Informacje

autor: PAP/EPA/SEDAT SUNA
autor: PAP/EPA/SEDAT SUNA

Erdogan: bojownicy kurdyjscy muszą opuścić Manbidż

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 14 października 2019, 16:50

  • 0
  • Powiększ tekst

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan potwierdził w poniedziałek konieczność wycofania się bojowników kurdyjskich z miasta Manbidż na północy Syrii, sygnalizując jednocześnie, że jeśli tak się nie stanie, to wkroczą tam do akcji tureckie wojska.

Turcja podjęła 9 października w Syrii zbrojną ofensywę, której zadeklarowanym celem jest wyparcie bojowników kurdyjskiej milicji YPG z przygranicznego pasa na środkowym odcinku granicy turecko-syryjskiej. Wcześniej prezydent USA Donald Trump ogłosił, że zarządził opuszczenie dwóch tamtejszych amerykańskich wojskowych posterunków obserwacyjnych. Waszyngton zapowiada wycofanie z północnej Syrii całości swych sił, liczących obecnie tysiąc żołnierzy.

Nasze porozumienie ze Stanami Zjednoczonymi przewidywało, że organizacje terrorystyczne opuszczą Manbidż w ciągu 90 dni. Upłynął jednak rok i one wciąż tam są - powiedział Erdogan dziennikarzom w porcie lotniczym w Stambule przed udaniem się z wizytą do Azerbejdżanu.

Turcja uważa YPG za odgałęzienie zakazanej przez jej władze Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) i tym samym za ugrupowanie terrorystyczne. Ankara chce osiedlić w rejonie Manbidżu przebywających na tureckim terytorium arabskich uchodźców z Syrii.

My, jako Turcja, nie wejdziemy do Manbidżu gdy zostanie opuszczony. Udadzą się tam faktyczni gospodarze tych terenów, Arabowie z lokalnych plemion. Naszą rolą jest osiedlenie ich i zapewnienie im bezpieczeństwa” - dodał turecki prezydent.

Zapytany o zawarte przez Kurdów z rządem w Damaszku porozumienie o wejściu wojsk syryjskich na zagrożone turecką ofensywą tereny Erdogan odparł, że nie oczekuje pojawienia się jakichkolwiek problemów w mieście Ajn al-Arab (kurd. Kobane), a prezydent Rosji Władimir Putin jest „pozytywnie nastawiony” do tej sprawy.

Erdogan oświadczył w niedzielę, że celem tureckiej ofensywy jest opanowanie szerokiej na około 30 kilometrów syryjskiej strefy przygranicznej od miasta Ajn al-Arab na zachodzie po miasto Hasaka na wschodzie.

Czytaj także:Jak UE odpowie na działania Turcji w Syrii?

Skupiliśmy się najpierw na 120-kilometrowym odcinku między (miastami) Ras al-Ajn i Tel Abjad. W ten sposób rozdzielimy na dwie połowy wykorzystywany przez terrorystów 480-kilometrowy korytarz. Potem przejmiemy kontrolę nad Hasaką po jednej stronie i Ajn al-Arab po drugiej i zakończymy całą operację - powiedział Erdogan na konferencji prasowej w Stambule.

Manbidż leży na zachód od tej strefy, już na prawym brzegu Eufratu.

Syryjskie wojska mają teraz obsadzić pas wzdłuż przebiegającej równolegle do granicy z Turcją samochodowej trasy szybkiego ruchu M4 na jej liczącym 400 kilometrów długości odcinku między Manbidżem na zachodzie i Al-Malikiją (kurd. Dajrik) na wschodzie. Syryjskie państwowe media poinformowały w poniedziałek o wejściu żołnierzy do dwóch leżących na trasie M4 miast: Tel Tamer i odległego od niego o setki kilometrów Ajn Issa. Oficjalne źródła kurdyjskie na razie tego nie potwierdziły.

PAP, KG

Powiązane tematy

Komentarze