Informacje

Ruch "żółtych kamizelek" chce wejść do polityki

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 24 stycznia 2019, 11:40

  • 1
  • Powiększ tekst

Ruch „żółtych kamizelek” ogłosił, że wystawi kandydatów w majowych wyborach europejskich. Według sondażu dla stacji BFM TV lista ta ma szanse na zdobycie 13 proc. głosów, co osłabiłoby partie skrajne, a wzmocniło partię prezydenta Francji Emmanuela Macrona.

Z sondażu ośrodka Elabe, przeprowadzonego dla BFM TV i opublikowanego w środę jeszcze przed oświadczeniem „żółtych kamizelek”, wynika, że ich lista wyborcza znalazłaby się na trzecim miejscu, za prezydenckim ugrupowaniem Republiko Naprzód! (LREM) i Zjednoczeniem Narodowym (dawniej Frontem Narodowym) Marine Le Pen.

Podczas gdy jedni wyrażają satysfakcję ze strukturyzacji niezorganizowanego dotąd ruchu, inni twierdzą, że chodzi tu przede wszystkim o odebranie głosów skrajnej prawicy i lewicy, co przyczyni się do poprawy pozycji partii Macrona.

Na czele listy o nazwie Zbiórka Inicjatywy Obywatelskiej (Ralliement d’initiative citoyenne, RIC) stanąć ma Ingrid Levavasseur, jedna z najbardziej znanych postaci ruchu. Często widziana w telewizji, miała nawet zostać dziennikarką BFM TV, ale zrezygnowała wobec nacisków, a nawet gróźb ze strony niektórych „żółtych kamizelek”.

W środę ogłoszono pierwsze 10 nazwisk z listy, ale kandydatów ma być na niej 79. Tylu posłów po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE powinno przysługiwać Francji w Parlamencie Europejskim. Dotychczas w wyborach do PE głosowano we Francji w ośmiu okręgach wyborczych, tym razem okręgiem wyborczym jest cały kraj.

Chodzi o to, by na liście znaleźli się nie technokraci, ale ludzie, którzy od początku prowadzą mobilizację na ulicach. Odrzuciliśmy już propozycje pewnej liczby celebrytów” - powiedział w wywiadzie dla dziennika „Le Figaro” Hayk Shahinyan, inny znany przedstawiciel „żółtych kamizelek , który ma być szefem ich kampanii wyborczej.

Decyzję o utworzeniu listy działacz tłumaczył tym, że ruch miał trzy możliwości - zignorowanie wyborów, co „pozwoliłoby partiom na ich stare gierki”, albo dołączenie do istniejącej już listy, co równałoby się udzieleniu danej partii poparcia.

Trzecim rozwiązaniem było pozostanie niezależnym i utrwalenie naszego przesłania” - wskazał Shahinyan. Jak dodał działacz, „widzi kandydatów +żółtych koszulek+ również w przyszłych wyborach lokalnych i parlamentarnych.

Do niedawna na pierwszym miejscu w deklarowanych preferencjach wyborczych sondaże umieszczały Zjednoczenie Narodowe. Uważa się, że poprawę swoich wyników LREM zawdzięcza ogłoszeniu przez Macrona „wielkiej debaty narodowej” i jego obecność w mediach po jej rozpoczęciu. Ponadto - jak twierdzą obserwatorzy - Macron i LREM pod wpływem „żółtych kamizelek” zmienili strategię, wycofując się z antypopulistycznych deklaracji i rozwijając tematykę socjalną, wyniesioną przez ten ruch społeczny na pierwszy plan.

Życzę szczęścia +żółtym kamizelkom+ i ich liście - powiedział w BFM TV Nicolas Dupont-Aignan, przywódca niewielkiej partii suwerenistycznej Powstań Francjo (Debout la France, DLF). Zastrzegł, że „ogłoszenie listy nie wystarczy, trzeba mieć jeszcze projekt, osobowości i wszystko to ma być spójne”.

Paryski działacz LREM Guillaume Peyron, odnosząc się w środę wieczorem do wyników sondażu, przyznał, że lista „żółtych kamizelek” „umacnia pozycję zwolenników prezydenta Macrona”.

Politolog Jean-Yves Potel sprecyzował, że lista - nie wiadomo, na ile reprezentatywna dla całego ruchu - odbierze głosy przede wszystkim skrajnie prawicowemu Zjednoczeniu Narodowemu i skrajnie lewicowej Francji Nieujarzmionej (LFI).

Profesor Instytutu Nauk Politycznych w Grenoble Christophe Bouillaud ocenił, że trwa kryzys systemu partyjnego, który z całą siłą ilustrował wybór Macrona na prezydenta i którego innym aspektem jest sam ruch „żółtych kamizelek”.

Wciąż nie wiadomo, czy LREM uda się na trwałe zdobyć pozycję jednej z głównych partii, czy Partii Socjalistycznej i centroprawicowym Republikanom uda się odzyskać dawne znaczenie i czy dojdzie do sojuszu skrajnej lewicy ze skrajną prawicą, dzięki któremu stałyby się główną, jeśli nie jedyną, liczącą się siłą opozycji.

Tym ostrym turbulencjom politycznym nie towarzyszy poważna reforma instytucjonalna - zauważył Bouillaud. Zapowiadana przez Macrona zmiana konstytucji pozostaje w fazie projektu, podobnie jak „referendum inicjatywy obywatelskiej”, stanowiące zasadniczy postulat „żółtych kamizelek”.

Demokracja przedstawicielska przechodzi kryzys, ale nikt nie wie, jak ten proces się zakończy - uznał profesor.

PAP SzSz

Powiązane tematy

Komentarze