Informacje

fot. Pixabay / autor: fot. Pixabay
fot. Pixabay / autor: fot. Pixabay

"Odejść od węgla nie da się z dnia na dzień. Róbmy to stopniowo"

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 28 listopada 2018, 14:16

  • 2
  • Powiększ tekst

Rozmowa z Profesorem Wojciechem Nowakiem, dyrektorem Centrum Energetyki AGH. 

Panie Profesorze, jaka jest przyszłość energetyki węglowej. Czy energetyka nazywana „brudną” ma jeszcze sens?

Od 2000 r. moc elektrowni węglowych na świecie uległa podwojeniu. Przede wszystkim po gwałtownym wzroście technologii węglowych w Indiach i w Chinach. W tej chwili ok. 200 GW mocy jest w budowie w oparciu o technologie węglowe. W Europie mówi się jednak co innego – że w zasadzie do 2050 r. węgiel powinien być całkowicie wycofany. Związane to jest oczywiście z tym, aby być poniżej 2 stopni efektu cieplarnianego. Mówi się nawet o 1,5 stopnia Celsjusza. To oznaczałoby, że przez następne 20 lat trzeba będzie zamykać elektrownie węglowe, czyli w przybliżeniu do roku 2040 jedną jednostkę węglową każdego dnia. To nie jest możliwe – popatrzmy na nagłówki gazet, prognozy energetyczne oraz na to co, sugeruje Ministerstwo Energii: aby nie wykonywać gwałtownych, rewolucyjnych zmian, aby działać ewolucyjnie. Ewolucyjnie, czyli stopniowo przechodzić powinniśmy w kierunku nowych technologii, ale nie doprowadzać do tego, aby gwałtownie zamykać elektrownie węglowe.

Kiedy tylko mówi się o elektrowniach węglowych, od razu pojawi się temat problemu zanieczyszczeń, a zwłaszcza CO2. Jak się z nim uporać?

Niby na świecie wszystko idzie w kierunku ograniczenia CO2, tymczasem pomiędzy rokiem 2016 i 2017 emisja CO2 wzrosła o ok. 1,6 proc. Przede wszystkim kosztem energetyki węglowej. Pytanie wobec tego – jeżeli węgiel jest tak mocno w atakowany w Unii Europejskiej, gdzie oprócz Niemiec i kilku innych krajów nikt go nie ma, to w jaki sposób powinniśmy zachować bezpieczeństwo energetyczne Polski? Budujemy elektrownie. To są elektrownie bardzo nowoczesne. Nie budujemy elektrowni prymitywnych, z niskimi sprawnościami, tylko idziemy w kierunku bardzo nowoczesnych bloków energetycznych. Myślę, że pomoże w tym także rynek mocy, dzięki któremu znajdą się środki na inwestycje. Energetyka nigdy nie miała takiej sytuacji jak ma dziś – rynek mocy zapewnia finansowanie bloków energetycznych. Elektrownie, które powstają w tej chwili, są elektrowniami super nowoczesnymi. Takie elektrownie jak elektrownia w Kozienicach, w Jaworznie, w Opolu – niczym nie ustępują osiągnięciom technologicznym całego świata. Nie powinniśmy bać się takich elektrowni. To są elektrownie bardzo nowoczesne, bardzo czyste. Wolę, aby ten węgiel, który pojawia się na rynku choćby tej najgorszej jakości, był spalany w takich blokach energetycznych, a nie w przysłowiowych kopciuchach domowych. To jest jedyna droga, aby uniknąć tej sytuacji, jaką mamy np. w Krakowie – zdjąć najgorsze paliwa z rynku i wprowadzać je do energetyki zawodowej, gdzie my potrafimy spalać je z wysoką sprawnością i w sposób czysty. Jeśli popatrzymy na osiągnięcia nowoczesnych elektrowni węglowych, to emisja z tych elektrowni węglowych jest poniżej tego, co znajduje się w powietrzu (np. w miastach, gdzie użytkowane są piece – przyp. autora). Tak skutecznie potrafimy ten proces doprowadzić do odsiarczania, odazotowania i odpylania. Czyli elektrownie węglowe typu powstająca elektrownia Ostrołęka, to już nie ta bajka, to zupełnie inny poziom technologiczny. To przede wszystkim bardzo wysokie sprawności, a każde podniesienie sprawności to ograniczenie emisji CO2. Idziemy w kierunku poprawienia sprawności wytwarzania energii elektrycznej jako drogi do obniżenia emisji CO2.

