Informacje

autor:  	PAP/EPA/LUDOVIC MARIN / POOL
autor: PAP/EPA/LUDOVIC MARIN / POOL

Macron mobilizuje wojsko przeciwko demonstrantom

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 20 marca 2019, 21:17

    Aktualizacja: 20 marca 2019, 21:18

  • 4
  • Powiększ tekst

Żołnierze antyterrorystycznej misji Sentinelle zostaną zmobilizowani do ochrony budynków przed kolejnym sobotnim marszem „żółtych kamizelek” w Paryżu. Prawica uważa, że decyzja rządu zapadła zbyt późno; lewica - że użycie wojska jest nieuprawnione.

Zapowiedź zmobilizowania misji Sentinelle pochwalają przedstawiciele partii prezydenckiej La Republique en Marche (LREM); jej deputowany Didier Baichere nazwał ją „jasną i mocną odpowiedzią rządu na to, co zdarzyło się w sobotę i co nie może się powtórzyć”. Podkreślił, że obecność wojska będzie odciążeniem dla policji, ale żołnierze nie będą czynnie przeciwstawiać się manifestantom.

Według deputowanego centroprawicowej partii Republikanie (LR) Erica Ciottiego „reakcja rządu jest zbyt późna i zbyt chwiejna”. Jego zdaniem przeciwdziałać przemocy należy na długo przed rozpoczęciem manifestacji i wprowadzić w tym celu stan wyjątkowy. Pozwoliłoby to na całkowity zakaz manifestacji, jak i narzucenie aresztu domowego osobom, o których wiadomo, że przygotowują się do użycia przemocy.

Szef skrajnie lewicowej Francji Nieujarzmionej (LFI) Jean-Luc Melenchon napisał na Twitterze, że „niezależnie od okoliczności armia nie może i nie powinna być używana do żadnych działań policyjnych. To nie jej fach. We Francji nie ma wroga wewnętrznego”.

Staczamy się w stronę bardzo niepokojącego reżimu” - napisał deputowany LFI Loic Prud’homme. A inny parlamentarzysta tej partii Eric Coquerel pytał retorycznie: „Czy wzywa się wojsko, żeby strzelało w obronie budynków? Czy +żółte kamizelki+ zrównuje się z terrorystami?”. I odpowiadał: „Ta eskalacja jest całkowicie nieodpowiedzialna”.

Eurodeputowany skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego (RN) Gilles Lebreton skrytykował na Twitterze „wojownicze przemowy (prezydenta Emmanuela) Macrona”, który „bierze siebie za generała walczącego z +żółtymi kamizelkami+. Tylko że chodzi tu o jego własny naród, który doprowadził do ostateczności”.

Wcześniej przywódczyni RN Marine Le Pen oświadczyła w telewizji, że „na cierpienia ludu nie odpowiada się metodami policyjnymi”; przyznając, że wśród „żółtych kamizelek” dochodzi do radykalizacji, obwiniła za to „władze polityczne, które w ogóle ich nie słuchają i nie mają najmniejszej odpowiedzi na ich cierpienie”.

Centrolewica krytycznie patrzy na ruch, który od czterech miesięcy co tydzień zakłóca spokój Francuzów. Redakcja dziennika „Le Monde” pisze w komentarzu, że „ta przemoc jest nie tylko szokująca, ale też nie do zniesienia. Podtrzymuje klimat insurekcji, który wyklucza jakiekolwiek rozwiązanie polityczne kryzysu społecznego, przez jaki przechodzi kraj”. Dziennik dodaje, że przemoc ta „jest samym zaprzeczeniem demokracji” i okrutnie obnaża „bezsilność rządu”.

Żołnierze antyterrorystycznej misji Sentinelle zostaną zmobilizowani, aby chronić budynki rządowe i obiekty, które bywają celem ataków - oświadczył wcześniej w środę rzecznik rządu Francji Benjamin Griveaux.

Wojskowa misja Sentinelle polega na patrolowaniu najważniejszych obiektów w całym kraju i stanowi jedną z metod walki z zagrożeniami terrorystycznymi.

Po sobotnich demonstracjach „żółtych kamizelek”, podczas których doszło do zamieszek, podpaleń i aktów wandalizmu, francuski rząd postanowił podjąć środki nadzwyczajne. Żołnierze z Sentinelle będą w najbliższą sobotę postawieni w stan „podwyższonej gotowości”.

W ostatnią sobotę w Paryżu demonstranci doprowadzili do wielu niebezpiecznych sytuacji i szczególnie dużych zniszczeń; demolowano luksusowe sklepy, biura, siedziby banków, gdzie wzniecano pożary; podpalano również kioski i niszczono wiaty na przystankach. Zdewastowano blisko 100 sklepów; do największych zniszczeń doszło na Polach Elizejskich.

Operację Sentinelle rozpoczęto po ataku na redakcję satyrycznego czasopisma „Charlie Hebdo” w styczniu 2015 r. w Paryżu, w którym zginęło 12 osób. Rozszerzono ją po skoordynowanych zamachach bombowych i strzelaninach w Paryżu z listopada 2015 r., w których zginęło 130 osób.

PAP SzSz

Powiązane tematy

Komentarze