Informacje

Kongres 590: Konkurencyjna gra o pracowników ze Wschodu

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 17 listopada 2016, 10:04

    Aktualizacja: 18 listopada 2016, 21:33

  • 1
  • Powiększ tekst

W Europie trwa zażarta walka o dobrze wykwalifikowanych pracowników. Jeżeli Polska nie wygra tej bitwy, najlepsze kadry ze Wschodu przepłyną do bogatych państw zachodnich.

Panel „Wpływ migracji na polski rynek pracy” otworzył raport „Jak zapobiec polskiej katastrofie demograficznej?” przygotowany przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Według danych GUS, do 2050 roku populacja Polski skurczy się z obecnych ponad 38 mln do poniżej 34 mln mieszkańców. Co gorsza, 10,5 proc. nich stanowić będą osoby w wieku 80 lat i więcej, a zatem już dawno po przekroczeniu końcowych granic wieku produkcyjnego. Ponieważ w naszym kraju obowiązuje repartycyjny system emerytalny, którego stabilność zależy głównie od czynników demograficznych, prognozy są fatalne. Aby rozwiązać ten problem, należy – według ZPP - wprowadzać kompleksową politykę prorodzinną, stworzyć warunki do powrotu Polaków z emigracji zarobkowej oraz przeprowadzić mądrą absorbcję imigrantów. W Polsce funkcjonują trzy grupy przybyszów z zagranicy, którzy świetnie sprawdzili się w naszym kraju: to Białorusini, Ukraińcy i Wietnamczycy. – Należy jak najszybciej zalegalizować ich pobyt w Polsce – mówił Marcin Nowacki, wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

Według Włodzimierza Bartkowskiego, współzałożyciela i wiceprezesa Cedrob SA, polskie firmy potrzebują imigrantów. - Związane jest to z tym, że wielu Polaków opuściło nasz kraj. Ma to wpływ na zatrudnienie – powiedział Bartkowski. Cedrob ceni sobie pracowników z Ukrainy, jednak zrezygnował z pomocy agencji pośredniczących (nie był zadowolony z ich usług), i poszukuje ich samodzielnie.

Marcin Wrona, ekspert Instytut Sobieskiego, uważa, że w Polsce do tej pory nie było polityki imigracyjnej, i należy ją wprowadzić. Według niego, trzeba stworzyć listę zawodów deficytowych i kierować się nią w polityce imigracyjnej. - Imigracja pracownicza powinna być ściśle skorelowana z rynkiem pracy – powiedział.

Bartosz Marczuk, podsekretarz Stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej uważa, że Ukraińcy wypełniają luki na rynku pracy. Ich liczba zwiększa się bardzo szybko: w 2013 r. wydano 235 tys. oświadczeń o zamierzeniu powierzenia pracy cudzoziemcowi, a w I połowie 2016 r.. – było ich już 634 tys. – W całym 2016 może być ponad milion. Ukraińcy najczęściej wykonują prace proste, ale wchodzą też w inne segmenty – powiedział Marczuk. W 2010 r. składki do ZUS odprowadziło 21 tys. Ukraińców, a w 2015 r - 101 tys. Jak widać, Ukraińcy zasilają nasz system emerytalny. Coraz częściej pracują na etatach. Nie mamy z nimi problemu, np. z ich powodu nie wzrosła przestępczość. Marczuk przyznał, że trudno będzie sprawić, by duża część Polaków wróciła z Wielkiej Brytanii. Trzeba myśleć kategoriami polityki imigracyjnej, zwłaszcza że mamy dużą grupę, która sobie na tym rynku świetnie sobie radzi. W Europie pojawia się już „konkurencja”, jeżeli chodzi o pozyskanie pracowników ze Wschodu.

Jerzy Kwieciński, sekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju, stwierdził, że Ukraińcy przyjeżdżają do nas, bo nasz system jest bardzo otwarty, opiera się na oświadczeniach przedsiębiorców. Ich dotychczasowy napływ nie spowodował żadnych perturbacji. Część Ukraińców w Polsce pochodzi z terenów objętych walkami, nie wiemy, jaki jest to procent, wiemy natomiast, że ponad 2 mln musiało stamtąd uciekać. - Na razie jesteśmy dobrym miejscem dla Ukrainy, a także dla Białorusi. Polityka w UE jest bardzo dynamiczna, niekorzystnie zmieniło się nastawienie Niemców, którzy woleliby widzieć u siebie bardziej przybyszów z Ukrainy niż z Afryki. To dla nas pewnego rodzaju konkurencja – zauważył Kwieciński. - Powinniśmy być otwarci na imigrantów. Absorbcja osób ze Wschodu nastąpiła w sposób absolutnie płynny, i zasila naszą gospodarkę.

Według niego, skłonność do powrotu Polaków z zagranicy zmniejsza się, co widać po spadających transferach finansowych. Wygląda na to, że pieniądze tam zarobione inwestowane są na miejscu, a nie w kraju.

Według socjologa Marka Rymszy, Polacy mogą wrócić z Wielkiej Brytanii do kraju, jeżeli wiązała się z tym będzie pewna „sprawczość”. Państwo może spowodować, że takie mechanizmy w Polsce się pojawią.

Stanisław Koczot

Powiązane tematy

Komentarze