Informacje

Eksperci o prognozach NBP: możemy liczyć na przyspieszenie inwestycji

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 13 marca 2017, 14:08

    Aktualizacja: 13 marca 2017, 14:09

  • 1
  • Powiększ tekst

Z pewnością możemy liczyć na przyspieszenie inwestycji w 2017 roku, wzrostowi gospodarczemu będzie też sprzyjać ożywienie w światowym handlu - uważają ekonomiści. Zagrożeniem dla osiągnięcia wzrostu na poziomie 3,7 proc. w tym roku mogą być jednak drożejące surowce.

Z przedstawionych w poniedziałek prognoz NBP dotyczących polskiej gospodarki wynika, że PKB w 2017 roku wzrośnie o 3,7 proc., a wzrost inflacji do 2020 r. nie przekroczy 2,5 proc. Wzrost PKB to, według NBP, efekt m.in. wzrostu inwestycji i napływu funduszy z UE.

Zgodnie z bieżącą projekcją po przejściowym spowolnieniu wzrostu PKB w ubiegłym roku dynamika PKB przyspieszy do 3,7 proc. w 2017 r. - czytamy w projekcji NBP.

Jak dodano, przyczyni się do tego zwiększenie nakładów brutto na środki trwałe, zarówno publicznych, jak i przedsiębiorstw, wspierany napływem środków z budżetu UE z nowej perspektywy finansowej na lata 2014 - 2020.

To są prognozy mniej więcej zbieżne z oczekiwaniami rynkowymi. A ponieważ nie odstają w żadną stronę - są to projekcje neutralne. Jeśli chodzi o dynamikę PKB to ryzyka są mniej więcej równomiernie rozłożone. Polska gospodarka przyspiesza, wszystko wskazuje na to, że dno spowolnienia koniunkturalnego mamy już za sobą. A każdy kwartał 2017 roku powinien być lepszy od poprzedniego - powiedział PAP

Rafał Sadoch z DM mBank. Analityk przypomniał, że jeśli chodzi o prognozy inflacji to mieliśmy do czynienia z dość sporym przyspieszeniem na początku 2017 r. Jego zdaniem, ponieważ w ostatnich dniach dość znacząco spadły notowania ropy (o blisko 10. proc. w ostatnim tygodniu) - sugeruje to, że z "dosyć niską dynamiką cen możemy mieć do czynienia jeszcze przez pewien czas".

Ekonomista Bogusław Grabowski, były członek Rady Polityki Pieniężnej zgadza się z kierunkiem, który wskazuje prognoza NBP w zakresie wzrostu gospodarczego.

Gospodarka będzie rosła szybciej niż w poprzednim roku, ale uważam, że 3,7 proc. to jest nadmierny optymizm ze strony Instytutu Ekonomicznego NBP - ocenił Grabowski w rozmowie z PAP.

Jego zdaniem tempo wzrostu będzie bliższe 3 proc. Zwrócił uwagę, że projekcja NBP jest najbardziej optymistyczną ze wszystkich prognoz dla polskiej gospodarki na ten rok.

Wydaje mi się, że NBP bardziej chciał zasygnalizować zbieżność swoich prognoz z prognozami, na których jest oparty budżet - wyjaśnił.

Jego zdaniem, na pewno możemy liczyć na przyspieszenie inwestycji.

Jednym z tych czynników, które przyspieszą wzrost gospodarczy w 2017 roku (...) będą inwestycje. Przy czym część tych czynników, które hamowały inwestycje w poprzednim roku dalej będą występowały - uważa.

Wyjaśnił, że chodzi m.in. o nieprzewidywalność polskiego rządu w zakresie np. rozwiązań podatkowych, czy brak jasnych rozwiązań, co do sytuacji w roku 2018. Dodał, że przedsiębiorstwa działają jednak w sytuacji konkurencyjnej i będą na pewno podejmowały chociażby "decyzje odtworzeniowe w zakresie modernizacji aparatu wytwórczego", podobnie samorządy, które w zeszłym roku miały niski poziom wykorzystania środków unijnych.

Według niego, niesprzyjające jest to, że rośnie napięcie między polskim rządem a UE. I to akurat w okresie, gdy w 2018 roku będzie musiał być renegocjowany budżet po wyjściu z UE Wielkiej Brytanii - to ok. 60 mld euro mniej jeszcze w tej perspektywie budżetowej i ok. 12 proc. mniejszy budżet w kolejnej. Nie ma też jasności, jakie będę rozwiązania po stronie dochodowej w zakresie rozwiązania podatkowego.

