Informacje

Dane osobowe to waluta równa dolarowi czy euro

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 21 lutego 2017, 15:15

  • 1
  • Powiększ tekst

Termin „internetowa waluta” automatycznie wywołuje skojarzenia z sieciowym obrotem wirtualnymi środkami płatniczymi typu Bitcoin bądź mniej popularnym Litecoin. Okazuje się jednak, że nie trzeba sięgać tak daleko – obecnie każdy internauta wnosi codziennie po trochu swój osobisty wkład do waluty zwanej cyfrowymi danymi personalnymi. Zdaniem Boston Consulting Group jej wykorzystanie od 2020 roku zacznie przynosić europejskim firmom i organizacjom 330 mld euro zysku rocznie.

Ponad dwa razy tyle, a dokładnie 670 mld dolarów w skali roku mają wynosić korzyści dla użytkowników Internetu dzielących się swoimi cyfrowymi profilami, czyli zbiorami wszelkich informacji związanych z ich aktywnością w sieci. O ile oczywiście uda się pokonać wszystkie wyzwania dotyczące regulacji ich przepływu i budowania świadomości internautów w zakresie benefitów płynących z udostępniania swoich danych.

Internet of Me

Perspektywy kolekcjonowania i wykorzystywania w wielu procesach cyfrowych profili osobowych są bardzo szerokie i wiążą się z korzyściami zarówno dla sektora prywatnego, jak i publicznego. Hasłem przewodnim jest tutaj automatyzacja. Jeden z przykładów może stanowić Oyster card, czyli londyński odpowiednik polskiego biletu okresowego na podróżowanie komunikacją miejską. Rozwiązanie to całkowicie wyeliminowało potrzebę ręcznego kasowania biletów, a przede wszystkim zredukowało koszty związane z ich kontrolowaniem. System automatycznie identyfikuje osoby wchodzące do autobusu lub stacji metra, otwierając im bramki dzięki rozpoznaniu ważnego uprawnienia w formie karty, zintegrowanej z danymi w systemie zarządcy komunikacji brytyjskiej stolicy.

Gromadzenie i przetwarzanie danych osobowych daje możliwość oferowania spersonalizowanych produktów. O tym doskonale wie sprzedażowy gigant Amazon, w przypadku którego automatyczne generowanie rekomendacji produktowych na podstawie historii wyszukiwania i zrealizowanych zakupów swoich klientów odpowiada za 25 proc. rocznej wartości sprzedaży. Wiedza o tym, w jaki sposób klienci postrzegają produkty, jest z kolei niezastąpiona dla ich usprawniania i modyfikacji. Tutaj przykład może stanowić koncern Procter & Gamble, który analizując opinie swojej społeczności online, jest w stanie ograniczyć wysiłki badawcze i skrócić cykl opracowywania produktu. O tym, że wykorzystanie cyfrowych profili osobowych sprawdza się również w sektorze publicznym, przekonuje duński rząd, jeden z najbardziej zdigitalizowanych na świecie. Rezygnacja z tradycyjnych rozliczeń za świadczone usługi na rzecz e-fakturowania skojarzonego z każdym zarejestrowanym w systemie obywatelem corocznie daje duńskiej administracji oszczędności na poziomie 200 mln euro.

Korzyści dla firm i instytucji publicznych nie da się zakwestionować, BCG przekonuje jednak, że konsumenci także mają zyskać na udostępnianiu swoich danych osobowych, i to zdecydowanie więcej. Jak zatem przedstawia się to już dzisiaj? Posłużmy się przykładami kolejnych dobrze znanych marek. Tesco analizując częstotliwość i historię zakupów dokonywanych przez posiadaczy swojej karty lojalnościowej, oferuje każdemu z nich indywidualne rabaty. Z kolei uruchomiony przez RWE w Niemczech program SmartHome pozwala swoim klientom indywidualizować profile zużycia energii wszystkich jej domowych odbiorników, redukując rachunki nawet o 20 proc.

Założona w 2009 roku firma Digi.me jest jedną z nielicznych spółek, która wyposaża internautów w narzędzia umożliwiające kontrolę i zarządzanie swoim cyfrowym profilem osobowym oraz udostępnianie firmom konkretnych danych o sobie na własnych zasadach. Określa się ją liderem w dotychczas niewyeksploatowanym obszarze „Internet of Me”, czyli oddania konsumentom całkowitej kontroli nad zostawianymi w sieci śladami. Dobrze ilustruje to aktualne potrzeby w zakresie regulowania zasad dzielenia się danymi i budowania świadomości internautów.

Spór o cyfrowy profil osobowy Publikacja „The value of our digital idenitity” autorstwa Boston Consulting Group zwraca uwagę, że jedynie 30 proc. konsumentów ma choćby śladowe pojęcie o tym, jakie branże i do jakich celów wykorzystują ich dane osobowe i pozostawiane w sieci ślady aktywności.

Wyniki badania BCG mają dla nas szczególne znaczenie, gdyż jedną trzecią europejskich konsumentów biorących w nim udział stanowili mieszkańcy Polski, obok obywateli Niemiec oraz Holandii. Okazuje się, że zaledwie 10 proc. ogółu respondentów kiedykolwiek starało się kontrolować dzielenie się danymi, choćby poprzez konfigurację przeglądarki, zarządzanie plikami cookies czy politykę opt-in. Poza tym podnoszenie świadomości, jak dane internautów są wykorzystywane i z jakimi korzyściami dla nich to się wiąże, nadal jest problematyczne – tłumaczy Sylwester Biernacki z Atmana.

Konsumenci, którzy znają i wykorzystują sposoby zarządzania swoją prywatnością, są w 52 proc. bardziej skłonni do dzielenia się danymi w stosunku do tych, którzy nie kontrolują przepływu informacji o sobie.

Nie jesteś online? Żaden problem

Niedawno głośnym medialnym echem odbił się fakt, że jedno z największych mediów społecznościowych świata – Facebook – jest zainteresowane gromadzeniem nie tylko danych pozostawianych na platformie, ale także innych, pomocnych w ocenie aktywności offline poszczególnych użytkowników. Jak to jest możliwe? Korporacja Marka Zuckerberga postanowiła kupować informacje od tzw. brokerów danych, do których zaliczyć można firmy takie jak Axicom, Experian czy Oracle Data Cloud. Dzięki danym pochodzącym z wielu różnych źródeł Facebook może „poznawać” swoich użytkowników znacznie szerzej niż wyłącznie za pośrednictwem udostępnianych postów czy polubień.

Firma Western Digital postanowiła przeprowadzić wśród konsumentów badanie, którego celem było poznanie wartości, jaką przypisują pozostawianym przez siebie w sieci danym. Średnia wycena jednego profilu przez uczestników badania opiewała na nieco ponad 3,2 funta. To znacznie mniej, niż gotowi byli zapłacić za nie marketerzy ankietowani przez Financial Times – podstawowe dane związane z wiekiem, płcią czy lokacją wyceniali na 0,0005 dolara za rekord i 0,5 USD za pakiet zawierający tysiąc rekordów. Dane zawierające historię zakupową, np. samochodów, produktów finansowych czy zagranicznych wycieczek, były cenione wyżej – 0,0021 USD za jeden i 2,11 USD za tysiąc cyfrowych profili.

Oprac. MS

Powiązane tematy

Komentarze