Opinie

Fot.Aurileide/sxc.hu
Fot.Aurileide/sxc.hu

Na embargu na polskie mięso korzysta ukraiński monopol

Ewa Tylus

Ewa Tylus

Dziennikarka "Gazety Bankowej" i "wGospodarce.pl"

  • Opublikowano: 18 kwietnia 2014, 17:47

  • 6
  • Powiększ tekst

W Ministerstwie Rolnictwa w środę na śniadaniu prasowym nazwanym „śniadanie z wieprzowiną" minister Sawicki przyjmował ambasadorów z krajów, w których utrzymany jest zakaz sprzedaży polskiego mięsa wieprzowego: z Białorusi, Ukrainy, Rosji, ChRL, Japonii i Korei Południowej. Był także ambasador z Wietnamu (tam nie wprowadzono embarga). Goście jedli polskie mięso jednocześnie rozmawiając o „problemach wynikających z dwóch przypadków afrykańskiego pomoru świń (ASF) u dzików znalezionych przy granicy z Białorusią”. Niestety nie zadeklarowano żadnego terminu zniesienia zakazów.

Natomiast innym palącym problemem jest to, dlaczego Ukraina do tej pory od 7 lat nie zniosła swojego zakazu importu wołowiny z Polski na rynek ukraiński. Teraz ze strony Ukrainy mamy nałożone dwa embarga – na mięso wołowe i wieprzowe. Oficjalnie: jedno – z powodu zarażonych dzików, drugie...szalonych krów. Polska wołowina jest konkurencyjna i potrzebna na Ukrainie, zwłaszcza, że tam ceny różnych produktów zmieniają się z dnia na dzień. Na Ukrainie największym wytwórcą mięsnym jest spółka APK Invest Group,  której udziały ma Borys Kolesnikow z Partii Regionów, były wiceminister w rządzie Azarowa, który później jako minister infrastruktury był odpowiedzialny za organizację Euro 2012 na Ukrainie. To polityk biznesmen z rejonu Donbasu, swego czasu mocno związany z ekipą z otoczenia Janukowycza. APK Invest Group osiąga coraz większe zyski. Swoje wyroby wysyła też na eksport. Polscy przedsiębiorcy z branży mięsnej nie rozumieją embarga uzasadnianego zagrożeniem, którego nie udowodniono. Tym bardziej, że na Ukrainie trudno o wołowinę dobrej jakości.

To, kiedy polska wołowina będzie przyjmowana z powrotem zależy teraz od obecnych władz kraju. Strona ukraińska od 7 lat uzasadniała zakaz wwozu do swojego kraju naszej wołowiny występowaniem choroby BSE (szalonych krów), mimo że Światowa Organizacja Zdrowia Zwierząt (OIE) uznaje Polskę za kraj o kontrolowanym ryzyku wystąpienia tej choroby.

- Sprawa zniesienia zakazu jest zgłaszana przez stronę polska od szeregu lat na różnych szczeblach (po raz ostatni - podczas rozmów prowadzonych przez Podsekretarza Stanu Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, podczas rozmów w Ministerstwie Polityki Rolnej i Gospodarki Żywnościowej Ukrainy 22 maja ub. roku w Kijowie). Pomimo tego Ukraina nie znosi embarga a problem pozostaje nierozwiązany – informuje Ministerstwo Rolnictwa.

Podczas spotkania przedstawicieli służb weterynaryjnych obu krajów w maju 2013 r. w Kijowie strony polska i ukraińska uzgodniły przeprowadzenie audytu obejmującego cały system nadzoru weterynaryjnego na przełomie września i października 2013 r. Wymagany przez stronę ukraińską, wypełniony kwestionariusz dotyczący polskiego systemu nadzoru weterynaryjnego, został przekazany przez polski Główny Inspektorat Weterynarii jeszcze w pierwszym kwartale 2013 r. Po tym, na prośbę strony ukraińskiej termin audytu został przesunięty.

Ukrainę reprezentował na spotkaniu przy śniadaniu radca handlowy w ambasadzie Ukrainy Rusłan Perun. Podkreślał „dalszą, niezbędną wymianę informacji i dokumentów w celu lepszej oceny bieżącej sytuacji epizootycznej w związku z ASF”. Przy stole po prawej stronie minister Sawickiego siedział ambasador Rosji w Polsce Aleksander Aleksjejew. Na śniadaniu nie poruszano natomiast kwestii zakazu importu polskiej wołowiny. Rusłan Perun w telefonicznej rozmowie odmówił udzielenia odpowiedzi na temat ukraińskiego rynku mięsa oraz przodujących tam firm, w tym APK Invest i embarga na polską wołowinę, twierdząc, że właściwym adresatem pytań są ukraińskie służby weterynaryjne.

Powiązane tematy

Komentarze