Informacje

Adam Glapiński/prezes NBP / autor: Fratria
Adam Glapiński/prezes NBP / autor: Fratria

Glapiński: Celem ataku na NBP jest wepchnięcie Polski do strefy euro

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 17 grudnia 2018, 14:27

    Aktualizacja: 17 grudnia 2018, 14:28

  • 2
  • Powiększ tekst

Po raz pierwszy od początków transformacji próbowano zaatakować NBP tak mocno i na taką skalę – mówi Adam Glapiński, szef NBP, w wywiadzie dla tygodnika „Sieci”. I dodaje, że „to sprawa, która musi zastanawiać i która może mieć głębsze przyczyny”.

Dostaję liczne sygnały wskazujące na ciekawe tropy, z których wyłania się szerszy kontekst. Następuje przecież bardzo poważna zmiana naszego otoczenia. Wielka Brytania wychodzi z Unii Europejskiej. Pozostaje wspólnota kontynentalna, z niesamowicie mocną dominacją Niemiec współpracujących z mającą wielkie kłopoty Francją prezydenta Macrona. Jednocześnie strefa euro wciąż ma problemy, nie jest w stanie się zreformować, funkcjonuje od kryzysu do kryzysu. Trudno się dziwić, bo jedna waluta dla krajów tak różnych jak te z Południa i te z Północy zawsze będzie powodowała napięcia oraz nierównowagi. W tej sytuacji potrzebny jest silny ruch do przodu. - mówi w wywiadzie Glapiński.

Jego zdaniem największym sukcesem dla Niemiec, Francji i strefy euro jest wciągnięcie Polski do strefy euro.

Nieprzypadkowo partie opozycyjne umieściły wejście do strefy euro jako drugi punkt swojego programu, zaraz po „depisizacji”. Dla nowej partii Ryszarda Petru to także rzecz najważniejsza. Wszyscy poprzedni prezesi NBP również wspierają ten kierunek, włącznie z moim bezpośrednim poprzednikiem, który w czasie pełnienia funkcji był stanowczo przeciw, a teraz nagle zmienił zdanie – dodaje szef NBP.

Według niego trudno tego wszystkiego nie skojarzyć z atakiem na NBP.

Bo, owszem, po ewentualnym zwycięstwie wyborczym za rok opozycja teoretycznie może rozpocząć marsz w stronę euro, ale bez zmiany prezesa banku centralnego i zmian w Radzie Polityki Pieniężnej nie będzie to ani łatwe, ani proste, ani szybkie. A może w ogóle nie będzie możliwe – mówi w wywiadzie.

Zdaniem Glapińskiego głośna ostatnio sprawa Chrzanowski-Czarnecki stała się pretekstem.

Ktoś jednak dał sygnał, by sprawę KNF rzucić na stół właśnie teraz, siedem miesięcy po nagraniu. Ale wracając do meritum: siły polityczne, które chcą powrócić do władzy, myślą o zapewnieniu swojej dominacji już „na zawsze”, może na dekady. Wejście do strefy euro radykalnie ograniczy polską suwerenność ekonomiczną, co razem z innymi elementami zakotwiczy Polskę na stałe w tzw. głównym nurcie europejskim. Nie będzie już pola manewru – mówi Glapiński.

Zdaniem szefa NBP wejście do strefy euro spowoduje prawie całkowitą utratę suwerenności polityki finansowej.

Brak niezależnej polityki pieniężnej odebrałby nam wielki atut, który dziś mamy, czyli zdolność do amortyzacji wahań koniunktury międzynarodowej. Dziś możemy reagować zmianą kursu złotego, waluty dostatecznie silnej i stabilnej. Po wejściu do euro moglibyśmy reagować jedynie wzrostem bezrobocia, spadkiem aktywności gospodarczej, czyli silnymi wahaniami, a w końcu kryzysami – mówi.

Według niego skorzystają na tym wielkie banki, wielkie instytucje – głównie zagraniczne, którym spadną koszty transakcyjne. Zyskają ludzie bardzo zamożni, inwestujący za granicą.

