Informacje

Piotr Woźniak, prezes PGNiG o kulisach sporu z Gazpromem, Komisją Europejską i Berlinem: To my stoimy na straży prawa

wPolityce.pl

wPolityce.pl

UCZCIWY PUNKT WIDZENIA. Zawsze po stronie prawdy, zawsze po stronie Polski

  • Opublikowano: 23 lutego 2017, 20:11

    Aktualizacja: 23 lutego 2017, 20:15

  • 1
  • Powiększ tekst

Marcin Fijołek, wPolityce.pl: Panie prezesie, rozmawiamy przy okazji otwarcia biura PGNiG w Londynie, ale najbliższy rok zapowiada się pracowicie nie tylko w zakresie gazu, ale również, a może i głównie – pod względem prawnym. Polskę czeka batalia przed licznymi sądami i trybunałami w związku z gazociągiem OPAL. Czy polska strona ma realne szanse na zwycięstwo, biorąc pod uwagę wielkie interesy Komisji Europejskiej, Niemiec, Gazpromu…?

Piotr Woźniak, prezes PGNiG: Bardzo dobre pytanie. Temat jest trudny, poświęcamy mu mnóstwo energii i czasu ze względu na jego wagę. Po pierwsze, łamanie przepisów trzeciego pakietu energetycznego i de facto uprzywilejowanie Gazpromu jest niedopuszczalne. A przecież to reguły, które ustalaliśmy wspólnie w Europie – wdrożenie każdej z nich wymaga od nas wielkiej pracy i pociąga za sobą wydatki, by dostosować się do odpowiednich regulacji. Jeśli będziemy łamać zasady, które wspólnie wypracowaliśmy, to nie tylko marnujemy wspólny wysiłek i wprowadzamy chaos, ale też podważamy zaufanie do wspólnotowych instytucji.

Po drugie, choć łamanie europejskiego prawa jest bardzo istotnym problemem, to nie to było bezpośrednią przyczyną, dla której zdecydowaliśmy się skierować skargę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości oraz sądu w Düsseldorfie. Najważniejszym powodem był fakt, że jeśli dostawy rosyjskie zostaną skoncentrowane w jednym miejscu o krok od naszej zachodniej granicy w tak dużych wolumenach, jak zadekretowano w decyzji KE z dnia 28 października 2016 r., to szansa na nasze wejście do Europy na zasadach zdrowej konkurencji radykalnie spada. My – i jako firma, ale także jako państwo polskie – mamy bardzo wyrobiony pogląd, jeśli chodzi o wiarygodność dostaw z Rosji. Doświadczaliśmy wielokrotnie niewyjaśnionych przerw w dostawach, czym niesłychanie trudno się zarządza i co zawsze niesie za sobą dodatkowe, wcale niebagatelne, koszty. Bezpieczeństwo dostaw gazu nie może zależeć od jednej firmy dostawczej, a zwłaszcza od Gazpromu.

Do politycznego szantażu ze strony Rosji dochodzi kwestia cen surowca dostarczanego nam przez Gazprom.

To drugi aspekt sprawy. Dyktowane nam ceny dostaw są wyższe niż proponowane krajom Europy Zachodniej. To dlatego, że na zachodzie Europy konkurencja, dzięki dywersyfikacji źródeł dostaw gazu jest po prostu dużo większa niż w Polsce. Robimy wszystko, by taki stan rzeczy zapanował i w naszym kraju.

Warto dodać, że niezależnie od naszych działań związanych z gazociągiem OPAL właśnie w sprawie cen między PGNiG i Gazpromem oraz Gazpromem Export toczy się postępowanie arbitrażowe przed Trybunałem w Sztokholmie. Rozstrzygnięcia spodziewamy się tego lata. Techniczne pytanie, które może być nieczytelne dla obserwatora z boku - dlaczego PGNiG w sprawie OPAL wystąpił niezależnie od rządu?

