Informacje

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Od powodzi do powodzi...niewiele z planów wychodzi

Ewa Tylus

Ewa Tylus

Dziennikarka "Gazety Bankowej" i "wGospodarce.pl"

  • Opublikowano: 25 czerwca 2013, 13:21

  • 0
  • Powiększ tekst

Analizy NIK pokazały, że prace na rzekach dramatycznie przeciągają się, towarzyszą im nieprawidłowości oraz, że są nikłe szanse na ukończenie w terminie „Programu dla Odry 2006”. Od 2001 roku, czyli od 12 lat nie było wyraźnego postępu w jego realizacji.

Najwyższa Izba Kontroli po raz kolejny wykazała, że pomimo zaleceń, ostrzeżeń i kolejnych powodzi w Polsce za mało inwestuje się w ochronę przeciwpowodziową. Przy rzekach powstaje za mało budowli hydrologicznych i nie przeprowadza się dostatecznej liczby kontroli ich stanu technicznego. Jednym z elementów prac nad poprawą infrastruktury przeciwpowodziowej w Polsce jest „Program dla Odry 2006”, realizowany w zakresie modernizacji Odrzańskiego Systemu Wodnego na obszarze ponad 1/3 powierzchni kraju, w granicach administracyjnych ośmiu województw: śląskiego, opolskiego, dolnośląskiego, łódzkiego, lubuskiego, wielkopolskiego, kujawsko-pomorskiego i zachodniopomorskiego. Został on przyjęty przez Radę Ministrów w 2001 roku, a termin zakończenia jego realizacji zaplanowano na 2016 rok.

- W 2011 r., na skutek braku zdecydowanych działań dynamizujących realizację Projektu, postulowanych przez Izbę w poprzednich latach, nie tylko nie nadrobiono powstałych opóźnień, ale uległy one zwiększeniu z  dwóch do ponad trzech lat, co w praktyce uniemożliwia zakończenie realizacji Projektu w założonym terminie

– czytamy w audycie NIK, dotyczącym ochrony przeciwpowodziowej w dorzeczu Odry.

W ocenie NIK, instytucje odpowiedzialne za realizację „Programu dla Odry 2006” niegospodarnie i nieefektywnie dysponowały przyznanymi środkami. Na koniec 2011 roku wykorzystanie funduszy wynosiło zaledwie 119,2 mln zł, czyli 4,6 proc. planowanych całkowitych kosztów Programu, który zakłada wykorzystanie ponad 2,6 mld zł.

Są to dane całościowe, choć według sprawozdania pełnomocnika rządu ds. Programu, w samym 2011 roku, z kwoty przekazanej przez ministerstwo finansów - 75,09 mln zł nie wykorzystano tylko 2,84 proc. rezerwy celowej. Wówczas wykonano m. in.: modernizację dwóch jazów, wybudowano dwa zbiorniki retencyjne, wybudowano 30,7 km wałów.

NIK zarzuca, że wydane pieniądze zostały przeznaczone na sfinansowanie usług konsultantów wsparcia technicznego, zakup nieruchomości czy też sporządzenie i zaktualizowanie dokumentacji projektowo-technicznej, zamiast na roboty budowlane. Opóźnienie spowodowało także spore straty, ponieważ strona polska musi ponosić koszty obsługi zaciągniętego na Program kredytu-pożyczki z Banku Światowego. Koszty te, do końca 2011 r. wyniosły 11,8 mln zł, co stanowiło 9,9 proc. poniesionych wówczas wydatków. Najważniejszymi zadaniami inwestycyjnymi Programu są budowa Zbiornika Racibórz oraz modernizacja Wrocławskiego Węzła Wodnego, która miała zakończyć się w 2008 r.  Stanowią one ponad 93 proc. całości projektu. Dopiero w listopadzie 2012 zostało wydane pozwolenie na budowę Zbiornika Racibórz, a w maju 2013 r. wyłoniono wykonawcę budowy – firmę z Hiszpanii.

- Wzrastają koszty Projektu. W połowie 2011 roku szacowano je na poziomie 826 mln euro, czyli o 321 mln euro więcej od zakładanych pierwotnie. Dotychczas nie ustalono źródeł sfinansowania tej różnicy, co może prowadzić do kolejnych opóźnień w realizacji kluczowych inwestycji przeciwpowodziowych

– podaje NIK.

Przyspieszyć tempo inwestycji

Prof. Mariusz-Orion Jędrysek, geolog i były wiceminister środowiska (PiS), w sprawie powolnych prac przy rzekach w marcu br. skierował interpelację do ministerstwa administracji i cyfryzacji, które nadzoruje „Program dla Odry 2006”. Jeszcze w 2006 r. w sejmie ostrzegał przed kolejnymi zalaniami. W interpelacji pyta, czym są spowodowane opóźnienia i prosi o wykaz działań, jakie zostały podjęte w celu przyspieszenia prac oraz zestawienie zrealizowanych i niewykonanych celów Programu. Zwraca uwagę na to, że ministerstwo w lutym 2012 na swojej stronie internetowej podało, że termin zakończenia Programu zostaje przesunięty do 2020 roku. Pismo jak na razie pozostaje bez odpowiedzi.