Drugi element, który będzie sprzyjał wzrostowi gospodarczemu to, jak podkreślił Bogusław Grabowski, ożywienie w światowym handlu, w tym najbardziej proeksportowych rynków unijnych.

Najbardziej proeksportową gospodarką w Unii (...) jest gospodarka niemiecka. Jej ożywienie na pewno będzie sprzyjało ożywieniu polskiej gospodarki poprzez przyspieszenie eksportu netto - podkreślił.

Ekspert odniósł się też do kwestii inflacji, która, jak wskazał, "dojdzie do celu inflacyjnego w ciągu kolejnych 10 miesięcy".

Widzimy, jak bardzo przyspieszyła ona w ostatnich 3 miesiącach. Z deflacji przeszliśmy do inflacji prawie 2-proc., na koniec pierwszego kwartału pewnie osiągniemy dwa, albo i przekroczymy dwa punkty procentowe - ocenił Grabowski.

Ekonomista dodał, że czynnikami "popytowo stymulującymi polską gospodarkę" będą zarówno wzrost deficytu w finansach publicznych, jak i rozluźnianie polityki fiskalnej poprzez stopy procentowe.

Można powiedzieć, że sytuacja silnej stymulacji fiskalnej, ale też nieprzewidywalnej, co do stabilności w czasie oraz rozluźnianie od strony kursowej i stóp procentowych polityki pieniężnej, nie może trwać zbyt długo. Dlatego przyspieszenie popytowe w 2017 r. będzie musiało zbiec się z działaniami zmierzającymi do przywracania równowagi makroekonomicznej i przez budżet w 2018 roku, i przez politykę pieniężną - powiedział Bogusław Grabowski.

„3,7 proc. wzrostu PKB jest możliwe” - ocenił w rozmowie z PAP ekonomista Dariusz Grabowski, były doradca ekonomiczny premiera Jana Olszewskiego. Dodał jednak, że "nie bardzo widzi, na czym ta projekcja miałaby się zasadzać".

Nawet jeśli jest to efekt funduszy unijnych, a są one z reguły kierowane na obiekty infrastrukturalne, a w bardzo małym stopniu na dofinansowanie polskiej przedsiębiorczości, to nie są to te kierunki inwestycji, które dynamizują gospodarkę. One działają na zasadzie efektu mnożnikowego, czyli wydatkowane pieniądze są traktowane jako popyt i w związku z tym wzrasta zapotrzebowanie na niektóre produkty oraz dobra konsumpcyjne (...). Ale nie jest to ten prawdziwy efekt inwestycyjny, o który chodzi, kiedy pieniądze dostaje przedsiębiorca. On je inwestuje tak, żeby i stopa zysku, i opłacalność rosła - wyjaśnił Dariusz Grabowski.

Dodał, że skala wzrostu PKB "powyżej 5-7 proc. to jest to, czego oczekuje społeczeństwo po czasie długiej stagnacji, a nawet zapaści, która w zeszłym roku miała miejsce".

Jego zdaniem, zagrożeniem do osiągnięcia wzrostu na poziomie 3,7 proc. w 2017 roku będą przede wszystkim drożejące surowce.

Cała kalkulacja oparta o tanie surowce, tanią ropę będzie się komplikowała. Kolejna rzecz, to kwestia ceny walut, a dokładnie dolara. Z powodu polityki prezydenta USA Donalda Trumpa dolar będzie drożał. To też będzie powodowało, że z jednej strony będzie opłacał się eksport, ale będą związane z tym dodatkowe koszty całego importu, w tym właśnie surowców. Wszystko co się wiąże z importem będzie zatem droższe - powiedział.

Drugim zagrożeniem jest - według niego - zagrożenie wewnętrzne.

Polityka wspierania socjalu, finansowania potrzeb społecznych, ale nad miarę i niewspółmiernie do możliwości - np. stawka 13 zł za godzinę pracy, program Rodzina 500 plus czy ustawa emerytalna to wszystko spowoduje, że wyzwania przed budżetem będą takie, że będzie on coraz bardziej się zastanawiał nad tym, jak +oskubać+ przedsiębiorcę, szukając u niego pieniędzy - ocenił.

Zdaniem Dariusza Grabowskiego, inflacja nie jest dla Polski problem.

Pod warunkiem, że jednocześnie rośnie popyt i panuje się nad kosztami. Ja mam obawę tylko taką, że inflacja, która będzie elementem kosztów nie pozwoli (...) zrekompensować dodatkowego kosztu wzrostu cen surowców - podsumował.

Czytaj także: NBP: Zarejestrowany w 2016 roku spadek inwestycji był przejściowy

Na podst. PAP

Powiązane tematy

Komentarze