Rząd zareagował podobnie, działamy w pełnej koordynacji – z tym, że w praktyce są to dwa różne postępowania. Argumenty prawne po stronie rządu będą podobne, albo nawet bogatsze niż nasze, ale przyczyna jest taka sama.

Dodatkowo jako PGNiG wystąpiliśmy z pozwem przed sądem w Düsseldorfie. Upraszczając, można stwierdzić, że w Niemczech jest on traktowany jako druga instancja w stosunku do decyzji regulatora. Pierwszą jest de facto regulator – Bundesnetzagentur…

…który zresztą odegrał w całej sprawie bardzo interesującą rolę.

Tak. To regulator w pierwszej instancji podjął decyzję i dał niesłychany przywilej Gazpromowi. To jednak nie koniec. Gdy zapadła decyzja Komisji Europejskiej w tej sprawie, wspomniany regulator niemiecki zezwolił Rosjanom na przeprowadzenie aukcji od 1 stycznia 2017 r. Tymczasem gdy ogłosiliśmy publicznie, że zdecydujemy się na kroki prawne w tej sprawie, że najprawdopodobniej wystąpimy o wstrzymanie decyzji, Niemcy przyspieszyli i otworzyli furtkę o dwa tygodnie wcześniej niż zapowiedzieli – przesunęli termin aukcji na 19 grudnia 2016 r. To nie jest gra, do której jesteśmy przyzwyczajeni, bo to przypomina zabawę w chowanego i hasło „kto pierwszy, ten lepszy”. Tak zapewne można grać na giełdzie, ale na pewno nie rozstrzygać poważne spory prawne i gospodarcze.

Wstrzymać decyzję udało się dopiero od 1 lutego.

Tak. Wystąpiliśmy o tzw. „zabezpieczenie”, tj. o wstrzymanie aukcji przesyłu do czasu rozstrzygnięcia sporu. Sąd w Düsseldorfie wydał postanowienie dobre dla nas, choć tylko tymczasowe. Zażądał ponadto dodatkowych wyjaśnień, które już przesłaliśmy. Pierwsza decyzja, którą ma teraz podjąć sąd, będzie dotyczyć tego, czy podtrzymać zabezpieczenie. Przez ten czas – od połowy grudnia do 1 lutego – odbywały się aukcje miesięczne, tygodniowe, dzienne, a nawet godzinowe – do wykorzystania maksymalnej zdolności przesyłowej na OPAL-u. Trwało to od grudnia, przez cały styczeń – dopiero od 1 lutego przesył spadł o połowę.

Nie obawia się Pan, że sąd w Düsseldorfie po prostu stanie w obronie swoich rodaków pracujących w niemieckim regulatorze?

Sąd w Düsseldorfie jest znany z dużej niezależności, potrafił w sprawach gospodarczych wydawać werdykty bezstronnie i bardzo obiektywnie.

Czy wszystkie ścieżki prawne zostały wykorzystane? Mówi się, że rząd mógłby złożyć oficjalną skargę w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości.

W tej sprawie od początku blisko współpracowaliśmy z rządem, który znał nasze plany oraz akceptował kolejne działania. Zaangażowanie naszych władz uwieńczone złożeniem przez Polskę osobnej skargi do Trybunału jest najbardziej wymownym potwierdzeniem wagi tej sprawy. Jak powtarzaliśmy już wielokrotnie, tu nie tylko chodzi o PGNiG, a przynajmniej nie przede wszystkim o naszą spółkę. W grę wchodzi bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju i losy rynku gazu w całej Europie Środkowo-Wschodniej.

Obraz, który Pan kreśli, to bardzo brutalna lekcja Realpolitik. Wycieranie sobie twarzy hasłami o solidarności energetycznej, o wzajemnym wsparciu, a w praktyce gra interesów na niesłychaną skalę, dodatkowo z dużym ukłonem wobec Gazpromu i Rosjan. Czy Polska ma realną szansę, by przebić tę koalicję Komisji Europejskiej, Niemiec i Rosji i wygrać przed sądem?

