Informacje

Biliony dolarów wrócą do USA

Stanisław Koczot

Stanisław Koczot

zastępca Redaktora Naczelnego "Gazety Bankowej", Dziennikarz Ekonomiczny 2023 - laureat nagrody głównej XXI edycji konkursu im. Władysława Grabskiego, organizowanego przez Narodowy Bank Polski

  • Opublikowano: 25 stycznia 2017, 16:15

  • 1
  • Powiększ tekst

Plan Donalda Trumpa stworzy miejsca pracy, ale bardziej dla inżynierów finansowych niż dla pracowników w realnej gospodarce – mówi Francesco Bragadin, ekspert CIX Markets.

Czy oczekiwania rynków wobec prezydentury Trumpa nie są zbyt optymistyczne? A może po prostu wynikają ze złożonych przez niego deklaracji w okresie kampanii wyborczej?

Donald J. Trump wyprodukował większą liczbę obietnic na temat biznesu, niż ma włosów na głowie. Złożył zawiadomienie w sprawie podwyżek cen w Big Pharma. Skrytykował Boeinga za przekroczenie budżetu przy konstrukcji nowego Air Force One. I ukarał prawie wszystkich producentów aut za przenoszenie fabryk za granicę.

Dlaczego to zrobił?

Ponieważ jego taktyka przynosi rezultaty. General Motors ogłosiło, że wpompuje miliard dolarów w nowe inwestycje w USA, w tym w stworzenie lub utrzymanie 1000 miejsc pracy w już istniejących zakładach. W międzyczasie Walmart ogłosił, że zwiększy zatrudnienie o 10 tys. pracowników w tym roku. Najwięksi gracze na rynku już składają wielkie deklaracje nowej administracji. Ale trudno powiedzieć, czy te polityczne pozy przełożą się na faktyczny wzrost gospodarczy. Trump przypisuje sobie zasługi za powyborczą hossę na rynku oraz za to, że zaufanie wśród małych przedsiębiorstw w USA wzrosło najwyżej od 12 lat.

Jakie znaczenie dla rynków światowych mogą mieć spodziewane decyzje Trumpa dotyczące, np. polityki fiskalnej?

W zakresie polityki fiskalnej Trumpa należy ściśle monitorować dwa kluczowe czynniki: po pierwsze - cła na towary wytworzone za granicą przez firmy amerykańskie i sprzedawane w USA, oraz – po drugie - plan repatriacji podatkowej. Jeśli chodzi o pierwszy czynnik, ma on na celu uczynienie z Ameryki eksportera netto, a nie importera netto. Powiedziałbym, że to dokładnie odwrotność tego, co głosił Obama. Oczywiście, konsekwencje względem bilansu handlowego w zakresie rachunków bieżących wpłyną także na ogólny bilans płatniczy poprzez zmiany w rachunku obrotów kapitałowych. Administracja Obamy operowała deficytem rachunku bieżącego od 2009 r. do dzisiaj, co spowodowało, że kraje na całym świecie zwiększały swoją ekspozycję na dolara denominowanego w aktywach finansowych zbliżonych do pieniężnych (produkty kredytowe każdego typu). Gwałtowna zmiana polityki handlowej może mieć znaczny wpływ na amerykański rynek kredytowy.

Dlaczego? Co różne kraje, zwłaszcza partnerzy handlowi, zrobiłyby z taką liczbą obligacji amerykańskich?

Naturalną konsekwencją jest masowa wyprzedaż. Jeśli założymy, że ta polityka ekspansji pobudzi inflację i pozwoli Fed podnieść stopy procentowe, obie te siły nieuchronnie doprowadzą do wzmocnienia się dolara.

A jeśli chodzi o drugi czynnik?

Przedwyborcze plany gospodarcze Trumpa obejmowały specjalne jednorazowe wakacje podatkowe, pozwalające amerykańskim firmom na repatriację środków utrzymywanych za granicą przy zaledwie 10-proc. opłacie, zamiast obecnej stawki 35 proc. O ile mogłoby to doprowadzić do znacznej repatriacji 2,6 bln dol. ulokowanych za granicą przez korporacje, o tyle zarówno historia, jak i logika wskazują, że lwia część tych środków będzie wykorzystana do spłaszczenia zysków z akcji poprzez odkup akcji, a nie do zwiększania przychodów firm. Miało to już miejsce we Włoszech podczas długich rządów Berlusconiego. Tak więc plan ten stworzy miejsca pracy, ale raczej dla inżynierów finansowych niż dla pracowników w realnej gospodarce. Ograniczone zostaną zyski korporacji z operacji zagranicznych, ale przy słabym popycie i presji na obniżkę bieżących zysków repatriowane przychody mogą zostać wykorzystane na inwestycje finansowe, a nie materialne — jak Van Hoisington i Lacy Hunt z Hoisington Investment Management napisali w notatce dla inwestorów. Goldman Sachs przewiduje, że 500 firm z indeksu S&P przyprowadzi ze sobą 200 mld dol. z biliona dolarów w gotówce, które lokuje poza USA, i wykorzysta 150 mld dol. na skup akcji własnych. Przy rocznych skupach wśród 500 firm indeksu S&P na poziomie 592 mld dol. rocznie do końca drugiego kwartału, daje to duże kwoty, które rynek na pewno przyjmie z entuzjazmem. Tym bardziej uwzględniając tempo skupów, które dotychczas zwalniało.