Często zresztą to są złudzenia. Straciliby ludzie, którzy dużą część dochodów wydają na dobra podstawowe. Nasza gospodarka stałaby się mniej konkurencyjna. W tej sprawie plan polityczny wydaje się jednak ważniejszy. Bo Polska przestałaby być tym niepokornym uczniem, który szybko zyskuje siłę i jednocześnie ma własne zdanie w sprawach gospodarczych, politycznych, wojskowych, i który czasem się buntuje – mówi w wywiadzie.

Zdaniem szefa NBP „strefa euro spłaszcza tempo wzrostu PKB. Nasze marzenie o dogonieniu Niemiec w czasie jednego, dwóch pokoleń stałoby się nierealne. Przecież to, co przeżywamy w Polsce od kilku lat, historyk gospodarczy musi nazwać „cudem gospodarczym”.

Gdyby to się działo w jakimś innym kraju europejskim albo gdzieś w Ameryce Południowej, tak byśmy o tym mówili. Jesteśmy zbyt skromni. Tak szybkie tempo wzrostu, przy stabilnej gospodarce i finansach, jest fenomenem. U nas wszystko odbywa się niemal wzorowo, bez nierównowag. Płace rosną szybko, ale rośnie także wydajność pracy. Mamy bardzo niską inflację. NBP może być z tego dumny, bo to my odpowiadamy za symetryczny rozwój. Polska zaczyna być silnym partnerem. Jeszcze nie jest nim w pełni, ale już widać, że może być. Jeśli zostaniemy wciągnięci do strefy euro, będziemy musieli działać pod dyktando krajów najsilniejszych. To one kierują europejską polityką pieniężną – dodaje.

Glapiński uważa, że dopiero po osiągnięciu 80 proc. niemieckiego poziomu rozwoju pojawiłby się sens ekonomiczny wejścia do strefy euro.

Dziś wejście do euro oznaczałoby koniec marzeń. Oddanie kierownicy. To propozycja może kusząca dla państw niewielkich, które i tak nie mają szans na samodzielność. A my nie jesteśmy na szczęście tacy mali, by porzucić marzenia. My musimy i chcemy stale zabiegać, walczyć o swój status. Dla innych to bywa denerwujące i ja nawet to rozumiem. Widzę to także jako prezes NBP. Bo ja dziś o nic za granicą nie proszę. Dla naszych partnerów to prawdziwy szok. Wcześniej zawsze czegoś chcieliśmy, a dziś to my zaczynamy pomagać, udzielamy kredytów – mówi w wywiadzie.

Odpowiadając na pytania dotyczące tzw. afery KNF uznał, że opublikowanie nagrania rozmowy Leszka Czarneckiego i Marka Chrzanowskiego zbiegło się z narastającymi kłopotami banków tego pierwszego.

Polityka naszego systemu bezpieczeństwa finansowego jest taka sama niezależnie od tego, kto jest właścicielem. Dążymy do tego, by każdy znaczący bank ratować, podtrzymywać. Dopóki jest to możliwe. Dlatego, że w każdym banku depozyty mają zwykli obywatele i polscy przedsiębiorcy – mówi Glapiński.

I dodaje, że – chociaż ma swoją koncepcję – to jako szef banku centralnego nie może o niej mówić.

A w raportach kwartalnych to jest wręcz dosłownie oznaczone kolorami. Ale NBP tylko obserwuje. Dopiero jeśli KNF poddaje bank procesowi naprawczemu, to do nas trafia np. prośba o zwolnienie z rezerwy obowiązkowej, co jest dużą ulgą w razie kłopotów. Może także ostatecznie pojawić się prośba o kredyt refinansowy, co zdarzyło się np. w przypadku SK Banku. Pozwala to na zaspokojenie roszczeń klientów, ratuje płynność i zabezpiecza przed upadkiem – mówi.

Dodaje, że „system reagowania na nieprawidłowości powinien być sprawniejszy i szybszy. KNF słusznie zwracała na to uwagę”. Zwrócił uwagę także na to, że „w interesie całego społeczeństwa” leży rozwikłanie tej sprawy.

