Informacje

GAZETA BANKOWA: Kryptowaluty – marzenie spekulanta?

Gazeta Bankowa

Gazeta Bankowa

Najstarszy magazyn ekonomiczny w Polsce.

  • Opublikowano: 11 marca 2018, 12:26

    Aktualizacja: 11 marca 2018, 12:26

  • 3
  • Powiększ tekst

Kto stoi za emisją bitcoina czy innych kryptowalut? Czy technologia blockchain naprawdę tworzy system „rozproszonego zaufania”? - zastanawia się na łamach „Gazety Bankowej” prof. Eugeniusz Gatnar, członek RPP

Dwa lata temu pisałem w „Gazecie Bankowej” o bitcoinie, traktując tę kryptowalutę jako pewną ciekawostkę. Jako wraz tęsknoty pewnej zamkniętej grupy użytkowników internetu za wyzwoleniem się od kontroli i nadzoru banków centralnych oraz rządów.

Jednak obecnie pozycja bitcoina, ethernum i innych kryptowalut diametralnie się zmieniła. Rynki finansowe na świecie po 10 latach od wybuchu kryzysu finansowego w USA, który przeniósł się na cały świat, znowu mają apetyt na ryzyko i zaczęły poszukiwać nowych instrumentów, możliwie mało przejrzystych, którymi obracając, mogłyby jak najwięcej zarobić. Wtedy były to papiery zabezpieczone długiem, takie jak CDO, CDS czy MBS, których konstrukcja była tak złożona, że firmy ratingowe nie potrafiły rzetelnie ocenić ich poziomu ryzyka inwestycyjnego. Teraz ten sektor coraz bardziej interesuje się kryptowalutami, które stały się przedmiotem transakcji, przyciągając rzesze spekulantów.

Oczywiście tym spekulacjom sprzyjają bardzo niskie stopy procentowe, utrzymywane przez wiele banków centralnych na świecie.

A w rezultacie tych spekulacji, ceny kryptowalut podlegają ogromnym wahaniom. Po tym jak w połowie grudnia ubiegłego roku jeden bitcon kosztował prawie 20 tys. dol., obecnie stracił już połowę wartości. 17 stycznia cena bitcoina spadła poniżej 10 tys. dol., a 2 lutego poniżej 8 tys. dol. W samym styczniu ten spadek wyniósł 30 proc. Analitycy banków komercyjnych prognozują, że ta ogromna bańka warta ok. 200 mld dol. pęknie w bieżącym roku.

Rynek kryptowalut w większości krajów nie podlega regulacjom i jest bardzo nieprzejrzysty, co pokazał ostatnio dziennik „Wall Street Journal”, pisząc o giełdzie kryptowalut pod nazwą Bitfinex, która jest powiązana z firmą Tether, która emituje kryptowalutę o tej samej nazwie, za którą na wielu giełdach kupowane są bitcoiny. Z kolei w Szwajcarii we wrześniu zamknięto firmę emitującą fałszywą kryptowalutę o nazwie E-coin.

Ten rynek jest też bardzo ryzykowny z innych powodów. Co jakiś czas zdarzają się ataki hakerskie na giełdy wymiany kryptowalut. W 2014 r. skradziono około 850 tys. bitcoinów o wartości wtedy ok. 500 mln dol. należących do klientów giełdy o nazwie Mt.Gox. W styczniu tego roku w Japonii włamano się do giełdy Coincheck, kradnąc kryptowalutę Ripple i tokeny XEM o wartości 530 mln dol.

Kolejną innowacją na rynku kryptowalut jest pierwotna emisja tokenów czyli ICO (Initial Coin Offering). Można powiedzieć, że ICO to pozyskiwanie przez firmy środków na inwestycje w sposób publiczny, poprzez sprzedaż cyfrowych kuponów zwanych tokenami, wycenianych w różnych kryptowalutach. Nie wiążą się one z prawem własności, ale są wewnętrzną walutą projektów, które finansują. Firmami, które finansują się w ten sposób są głównie start-upy, takie jak na przykład ZrCoin realizująca budowę fabryki dwutlenku cyrkonu w Rosji, czy StarCredits finansująca projekt „Powrót na Ziemię”. Dla większości z nich ryzyko inwestycyjne jest całkowicie niemożliwe do oszacowania. Nie jest też znana jurysdykcja, której podlegają.

Według firmy PwC rynek ten był wart w ubiegłym roku 4,5 mld dol. W Chinach ICO jest zakazana, Singapur i Hongkong starają się ten rynek regulować; w pozostałych krajach jest on nieregulowany i nadzory finansowe ostrzegają przed tą formą inwestowania.

Oczywiście należy oddzielić kryptowaluty od wykorzystywanej przez nie technologii blockchain, czyli technologii zdecentralizowanych rejestrów (distributed ledger). Ma ona swoje zalety, które mogą być interesujące również dla banków centralnych. Jednak emisja pieniądza cyfrowego oznacza wyeliminowanie pośrednictwa banków komercyjnych i konieczność posiadania przez osoby fizyczne i przedsiębiorstwa kont bezpośrednio w banku centralnym, który będzie im płacił odsetki według nominalnej stopy procentowej. Z drugiej strony, nie będą potrzebne ustalania celu inflacyjnego, ponieważ bank centralny będzie mógł podnosić i obniżać stopę procentową w zależności od koniunktury gospodarczej. W ten sposób pewnie uniknie się kryzysów ekonomicznych, ale również wyeliminuje gotówkę i bank centralny przejmie pełną kontrolę nad aktywami ludzi. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie.

Oczywiście marzeniem spekulantów jest przejęcie kontroli nad podażą pieniądza, emisja czegoś w rodzaju cyfrowej waluty. Kryptowaluty pieniędzmi bowiem nie są. Nie spełniają podstawowych funkcji pieniądza i nie posiadają żadnej wewnętrznej wartości.

Pieniądz musi być kreowany przez instytucje budzące zaufanie, którymi są w realnym świecie banki centralne. A kto stoi za emisją bitcoina czy innych kryptowalut? Czy technologia blockchain naprawdę tworzy system „rozproszonego zaufania”?

Prof. Eugeniusz Gatnar

Więcej informacji i komentarzy o światowej i polskiej gospodarce oraz sektorze finansowym znajdziesz w bieżącym wydaniu „Gazety Bankowej” do kupienia w kioskach i salonach prasowych

Gazeta Bankowa” dostępna jest także jako e-wydanie, także na iOS i Android – szczegóły na http://www.gb.pl/e-wydanie-gb.html

Powiązane tematy

Komentarze