Wierzymy, że tak, ponieważ w tej sprawie to my stoimy na straży respektowania obowiązujących przepisów prawa. Przecież właśnie na tym polegała – i jestem przekonany, że wciąż polega – idea powołania wspólnot europejskich, które ostatecznie przekształciły się w Unię Europejską, jaką znamy dzisiaj. W pewnym uproszczeniu polegało to na tym, że poszczególne państwa w części swojej dotychczasowej jurysdykcji świadomie i dobrowolnie poddawały się wypracowanym wspólnie normom oraz regulacjom właśnie po to, aby uniknąć możliwych sporów i konfliktów. Warto pamiętać, że jednymi z pierwszych uregulowanych w ten sposób obszarów były właśnie kwestie związane ze strategicznymi surowcami i energetyką. Pierwsza ponadnarodowa organizacja gospodarcza, której powstanie zapoczątkowało europejskie procesy integracyjne to przecież Europejska Wspólnota Węgla i Stali.

Skoro już w latach 50. i 60. ubiegłego wieku dostrzegano taką potrzebę, to myślę, że i dzisiaj europejskie elity wykażą się podobną wnikliwością oraz dalekowzrocznością jeśli chodzi o ocenę sytuacji, dotyczącej niezrozumiałego postępowania Komisji w sprawie gazociągu OPAL. My skrupulatnie przestrzegamy obowiązujących przepisów i chcielibyśmy, aby takie same praktyki stosowali wszyscy uczestnicy rynku.

Czy sprawy energetyki, w tym problemów prawno-politycznych wokół OPAL, powinny stać się przedmiotem politycznych rozmów, na przykład przy okazji wizyty Angeli Merkel?

Sprawy związane z energetyką to jedne z najważniejszych zagadnień całego współczesnego świata, a więc niejako z definicji są one stałym przedmiotem dyskusji na najwyższych szczeblach władzy politycznej. Nie inaczej jest w odniesieniu do relacji polsko-niemieckich, o czym mogliśmy się przekonać oglądając dwa tygodnie temu wspólną konferencję prasową pani premier Beaty Szydło i kanclerz Angeli Merkel w Warszawie.

Jak ocenia Pan dotychczasowe wysiłki rządu na rzecz dywersyfikacji źródeł energii, prawdziwego uniezależnienia się od Gazpromu i Rosjan?

To właśnie dzięki determinacji tego rządu latem ubiegłego roku udało się wreszcie uruchomić Terminal LNG im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Świnoujściu – pierwszą i największą tego typu instalację w naszej części Europy. Instalację, która daje Polsce realne możliwości prowadzenia niezależnej polityki energetycznej. To przedstawiciele tego rządu po raz pierwszy przedstawili odmienną od stosowanej dotychczas strategiczną wizję ewentualnej przyszłej współpracy z Gazpromem po roku 2022. I wreszcie – co ściśle łączy się z ostatnią kwestią – to właśnie rząd premier Beaty Szydło podjął decyzję o zaangażowaniu naszego kraju w projekt „Baltic Pipe”, który obejmuje budowę gazociągu łączącego systemy przesyłowe Polski i Danii, rozbudowę duńskiego systemu przesyłowego oraz budowę infrastruktury łączącej złoża zlokalizowane na norweskim szelfie kontynentalnym z duńską siecią przesyłową. Jeśli chodzi o dywersyfikację i uniezależnienie polskiej gospodarki od Rosjan łatwo zatem zauważyć, że w przeciągu zaledwie kilkunastu ostatnich miesięcy udało się zrobić więcej, niż poprzednia ekipa dokonała przez całe 8 lat swojego urzędowania. Ocena tych dokonań może być tylko pozytywna i życzę nam wszystkim, aby podjęte już przedsięwzięcia jak najszybciej udało się pomyślnie zrealizować.

Rozmawiał Marcin Fijołek, wPolityce.pl

Powiązane tematy

Komentarze