Powiedział Pan ostatnio, że bez problemu z CO2 nie byłoby postępu technologicznego?

To prawda. Jak zmusić np. emeryta amerykańskiego, aby wyłożył pieniądze na cokolwiek? Trzeba coś wywołać, żeby to sprowadziło mechanizm postępu technologicznego. A chociażby przez mechanizm CO2. Innymi słowy – wprowadzam limity, wymuszam na spółkach postęp technologiczny. Powstała taka magiczna liczba „550”. Nie wiem, dlaczego nie 500 - brzmiałoby lepiej. Chodzi o 550 g CO2 na KW wyprodukowanej energii. Nie ma żadnego węglowego obiektu w Polsce, który spełnia tę normę. Nawet super nowoczesne bloki tego nie spełnią. Bo nie ma jeszcze takiej technologii węglowej na świecie, która byłaby na poziomie 550. A Europa coraz bardziej będzie zaostrzała przepisy, prawdopodobnie jeszcze może zaostrzyć, co powoduje, że również energetyka gazowa wejdzie w dylemat tego wskaźnika. Co się będzie działo wobec tego? Tę różnicę będzie trzeba kupić. Jeśli te pieniądze zostaną w Polsce to dobrze, ale obawiam się, że nie. W którymś momencie będziemy płacić za to CO2 jako obywatele. W związku z tym bardzo ważne jest, aby te nowoczesne technologie węglowe zbliżały się tymi parametrami do 550. Przypuszczam, że Ostrołęka będzie bardzo blisko. Kozienice są już bardzo blisko. I ta różnica jest niewielka. Ale tu już pozostaje rola nauki. Trzeba będzie jeszcze coś spowodować, aby dojść do „550”.

Jeśli chodzi o CO2 - widać nieprawdopodobną determinację UE, widać determinację wielu krajów. Niektórzy zachowują się bardzo pragmatycznie i raczej specjalnie się tym nie przejmują. Chociażby nasi sąsiedzi na Ukrainie czy w Rosji. Przecież nie ma tam wymogu 550. Czyli co – moje powietrze jest inne niż tam? Przecież to jest emisja transgraniczna. Czy w Stanach Zjednoczonych jest inaczej? No to jeżeli ktoś na pierwszym miejscu stawia gospodarkę i rozwój, tak jak to mówią np. Chińczycy powie: „My spalamy węgiel, bo musimy się rozwijać”. Azja południowa mówi: „My musimy was dogonić, musimy się rozwijać”. Tam limity nie obowiązują, a u nas mają obowiązywać? Jesteśmy w trudnej sytuacji jako kraj Unii Europejskiej, ponieważ nasze bezpieczeństwo energetyczne oparte jest przede wszystkim na węglu.

Nie jesteśmy Skandynawią, gdzie mają dużo wody, mają dużo innych nośników energii, nie jesteśmy Francją, która korzysta z energetyki jądrowej, ani Niemcami, które wprowadzają coraz więcej energetyki odnawialnej. U nas rzeczywistość wygląda inaczej. My w pełnej świadomości dążymy do tego, żeby redukować węgiel, ale nikt nie może wymagać od nas, że zrobimy to z dnia na dzień. Dochodźmy do tego stopniowo, dochodzimy do tego, a przykładem tego jest właśnie Ostrołęka, te nowoczesne bloki. Właśnie rosnąca rola energetyki odnawialnej w Polsce. Ten udział rośnie, rozwijamy ją ciągle.

Czy bezpieczeństwo energetyczne Polski bez węgla jest w takim razie możliwe?