Według niego w tej sprawie mogło chodzić „o rozchwianie systemu finansowego”.

Na tyle istotne, aby społeczeństwo to odczuło, a następnie fałszywe ukazanie natychmiastowego wejścia do strefy euro i unii bankowej jako rzekomego gwaranta bezpieczeństwa. Koszty takich działań dla całej gospodarki i państwa byłyby olbrzymie oraz nieodwracalne.

Podtrzymał również pomysł połączenia banku centralnego z KNF.

Wspieram takie oczywiste rozwiązanie od początku swojego urzędowania. KNF jest dziś zbyt słabą instytucją wobec potęgi banków i jak na nasze potrzeby. Połączenie z bankiem centralnym pomogłoby bardzo nadzorowi. Instytucje nadzorcze muszą być sprawne i silne. Większość banków centralnych w UE to także nadzorcy – również Europejski Bank Centralny – mówi Glapiński.

Przy tej okazji mówi także o SKOK-ach:

W SKOK-ach nie ma nic niewłaściwego ani podejrzanego. To, że mniejsze z nich upadają lub są przejmowane, to naturalna cecha rozwoju obecnego rynku finansowego. Następuje szybka informatyzacja rynku, duże banki zyskują coraz większą przewagę. SKOK-i wyrosły na budowie placówek w małych miejscowościach, były blisko ludzi. One swoją historyczną rolę spełniły dobrze, także poprzez ograniczenie zasięgu niesławnych „chwilówek”. Są plany reformy tego sektora, jego większej integracji. SKOK-i to margines rynku, poniżej 1 proc. całego systemu. Ważniejsza jest sytuacja w sektorze banków spółdzielczych – tam potrzebna jest większa integracja. Banki spółdzielcze to już ponad 7 proc. aktywów sektora bankowego.

W wywiadzie odniósł się także do kwestii frankowiczów. Jego zdaniem NBP włączył się – na prośbę prezydenta - w poszukiwanie najlepszych rozwiązań w sprawie kredytów frankowych.

Dużym nakładem sił wypracowano rekomendacje Komitetu Stabilności Finansowej. Ich celem było wprowadzenie mechanizmów ekonomicznych, które skłaniałyby banki do restrukturyzacji walutowych kredytów mieszkaniowych na zasadzie dobrowolnego porozumienia pomiędzy bankami a kredytobiorcami. Restrukturyzacja jest szczególnie zasadna w przypadku kredytobiorców, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji finansowej w niezawinionych przez siebie okolicznościach. Większość rekomendacji udało się wdrożyć. Jednak ostatnia propozycja, dotycząca zmian w Funduszu Wsparcia Kredytobiorców, niestety ugrzęzła w Sejmie. Prezydent nie dysponuje taką siłą, by przełamać opór rozmaitych grup interesów i lobbystów – uważa Glapiński.

I dodaje:

W realnym świecie jest dobra wola, ale są też różne siły o różnych interesach. Ostatecznie rodzi się to, co możliwe. Świat finansów, banków to jest potęga w każdym kraju, a w postkomunistycznej Polsce może szczególnie. W naszym systemie bankowym jest ok. 1,6 bln zł. To prawie 90 proc. PKB. Polityka jest sztuką kompromisu. Moim zdaniem systematycznie poprawie ulega sposób działania wielu instytucji państwa, także wymiar sprawiedliwości, gdzie są nadrabiane kilkudziesięcioletnie zaniechania. Również w systemie nadzoru sporo się dzieje. Po każdym negatywnym zdarzeniu dla klientów instytucji finansowych następuje zmiana regulacji, która zabezpiecza przed kolejnymi takimi sytuacjami. Jeszcze daleka droga, ale idziemy w dobrym kierunku. Na pewno nie powinny się u nas zdarzyć ani polisolokaty, ani kredyty walutowe na taką skalę. Choć na pytanie, dlaczego do tego doszło, powinny odpowiedzieć inne organy państwa.

