Opinie

Fot. Freeimages
Fot. Freeimages

Nie rzucim ziemi?

Rafał Zaza

Dziennikarz i publicysta ekonomiczny

  • Opublikowano: 5 maja 2014, 10:50

  • 10
  • Powiększ tekst

Polska jest jednym z najbiedniejszych krajów europejskich, obok Bułgarii, Rumunii, a ostatnio i Grecji. Nic dziwnego, bo kolejne rządy sukcesywnie wyzbywają się możliwości pomnażania majątku narodowego. Do sprzedania pozostały lasy i.. ziemia rolna.

Warto o tym często pisać i przypominać: od 1 maja 2016 roku „zagranica” będzie mogła bez ograniczeń kupować polską ziemię. Minie wówczas dwunastoletni okres ochronny na swobodny obrót ziemią rolną w Polsce. Cześć rolników już dziś podnosi alarm i protestuje. Domaga się konstytucyjnej blokady sprzedaży. Milczy na ten temat „ich partia” - PSL. Były Minister Rolnictwa Stanisław Kalemba restrykcyjnie przestrzegał terminów likwidacji preferencji przy zakupie ziemi przez Polaków. Nie jest to powszechna wiedza, ale od stycznia 2014 r. skończyła się możliwość preferencyjnego oprocentowania kredytów dla rolników na zakup ziemi. Straciło bowiem moc unijne zezwolenie na stosowanie pomocy państwa na zakup nieruchomości rolnych w okresie od dnia 1 stycznia 2010 r. do dnia 31 grudnia 2013 roku. Rolnicy zdają sobie nie uświadamiać, że lokalny, polski parlament już niewiele może zrobić w tej sprawie. Udostępnienie sprzedaży ziemi po okresie przejściowym było jednym z warunków przyjęcia Polski do Unii Europejskiej. Czas jednak szybko leci, a okres przejściowy już raz został wydłużony. Po wysokich wzrostach cen w ostatnich latach, ziemia stała się zbyt droga dla przeciętnego rolnika. Agencja Nieruchomości Rolnych (ARN) sprzedaje ją średnio po ok. 22 tys. zł za hektar. Na rynku trzeba zapłacić jeszcze więcej, o ok. 4,5 tys. złotych. Problem w tym, że dobrej ziemi w zasobach ARN nie ma zbyt wiele, chociaż Agencja deklaruje, że stara się jej jak najwięcej upłynnić. Podobno - Polakom. NIK skontrolowała zakup ziemi przez cudzoziemców w latach 2011-2013. Okazało się jednak, że przez podstawione osoby lub spółki z udziałem polskim, tylko w tym okresie cudzoziemcy kupili już co najmniej 3 tys. ha państwowej ziemi z zasobów ANR. Nawet po aprecjacji cen polska ziemia jest atrakcyjna dla cudzoziemców. Tym bardziej, że w ich macierzystych krajach – inaczej niż w Polsce – mogą ją nabywać tylko rolnicy, a nie tzw. inwestorzy, czyli każdy, kto dowiezie gotówkę. Ten sam Stanisław Kalemba, o którym mówi się, że jako minister niewiele zrobił dla rolników, przyznał kiedyś na antenie radiowej Jedynki:

  • Mamy problem z wykupem ziemi przez podstawione osoby. Posługiwanie się tak zwanymi "słupami" miało być formą obejścia polskiego prawa przez cudzoziemców - stwierdził. - Problem słupów jest realny, ale występuje od kilkunastu lat - dodał.

Polska nie jest jedynym krajem postkomunistycznym, który ma uwolnić zasoby ziemi. W Bułgarii nabywanie przez obcokrajowców próbowano przedłużyć do 2020 roku. Nie udało się; nałożone przez chwilę przez rząd ograniczenia uchylił ich Trybunał Konstytucyjny.

W Rumunii tuż przed otwarciem rynku uchwalono nowe prawo, które nie zakazuje zbywania ziemi cudzoziemcom, ale im to znacząco utrudnia. Nowe przepisy preferują jako nabywcę działek dotychczasowych dzierżawców oraz sąsiadów. Niemniej już 700 tys. hektarów (8,5 proc. areału) trafiło w tym kraju do obywateli Włoch, Niemiec oraz krajów arabskich. Uwolnienie rynku ma nastąpić także na Słowacji, w Polsce, Węgrzech, Litwie i Łotwie.

tytuł

Źródło: ANR

Powiązane tematy

Komentarze