Najwyższa Izba Kontroli w latach 1994-2012 prowadziła kontrole zabezpieczenia przeciwpowodziowego w różnych częściach kraju. Wszystkie wyniki kontroli NIK przedstawiane po powodzi stulecia w 1997 były krytyczne i ukazywały braki w realizacji zaplanowanych zadań.

NIK oceniła, że obecnie stan wałów przeciwpowodziowych jest zły. Jak podaje Izba, 2012 roku, po analizie dokumentów dotyczących ponad 3,5 tys. km wałów okazało się, że 1,6 tys. km znajduje się w złym lub fatalnym stanie. W 2011 roku okazało się, że prezes Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej (KZGW) nie opracował projektu planu ochrony przeciwpowodziowej oraz przeciwdziałania skutkom suszy na obszarze kraju, z uwzględnieniem podziału na obszary dorzeczy, chociaż zobowiązywała go do tego ustawa – Prawo wodne. Planów tej ochrony na właściwych im rejonach nie dokonali także dyrektorzy wszystkich siedmiu regionalnych zarządów gospodarki wodnej.

Z ujawnionych przez NIK kontroli wynika, że po powodzi w 2007 roku większość założeń poprawy infrastruktury przeciwpowodziowej nie została spełniona. Jednym z głównych zarzutów jest to, że wydano zbyt mało pieniędzy na utrzymanie wód i urządzeń wodnych.

Ministerstwo środowiska chce rewolucji administracji wodnej

Rok temu do Rządowego Biura Legislacyjnego wpłynął projekt zmian do ustawy Prawo wodne, który zakłada m. in. likwidację siedmiu regionalnych zarządów gospodarki wodnej (RZGW), dotychczas odpowiadających za utrzymanie wód i infrastrukturę przeciwpowodziową i powołać sześć innych ośrodków - regionalnych urzędów gospodarki wodnej oraz dwie nowe instytucje: Zarząd Dorzecza Wisły i Zarząd Dorzecza Odry. Obecnie kontrolę nad regionalnymi zarządami pełni prezes Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej. Zmianom autorstwa ministerstwa środowiska sprzeciwia się NSZZ „Solidarność”, podnosząc, że nie przyspieszy to prac na rzekach, lecz opóźni. Twierdzą, że doświadczeni ludzie stracą pracę, a stan zabezpieczeń przeciwpowodziowych nie ulegnie zmianie, ponieważ dalej będzie brakowało pieniędzy na utrzymanie i na inwestycje. W projekcie jest zapis, mówiący o tym, że nowe urzędy miałyby pełnić głównie funkcje kontrolne. Obecnie RZGW odpowiadają za część inwestycji przy zabezpieczaniu rzek. Zadania w zakresie zabezpieczania rzek są podzielone także pomiędzy ministerstwa, wojewodów i samorządy.

- Zgodnie z tym projektem państwo zostawi sobie nadzór tylko nad głównymi rzekami, a odpowiedzialność za resztę sceduje na samorządy, nie dając im na realizację nowych zadań dodatkowych środków. W razie powodzi winą obarczy samorządy

- alarmuje Arkadiusz Kubiaczyk, szef Sekcji Krajowej Pracowników Gospodarki Wodnej NSZZ Solidarność. Dodaje, likwidacja RZGW groziłaby utratą pracy ok. 3 tys. osób. Jego zdaniem rząd ogranicza się do prób zmiany struktury organów gospodarki wodnej – reformy, która nie przystaje w żaden sposób do jej problemów. Uważa, że opracowanie rzetelnego zbilansowania potrzeb i niezbędnych środków na gospodarkę wodną to podstawa.

- Wiemy, że na te zabezpieczenia składa się nie tylko pogłębianie koryt dorzeczy i rzek, ale też prace przy małej retencji – mówi Kubiarczyk. - Obecnie nie buduje się nowych zbiorników wody pitnej, a to jest narastający problem. Obecne jednostki organizacyjne gospodarujące wodą są doświadczone w realizacji swoich zadań i zawsze można je udoskonalić a nie likwidować – dodaje.

W gminie Wilków udało się - po powodzi w 2010 r. odbudować wały przy Wiśle, ale koryto rzeki nadal nie jest pogłębione.

- Zanim rzeka została zabezpieczona nie obyło się bez naszych wielu interwencji i medialnej wrzawy – mówi wójt gminy, Grzegorz Teresiński. - Natomiast nasze sąsiednie gminy na południu nie mają odbudowanych wałów i ich problem jest nierozwiązany – dodaje.

Uważa, że kwestię działań zapobiegających powodziom należy traktować całościowo, a nie wybiórczo, ale przede wszystkim zmienić prawo.

- Wciąż nie ma profilaktyki makro, a władze lokalne nie mają wpływu na to, jakie działania będą podejmowane. Myślę, że całością powinien zajmować się jeden organ

– mówi Grzegorz Teresiński.

 

Ewa Tylus

Powiązane tematy

Komentarze