Jeżeli chodzi o moce wytwórcze w Polsce, mówimy o paliwach. Mamy 36 GW jednostek wytwórczych istniejących. Na węglu mamy 26 GW. Na wietrze? Ok 5. Ile na gazie? 2. Ile mamy na biomasie? 0,6. Na wodzie: 2. Jeśli chcemy mówić o bezpieczeństwie energetycznym, musimy pamiętać, że musimy mieć 36 GW. Żeby bezpieczeństwo energetyczne zostało zachowane, węgiel pozostaje cały czas tym podstawowym nośnikiem energii przez najbliższe lata. Energetyka słoneczna – 0,5 MW w Polsce, energia wiatru – dam prognozy z rynku mocy do 2023 roku. Szacuje się, że na turbinach lądowych 1,4GW. Wyłączmy więc wszystkie bloki węglowe, wyłączmy 26 GW. Co nam pozostaje? Kilka gigawatów z odnawialnych źródeł energii. Mówi się, że do roku 2023 ok. 2,1-2,2 GW będziemy mogli zastąpić gazem. Ale nadal pozostaje luka. Oczywiście mówimy o tym, że nowe jednostki powstaną – ok. 8,9 GW. I znowu w tych 8,9 widać, że jest gaz – ok. 4,3 na gazie i 4 na węglu. Ten miks zaczyna się zmieniać w kierunku gazu. To, czego zaczyna ubywać w technologiach węglowych, tego przybywa w technologiach gazowych.

Z doświadczeń jakich krajów powinniśmy korzystać w przypadku budowy elektrowni węglowych?

Budując powinniśmy korzystać ze swoich doświadczeń i tak robimy. Ale nie tylko. Np. elektrownia w Kozinicach jest elektrownią japońską – bliski mi kraj, w związku z tym na pewno będę chwalił, bo wiem jak ta technologia tam była rozwijana i jakie to są nowoczesne rozwiązania. Ale jeżeli popatrzymy na chociażby Jaworzno, budowane już przez polskie firmy – wcale nie ustępuje parametrami jeżeli chodzi o technologie japońskie. Problem jest inny. Odnawialne źródła energii zaczynają coraz bardziej dominować w energetyce polskiej. W tej sytuacji bloki konwencjonalne stoją przed dylematem, muszą być elastyczne. Np. jak wieje, w pierwszej kolejności jest energetyka OZE. W związku z tym bloki musiałyby obniżać swoje obciążenie, a to nie jest dobre dla bloków – jeśli obniżają obciążenie, obniżają sprawność, a wtedy emitują więcej CO2. Być może w przyszłości będzie miejsce dla energetyki jądrowej, mówi się o tym dużo w Polsce. Ale mowa jest o 3 tys. MW i to nie te proporcje. Bloki 200 MW powinny być modernizowane. W sumie w Polsce to jest 10 GW, prawie 48 starych jednostek. Nikt nie mówi o tym, aby te starocie „ciągnąć”. Potrzebne jest to tylko w tym okresie przejściowym, dochodzenia do nowoczesnych rozwiązań technologicznych. Wykorzystujmy jeszcze te bloki, dajmy im możliwość, aby przez najbliższe lata jeszcze mogły pracować, dopóki nie wypracujemy technologii super nowoczesnych. Co będzie za 20-30 lat? Można tylko spekulować. Myślę, że pójdziemy w kierunku niewielkich bloków. Popatrzymy na olbrzymi potencjał elektrociepłowni, olbrzymi potencjał w kogeneracji. Być może tam będzie miejsce dla takiego paliwa jakim jest węgiel, ale też w nowej technologii.

Jak wygląda sytuacja u naszych sąsiadów? Np. Niemcy nadal stawiają na węgiel.

W Niemczech nie buduje się, ale też nie wyłącza się elektrowni węglowych. U nas atakuje się węgiel, a tam odwrotnie. 25 proc. energii wytwarzanej jest z węgla brunatnego, ok. 15 proc energii dostarcza się z węgla kamiennego. Węgiel jest więc ciągle w grze. Jego rola oczywiście maleje, dlatego, że musi konkurować z szybko spadającymi cenami energii odnawialnej i gazu, a cena węgla być może będzie się podnosiła. Oczywiście, jeśli pojawią się ograniczenia w dostawie węgla – zaczynamy już sięgać po węgiel z zagranicy, będziemy obserwować przejście w kierunku gazu.

Dlaczego w takim razie my Polacy boimy się elektrowni węglowych? Skąd ten lęk społeczny przed węglem?