Szef NBP odniósł się także do informacji o jego spotkaniu z Leszkiem Czarneckim. W wywiadzie mówi, że doszło do jednego takiego spotkania i było ono oficjalne.

Pan Czarnecki odwiedził mnie w moim gabinecie, w rozmowie uczestniczył także prof. Marek Chrzanowski. To była krótka, kurtuazyjna, grzecznościowa rozmowa. Praktycznie cała rozmowa dotyczyła naszych doświadczeń jako wykładowców akademickich i autorów książek – mówi Glapiński.

Bardzo rzadko spotykam się z prezesami banków, najczęściej kurtuazyjnie. My zresztą, jako NBP, nie mamy żadnego wpływu na los poszczególnych banków, poza wspomnianą sprawą zwolnienia z rezerwy banków w procesie naprawczym. My regulujemy tylko sferę makro.

Według niego Chrzanowski popełnił błąd.

Popełnił zasadniczy błąd: rozmawiał w cztery oczy, bez świadka. Psychologicznie to rozumiem: wcześniej odbyło się pewnie kilkadziesiąt spotkań oficjalnych, nagrywanych. To spotkanie nie powinno jednak mieć miejsca – mówił.

I dodaje, że „prawo powinno być twarde, nie powinno rozróżniać barw politycznych. Prof. Marek Chrzanowski od razu podał się do dymisji, czyli w tej sytuacji zachował się właściwie”.

Glapiński oceniając żądania jego dymisji przez opozycję ocenia, że jest to próba podważenia jego autorytetu i prestiżu.

Na początku myślałem, że to może po prostu polityka albo jakieś dawne animozje. Teraz już wszystko układa się w logiczną całość. Chodzi o próbę podważenia mojego autorytetu i prestiżu, by za rok, po ewentualnym zwycięstwie politycznym, próbować się mnie pozbyć, być może za pomocą jakiejś specjalnej ustawy. Bez osłabienia mojej publicznej pozycji to się nie uda, bo zmiana każdego prezesa banku centralnego w trakcie kadencji byłaby skandalem w skali światowej – mówi w wywiadzie.

W rozmowie odniósł się także do zarzutów wobec NBP o ograniczaniu wolności słowa podając media do sądu.

Dla uściślenia: nie media, ale konkretnych dziennikarzy jednego z dzienników i jednego tygodnika. Nie jest też prawdą, jakoby działania NBP, nawet w najmniejszym zakresie, zagrażały wolności mediów. Wolność słowa w Polsce jest osadzona w Konstytucji RP, podobnie jak pozycja Narodowego Banku Polskiego. NBP ani ja osobiście w żaden sposób nie zamierzamy ograniczać wolności słowa, w pełni tę wolność słowa popieramy. Musimy jednak chronić Narodowy Bank Polski przed krzywdzącymi i nieuprawnionymi zarzutami. NBP rutynowo wszczął procedury prawne mające na celu ochronę dóbr osobistych jako instytucji zaufania publicznego. Konieczność obrony dobrego imienia NBP wynika z jego ustrojowej pozycji, z troski o szeroko rozumiane bezpieczeństwo ekonomiczne kraju. Prestiż dobra narodowego, jakim jest NBP, jest niezwykle istotny. Ocenie sądów pozostawiamy to, czy pisanie kłamstw i oszczerstw mieści się w granicach wolności słowa. Poczekajmy na wyrok – mówi szef NBP.

Na zakończenie rozmowy Glapiński zwraca uwagę, że „nawet bez wprowadzania euro opozycja – gdyby wygrała – mogłaby szybko próbować rozwiązania pośredniego, znanego z Bułgarii czy Danii. Chodzi o stałe powiązanie euro ze złotym. To można zrobić bez zmiany konstytucji. Sądzę, że taki właśnie jest plan. Konsekwencje będą prawie takie same jak przy wprowadzeniu euro, a więc dla Polski fatalne. Możliwe jest wszystko, nawet coś, co można nazwać finansowym zamachem stanu”.

Powiązane tematy

Komentarze