasie Ukraina doświadczyła hiperinflacji i gigantycznego spadku produkcji. Takich spadków nie spotyka się w krajach, których nie dewastuje żadna wojna – uważa prof. Pekka Sutela, fiński ekonomista. Ukraina staczała się aż do roku 2000. W latach 90. deficyt budżetowy osiągał 14,4 proc. PKB! – dodaje.

Zdaniem prof. Suteli ówczesne problemy ekonomiczne Ukrainy bezpośrednio wynikały z problemów politycznych.

To było dramatyczne błędne koło. Brak stabilności politycznej blokował konstruowanie dobrze funkcjonujących organów administracji publicznej, takich jak chociażby organy fiskalne, dlatego ucieczka do szarej strefy była łatwa. Wszechobecna korupcja jeszcze bardziej ułatwiała przejście „na ciemną stronę”. W związku z tym konsekwentnie spadały wpływy z podatków, co skutkowało ich podwyżką, co z kolei miało ujście w „przepodatkowaniu”, które zmusiło wielu obywateli i firmy do wejścia w szarą strefę. W tym procesie jakikolwiek szacunek do prawa zwyczajnie wyparował. To nie stworzyło korzystnych warunków do rozwoju konkurencji, inwestycji czy powstawania nowych jednostek przemysłowych – opowiada prof. Sutela.

Jak wspomina fiński ekonomista, sytuacja odmieniła się po roku 2000. Prof. Sutela źródeł tego wzrostu upatruje jednak w globalnej koniunkturze, a nie w zmianach strukturalnych w ukraińskiej administracji publicznej.

Więcej o wyzwaniach gospodarczych dla Ukrainy czytaj tutaj:

RAPORT: Kto kupi Ukrainę?

oraz w najnowszym numerze „Gazety Bankowej”

tytuł

Powiązane tematy

Komentarze