Zawsze boimy się nowości. Jeżeli do tego przekazywany jest nam sygnał, że w miastach jest smog, że umieramy, że umieramy przez węgiel, no to oczywiście każdy przysłowiowy Nowak czy Kowalski powie „Nie chcę, żeby węgiel był spalany”. I nie odróżnia wówczas, czy to jest węgiel spalany w dużej, bardzo nowoczesnej elektrowni od tego, który używany jest w gospodarstwach domowych. Kraków podjął już decyzję o likwidacji palenisk węglowych i biomasowych. Pytanie, które skierujemy do mieszkańca – czy jest gotowy by zlikwidować u siebie opalanie węglem. Nie jest gotowy. Z uwagi na ubóstwo energetyczne, które ma miejsce w naszym kraju. W związku z tym dopuszczamy kotły, nazywamy je nowoczesnymi, co nie jest prawdą. Polak potrafi i obejdzie również te nowoczesne kotły i dalej będzie spalał paliwa niskiej jakości, które są opuszczane do obrotu. Niskiej jakości paliwa nie powinny być opuszczane do obrotu na rynku indywidualnym - niech przejmie je energetyka zawodowa, która to potrafi zrobić. No ale jeśli mamy ubóstwo energetyczne, to trzeba znaleźć takie rozwiązanie, aby tym ludziom pomóc.

Społeczny odbiór węgla jest następujący: „Choruję, bo spalany jest węgiel. Jeżeli spalany jest węgiel, to jestem przeciwko jakiejkolwiek energetyce, w tym energetyce również węglowej, dużej.” Za chwilę temat smogu nieprawdopodobnie w Polsce ruszy, bo mamy już zimę. Jakoś przez lato było spokojnie. Niewiele mówiło się na ten temat. Tych zachorowań jest rzeczywiście dużo, wywołanych przez takie spalanie, podejmowane są działania. W nowopowstałych obiektach powinien obowiązywać zakaz ogrzewania węglem. Od tego jest gaz, od tego są pompy ciepła – nie dopuszczamy węgla do budownictwa indywidualnego. Co robimy w miastach? Absolutnie przewagę powinno mieć ciepło sieciowe. Dostarczamy ciepło z ciepłowni. Z elektrociepłowni, gdzie paliwa są spalane w sposób kontrolowany.

Jak przekonać do tego, co pan mówi, środowiska ekologów, które informują np., że w rejonie elektrowni węglowych rośnie zachorowalność, umieralność? Że grozi nam katastrofa klimatyczna? Jakich użyłby Pan argumentów w tym dialogu?

Kiedy popatrzymy na przyrost energii elektrycznej na świecie – od mocy zainstalowanej w 2017 względem 2016, nigdy nie było tak wielkiego przyrostu mocy jak w elektrowni konwencjonalnej. Tę moc musimy z czegoś wytworzyć. Nie było takiego przyrostu od 20 lat. To trzeba czymś wypełnić. Niech ekolog powie mi „Panie profesorze, przechodzimy na energetykę słoneczną w Polsce”. Dobrze! Spójrzmy za okno, co się dzieje. Możemy? Tak, jak powiedziałem - to nie jest tak, żebyśmy krytykowali, nie wolno nam tego robić. Trzeba widzieć to, co jest, co w kraju się dzieje. Jeśli mamy energetykę taką, jaką mamy, musimy po prostu powoli od niej odchodzić. Co się może pojawić w przyszłości i co może być korzystne jeżeli chodzi o energetykę? Przechodzenie na tzw. Energetykę rozproszoną. Czyli takie centra czy węzły energetyczne, microgridy, klastry energetyczne czy gminy samowystarczalne energetycznie. Myślę, że to bardzo korzystny kierunek, który może być zachętą dla ekologów, aby w to się włączyli.

Na czym to miałoby polegać?

Jeśli (indywidualna osoba – przyp. autora) nie może włączyć się w wielkie bezpieczeństwo energetyczne całego kraju, to być może miejsce jest w gminie? Proszę, aby każdy np. ekolog popatrzył na swoją gminę – jaki potencjał ma moja gmina. Czy ja w mojej gminie mogę spowodować, że będzie rosnący udział energetyki odnawialnej? Czy może w mojej gminie będę mógł skorzystać z zasobów, które są na moim terenie: biomasy, biogazu? Czyli zachęcamy ekologów, aby zajęli się lokalnymi systemami energetycznymi. Pole do działania jest tam ogromne. Proszę pokazać mi rozwiązania technologiczne, proszę pokazać, w jaki sposób ta gmina będzie samowystarczalna energetycznie. Proszę przekonać burmistrza, wójta i być może się to uda lokalnie. W ten sposób rola tych rozproszonych układów będzie rosła, będziemy odchodzić od wielkie energetyki na rzecz tej rozproszonej.

Portal wGospodarce.pl

Powiązane tematy

Komentarze