Jaki może być wpływ polityki gospodarczej Trumpa na waluty rynków wschodzących, w tym na polskiego złotego?

Obecnie inwestorzy przyglądają się relacjom, jakie Trump nawiąże z Meksykiem, Rosją i Chinami. Ponad 80 proc. eksportu Meksyku trafia do USA, a około 6 milionów miejsc pracy zależnych jest od handlu z Meksykiem, według amerykańskiej Izby Handlowej. Można sobie wyobrazić, jaki wpływ polityka Trumpa może wywrzeć na gospodarkę Meksyku! Trump dąży do poprawy współpracy z Rosją, ale ponieważ jest to kraj objęty sankcjami, na pierwszym miejscu zawsze będzie stała kwestia bezpieczeństwa narodowego. Senat właśnie dokonuje oceny, czy Rex Tillerson może oddzielić interesy amerykańskie od interesów ExxonMobil. Stosunki Trump-Putin będą miały wpływ także na takie kraje jak Polska, Białoruś czy Kazachstan, które liczą na uwagę nowego prezydenta USA. Prezydent Polski przypomniał Donaldowi Trumpowi o amerykańskich obietnicach wzmocnienia obecności militarnej w Europie Wschodniej, z racji zaniepokojenia tym, że prezydent-elekt mógłby dążyć do zmniejszenia zobowiązań USA względem NATO. Tymczasem polski rząd planuje zwiększyć wydatki na wojsko, które obecnie wynoszą 2 proc., co pogorszyłoby kondycję finansów publicznych, które już teraz są w nie najlepszym stanie według analityków Komisji Europejskiej. Wniosek Polski o przedłużenie linii kredytowej z MFW zaniepokoił analityków z powodu zwiększenia deficytu strukturalnego z racji wysokich wydatków socjalnych. Uważa się, że lepszy niż spodziewany deficyt w roku 2016 był spowodowany zmniejszonymi nakładami na inwestycje, a nie pobieraniem podatków. Może to jeszcze dodatkowo nieco osłabić polską walutę.

Czy polityka Fed w zakresie stóp procentowych będzie zbieżna z decyzjami Trumpa? A jeśli tak, to do czego to doprowadzi?

System Rezerwy Federalnej istnieje tylko dlatego, że powołał go do życia Kongres, ale Fed nie wciela w życie zasad polityki za zgodą Kongresu czy prezydenta. Z politycznego punktu widzenia jest to więc bardzo niezależny podmiot. Przewodniczący Rady Gubernatorów Systemu Rezerwy Federalnej kieruje centralnym systemem bankowym USA i jest wybierany przez prezydenta spośród członków Rady Gubernatorów. Dlatego właśnie, choć Fed jest niezależny, podejmowane przez niego decyzje mają pewien wydźwięk polityczny. W trakcie swojej kampanii Trump oskarżył Janet Yellen o upolitycznienie w stylu keynesowskim w zakresie jej polityki pieniężnej, charakteryzującej się niskim oprocentowaniem odsetek i tworzeniem płynności poprzez poluzowanie polityki pieniężnej (QE). Trump stwierdził, że są to działania szkodliwe, i że prowadzą do ”wielkich, tłustych, okropnych baniek", i że jedynym rozwiązaniem na rozbicie tych baniek jest podniesienie stóp procentowych.

Co jest obecnie największym problemem dla rynków finansowych?

Rynki finansowe są bardziej zglobalizowane i zintegrowane niż kiedykolwiek, a największe trudności finansowe wśród instytucji finansowych powoduje brak wiedzy na temat narażenia na określone źródło ryzyka. Stąd niespodziewane ruchy wskaźników makroekonomicznych wywierają bardziej znaczne wpływy. Zdarzyło się to już pod koniec lat 90. w trakcie kryzysu azjatyckiego, oraz w 2008 r. Wskaźnik TED spread rośnie. Sugeruje to, że instytucje finansowe podejmują większe ryzyko na krótkoterminowym rynku kredytowym poprzez pożyczanie pieniędzy według stawki Libor, która jest wyższa od krótkoterminowych stóp procentowych, które mogłyby uzyskać lokując pieniądze w Banku Centralnym. Prawdopodobnie dobrym rozwiązaniem byłby lepiej przemyślany i rozreklamowany plan podnoszenia stóp procentowych.

Dziękuję za rozmowę

Powiązane tematy

Komentarze