Informacje

Złoty / autor: Fratria/Mateusz Zelnik
Złoty / autor: Fratria/Mateusz Zelnik

Wywoływanie kryzysu z Turcji

Marek Siudaj

Marek Siudaj

Redaktor zarządzający wGospodarce.pl

  • Opublikowano: 20 sierpnia 2018, 14:07

    Aktualizacja: 20 sierpnia 2018, 15:35

  • Powiększ tekst

Każdy, kto obserwuje rynki finansowe, wie, że panuje tam bardzo silny instynkt stadny. Jest takie powiedzenie, że „z rynkiem się nie wygra”, które raczej nie skłania do indywidualnego podejścia do inwestycji. Wielu więc gra tak, aby znaleźć się po tej samej stronie, co rynek, więc różnego rodzaju plotki i pogłoski często mają znaczenie na rynku finansowym.

Ten mechanizm próbują wykorzystać ci, którzy od pewnego czasu próbują zbudować paralelę między Polską a Turcją. Opiera się ona na teorii, jakoby prezydent Turcji likwidował „niezależne” instytucje, zaś Jarosław Kaczyński albo już szedł w jego ślady, albo za chwilę w tę ścieżkę miał skręcić.

O tym, jak bezmyślna jest teoria o niezależnych instytucjach, już pisałem. Wyszukiwanie podobieństw między sytuacją Turcji a Polski jest po prostu głupie. Ale przecież nie chodzi o to, co jest głupie, liczy się jedynie szansa na ukaranie nieposłusznego rządu Rzeczypospolitej.

Czytaj też Polsko-turecki symetryzm, czyli pomyłka

Do tej pory grana była strategia „ulicy i zagranicy”, ale już wiadomo, że ta koncepcja raczej wspiera PiS niż ujmuje mu punktów. Niewielu jest chętnych do wieszania koszulki z napisem konstytucja na krzyżach, a kolejne pohukiwania Fransa Timmermansa albo nie robią na nikim wrażenia, albo wzmacniają rząd. Stąd pomysł, aby do zdyscyplinowania Polski użyć rynków. Pomysł, wbrew pozorom, wcale nie nowy.

W styczniu 2016 r. agencja Standard&Poor’s niespodziewanie dokonała obniżki ratingu, uzasadniając to niespecjalnie jasnymi dywagacjami na temat Trybunału Konstytucyjnego i mediów publicznych. Problem w tym, że reakcja na ten ruch była odwrotna od zamierzonej – złoty zaczął się umacniać w stosunku do dolara i euro. Wszystko dlatego, że rynek wierzył w ożywienie gospodarcze i zwracał uwagę przede wszystkim na dobre informacje.

Najwyraźniej teraz uznano, że nadszedł właściwy moment. Skala osłabienia liry była tak duża, że cały rynek obserwował to z zapartym tchem. Spory celne między USA a Chinami i Niemcami (bo o niemieckie towary idzie Trumpowi) dodatkowo pogorszyły nastroje na rynkach. Niepokój jest na tyle duży, że odpowiednio spreparowana plotka może uruchomić mechanizm, który mocno osłabi walutę.

Tyle że z Polską na razie nie wyszło. Inwestorzy, mimo wszystko, patrzą też na inne wskaźniki, a te są po prostu dobre. Widać to choćby po dzisiejszych danych o produkcji przemysłowej. Na dodatek nasza gospodarka staje się coraz bardziej stabilna.

W dobie zawirowań wokół Turcji i obaw o przegrzanie niektórych gospodarek regionu Europy Środkowo-Wschodniej ważne staje się nie tylko tempo samego wzrostu gospodarczego, ale także towarzyszące mu zmiany po stronie inflacji, równowagi zewnętrznej, czy rynku kredytowego. Takie zestawienie kreśli polską gospodarkę jako jedną z najstabilniejszych w szerokim gronie rynków wschodzących, do którego wciąż jest często zaliczana – pisze Marta Petka-Zagajewska, szefowa zespołu analiz makroekonomicznych PKO Banku Polskiego, w tekście opublikowanym na portalu wGospodarce.pl.

Czytaj opinię Marty Petki-Zagajewskiej Polska osiąga szybkie tempo wzrostu

Ale, oczywiście, próby przyszycia Polski do Turcji i złotego do liry nie ustają. Dzisiaj np. portal zerohedge.com opublikował materiał na podstawie informacji, jaką uzyskał mailem. Niejaki Murray Gunn, szef działu analiz globalnych Elliott Wave International, próbował odpowiedzieć na pytanie o to, czy Polska będzie kolejną Turcją. Z jego analizki wynika, że jest możliwe dlatego, że rynki akcji zachowują się czasem odwrotnie do tego, co wynikałoby z napływających informacji. Jako przykład pan Gunn dał sytuację z roku 2007, kiedy akcje spadały, choć złych informacji nie było, zaś w 2008 r., kiedy złych informacji była masa, akcje szły w górę.

Trudno traktować poważnie „analizę”, wg której w 2007 r. nie działo się nic złego na rynku akcji. Taką, w której główny wniosek jest taki, że być może coś się zdarzy i może da to jakiś tam efekt. Trudno też nie uśmiechnąć się na ten fragment, że złoty może się osłabić z powodu dobrych informacji. Ale nie sądzę, aby autor tego „arcydzieła” analitycznego brał pod uwagę bezpośrednią reakcję. Idzie o stworzenie wrażenia, że z Polską gospodarką coś jest nie tak. Podobne sugestie, dotyczące polsko-tureckich podobieństw, już pojawiły się na Twitterze na profilach znanych dziennikarzy ekonomicznych, piszących do światowych dzienników ekonomicznych. Wkrótce pewnie pojawią się kolejne, wszystko po to, aby osłabić zaufanie inwestorów do polskiej gospodarki.

Rynek to nie tylko realne wyniki gospodarki, ale także PR. A te sygnały, wskazujące na podobieństwa między Polską a Turcją, które dochodzą także z kraju, są dowodem, że ktoś nam robi zły PR. Dopóki bronimy się dobrymi wynikami, możemy być spokojni. Ale zawsze pojawiają się gorsze dane, a właśnie na taki moment liczy ten ktoś, kto tworzy złą opinię polskiej gospodarki. A wtedy będziemy musieli bardzo uważać na to, co się dzieje.

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.