Informacje

Trump: szkoda czasu na zabawę

Stanisław Koczot

Stanisław Koczot

zastępca Redaktora Naczelnego "Gazety Bankowej", Dziennikarz Ekonomiczny 2023 - laureat nagrody głównej XXI edycji konkursu im. Władysława Grabskiego, organizowanego przez Narodowy Bank Polski

  • Opublikowano: 21 stycznia 2017, 19:22

    Aktualizacja: 21 stycznia 2017, 19:23

  • Powiększ tekst

Donald Trump zapowiedział koniec ery kwiecistych przemówień i przejście do czynów. Rynki szybko się do tego przystosują, gorzej z politykami…

Przez długi czas inwestorzy zajmowali się głównie interpretacją wpisów nowego prezydenta USA na Twitterze, bo przez miesiące taki był sposób jego komunikacji ze światem zewnętrznym. Gdy Trump zaczął wypowiadać się w formach dłuższych i bardziej skomplikowanych, tak jak w wywiadzie dla Bilda, powiało grozą, bo okazało się, że jego koncepcja nowego porządku świata znacznie odbiega od obowiązujących przez lata reguł. Przemówienie inauguracyjne tylko potwierdziło, że świat się zmienił, a razem z nim Ameryka.

Dla rynków na razie nie ma w tym nic złego, bo po zwycięstwie Trumpa wpadły w nastroje optymistyczne, i w związku z tym ostrze negatywne sygnałów były stępiane, a pozytywnych – wyolbrzymiane. Do tego wielu ekspertów ciągle miało nadzieję (i nadal ją ma), że najbardziej nieprzyjemne dla biznesu pomysły, grożące wojną handlową z Chinami, i tak nie wejdą w życie, bo Ameryce nie będzie się to opłacało. A Trump - albo jego doradcy – do takich wniosków dojdą wcześniej czy później.

Oczywiście, nie wiadomo, co zrobi Trump, i czy rzeczywiście po podliczeniu wszystkich kosztów reform – od fiskalnych po infrastrukturalne – nie wycofa się z połowy z nich. Jednak aż tak duże cięcia pomysłów nowego prezydenta wydają się mało prawdopodobne. Pieniądze pewno się znajdą, bo sama redukcja wydatków na bezpieczeństwo globalne przyniesie gigantyczne oszczędności.

Rynki prawdopodobnie już wiedzą, że w wielkim programie Trumpa chodzi w dużej części o pieniądze. Protekcjonizm ma wymiar wybitnie finansowy, grożenie palcem koncernom, które chcą budować fabryki w Meksyku, by sprzedawać towary w USA, również. Zwiększenie liczby rakiet, okrętów wojennych i samolotów wojskowych dla armii USA oznacza tysiące nowych miejsc pracy dla Amerykanów i nowe podatki płacone w USA.

W przemówieniu inauguracyjnym Donald Trump powtórzył tezy, które pojawiły się kampanii wyborczej. Jego wystąpienie podczas zaprzysiężenia rzeczywiście przypominało wcześniejsze spotkania z wyborcami, ale co w tym dziwnego – Trump nie skończył kampanii w tym sensie, że walka nadal trwa… Zresztą chyba taki status bardzo mu odpowiada, a agresywna i ostra opozycja tylko mu to ułatwia. Anty-trumpowi przeciwnicy to miód na serce Trumpa. Nie bez powodu „Sueddeutsche Zeitung" nazwał go "rewolucjonistą".

Jednak cała wielka ofensywa 45. prezydenta USA nie będzie rozgrywała się na przemówienia, ale na dekrety i decyzje. Biznes już wie, że za jego słowami pójdą czyny, dlatego tak szybko amerykańskie koncerny motoryzacyjne zmieniły swoje koncepcje inwestycyjne. Wystarczył drobny tweet Trumpa. Niepewność na rynkach finansowych pozostanie, ale co w tym dziwnego? Spokojnie i przewidywalnie było wtedy, gdy stopy procentowe w USA były rażąco niskie? Skrajnie tani pieniądz to anomalia, a nie naturalny stan rynku.

Inwestorzy sobie poradzą, choć będzie na pewno trudniej, bo coraz bardziej ryzykownym aktywem staje się polityka. George Soros stracił na niej miliard, jego naśladowcy też pewnie utopili fortunę. Po wpadce Sorosa rynek stanie się ostrożniejszy, dlatego od przemówień Trumpa będzie wolał jego dekrety.

Stanisław Koczot

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.