Informacje

„Gazeta Bankowa”: Bat na parabanki

Izabela Kordos

Izabela Kordos

Dziennikarka "Gazety Bankowej"

  • Opublikowano: 3 kwietnia 2013, 16:03

  • 1
  • Powiększ tekst

Sejm właśnie rozpoczął prace nad projektem ustawy, która ma uporządkować system finansowy w naszym kraju i zwiększyć bezpieczeństwo finansowe Polaków – tak wynika z szumnych zapowiedzi. Tylko pytanie, czy przepisy te rzeczywiście pomogą Polakom, czy przypadkiem nie wzmocnią jeszcze bardziej pozycji parabanków.

Amber Gold – 12 tysięcy pokrzywdzonych, Finroyal – przeszło 1,1 tysiąca. Straty poszkodowanych sięgają już nie dziesiątek, ale setek milionów złotych. Czy wszystkie pieniądze uda im się odzyskać? Wątpliwe, bo nie tylko lista pokrzywdzonych, ale i wierzycieli obu spółek jest bardzo długa. A to niejedyne firmy, którym udało się naciągnąć Polaków. Z raportu prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta wynika, że straty poszkodowanych w rezultacie działań tego typu instytucji wyniosły tylko w zeszłym roku 2,1 mld zł. Tymczasem jeszcze pięć lat temu sięgały one 168 mln zł.

Jak echo wraca więc pytanie: czy gdyby system ostrzegania przed tego typu instytucjami działał sprawniej, udałoby się uchronić tysiące Polaków przed utratą oszczędności? Albo przed lawiną długów, tylko dlatego że skorzystali z pożyczek udzielanych na lichwiarskich warunkach?

Już teraz Komisja Nadzoru Finansowego ostrzega przed instytucjami finansowymi, które prowadzą działalność bankową bez specjalnego zezwolenia. Lista ostrzeżeń publicznych znajduje się na stronie internetowej KNF i jest systematycznie aktualizowana. Obecnie liczy 38 firm, co oznacza, że od czasu wybuchu afery Amber Gold lista ta dwukrotnie się wydłużyła.

– W każdym przypadku, w którym uzyskujemy informacje wskazujące na uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa (chodzi o przyjmowanie z rynku środków pieniężnych w celu obciążania ich ryzykiem – red.), przekazujemy zawiadomienie do właściwej prokuratury, aktywnie korzystamy z uprawnień pokrzywdzonego w postępowaniu karnym oraz wpisujemy podmiot na listę ostrzeżeń publicznych na www.knf.gov.pl

– wyjaśnia Łukasz Dajnowicz, rzecznik KNF.

Komisja nie ma uprawnień śledczych – bazujemy na informacjach ogólnie dostępnych (np. w internecie) i na sygnałach z zewnątrz (np. zapytaniach lub zgłoszeniach od potencjalnych klientów), więc na każdy taki sygnał czekamy. Po sprawie Amber Gold dostaliśmy więcej takich zgłoszeń niż wcześniej, więc lista „urosła”

– dodaje.

Telewizja będzie nas ostrzegać

Tylko czy osoba, która chce skorzystać z superlokaty, której odsetki sięgają kilkunastu procent i są dwa trzy razy wyższe niż te oferowane przez banki czy SKOK-i, spojrzy na stronę KNF? Zapewne nie, choć powinna. Stąd pomysł, by do rzeszy Polaków trafić za pomocą mediów. Posłowie PSL, w przygotowanym przez siebie projekcie nowelizacji ustawy i nadzorze nad rynkiem finansowym proponują, by KNF za pośrednictwem radia czy telewizji publicznej mogła na szeroką skalę ostrzegać przed parabankami – nieodpłatnie. Jeśli uznałaby to za konieczne, mogłaby publikować ostrzeżenia także w mediach komercyjnych, ale taką działalność musiałaby już sama sfinansować.

– Celem niniejszej nowelizacji jest wprowadzenie w polskim systemie prawnym regulacji dotyczących funkcjonowania rynku finansowego, mających na celu zwiększenie poziomu ochrony interesów konsumentów dokonujących czynności prawnych z różnymi instytucjami finansowymi

– twierdzi Jan Łopata z PSL.

Jednak pomysł zaangażowania w akcję ostrzegania przed parabankami mediów publicznych torpeduje już na wstępie Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji.

– Wskazane w ustawie obowiązki rodzą skutki finansowe dla nadawców. Natomiast w części uzasadnienia projektodawca wskazał, iż przedmiotowe zmiany nie spowodują skutków finansowych w postaci obciążeń budżetu państwa ani jednostek samorządu terytorialnego. Nie odniósł się natomiast do skutków finansowych dla jednostek publicznej radiofonii i telewizji. Biorąc pod uwagę, iż projekt ustawy o zmianie ustawy o nadzorze nad rynkiem finansowym i niektórych innych ustaw przewiduje nałożenie na jednostki publicznej radiofonii i telewizji kolejnych obowiązków polegających na rozpowszechnianiu audycji rodzących skutki finansowe, nie przewidując żadnych rekompensat z tego tytułu oraz proponowane w nim zmiany mogą ingerować w samodzielność i niezależność nadawców

– alarmuje Jan Dworak w opinii do projektu nowelizacji.

Pomysł ten nie podoba się także ekspertom.

– KNF powinna koncentrować się na działalności nadzorczej, a nie na działalności medialnej, w tym na publikowaniu ogłoszeń w mediach. Obciążenie podmiotów nadzorowanych kosztami tego typu kampanii w mediach niepublicznych mogłoby z jednej strony znacząco zwiększyć koszty nadzoru, ograniczając dodatkowo konkurencyjność tych instytucji i zwiększając koszty ponoszone przez ich klientów, a z drugiej strony pozwoliłoby kolejnemu organowi administracji – KNF wpływać na rynek mediów niepublicznych, poprzez wybór tych tytułów prasowych i stacji radiowych bądź telewizyjnych, w których publikowałaby swoje ogłoszenia finansowane przez podmioty nadzorowane

– podkreśla Paweł Pelc, były dyrektor w Urzędzie Komisji Nadzoru Finansowego. (...)

 

Cały artykuł w kwietniowym wydaniu "Gazety Bankowej".

Izabela Kordos

Powiązane tematy

Komentarze