Opinie

Fot. Ralf Lotys (Sicherlich)/Wikipedia
Fot. Ralf Lotys (Sicherlich)/Wikipedia

Jak długo opisywanie wyludniania się Polski będzie nazywane „szkalowaniem” kraju?

Cezary Mech

Cezary Mech

Dr Cezary Mech, prezes Agencji Ratingu Społecznego, absolwent IESE, były zastępca szefa Kancelarii Sejmu, prezes UNFE, podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów

  • Opublikowano: 8 stycznia 2013, 13:40

    Aktualizacja: 8 stycznia 2013, 13:41

  • 2
  • Powiększ tekst

Obecnie obłudnie stwierdzamy, że nie mamy pieniędzy na ulżenie doli rodzin wielodzietnych. Za chwilę jednak usłyszymy że tragedia bezdzietności Narodu jest tak duża, że należy przeznaczać olbrzymie kwoty na wsparcie imigracji, zabiegi in vitro, oraz uznać eutanazję bezproduktywnych staruszków jako działanie przywracające im godność

Okazuje się że zapaścią demograficzną w Polsce zaczyna coraz szerzej interesować się nawet zagranica. Tylko czekać aż kolejne firmy będą informowały o wycofywaniu się z Polski ze względu na brak perspektyw biznesowych, w sytuacji kiedy dyskontując przyszłe zyski zauważą, że brak rozwoju rynku je ograniczy, a ryzyka które ten proces niesie spowodują że inwestycje w naszym kraju nie będą miały pozytywnego NPV.

O wyludnianiu Polski pisze wprost popularny na wyspach The Sun. Przedstawiając Łódź jako miasto beznadziei, z którego młodzież wyjechała za granicę za pracą i gdzie główna ulica, w trzecim co do wielkości mieście w Polsce, przedstawia wstrząsający widok opuszczonego miasta. Ukazuje sceny, których nie było od czasu zakończenia II wojny światowej, takie jak zawalające się, opuszczone budynki, oraz obrazy biednych i starszych ludzi stojących w kolejce aby kupić chleb. Na pytanie dlaczego to historyczne miasto, które przetrwało liczne wojny, jest pozbawione życia pada odpowiedź, że dziewięć lat po wejściu do Unii Europejskiej Polska stoi w obliczu narodowego kryzysu wyludnienia. Wg tabloidu ten proces widać na prawie każdym rogu ulicy dumnego miasta Łodzi, które przetrwało Hitlera, a obecnie stoi w obliczu bardziej destrukcyjnego zagrożenia. Nawet dla Anglików silnie to kontrastuje z obrazem Łodzi która tak ciężko pracowała, aby odbudować się po II wojnie światowej. Kiedy to Łódź stała się kwitnącym miastem przemysłowym które nawet zagranica nazywała „polskim Manchesterem”. Niestety ale w dobie transformacji zamknięto fabryki, a bezrobocie rozładowano wypychając obywateli za granicę. Pielęgniarki wysłano do Niemiec, podczas gdy pracowników technicznych do Anglii. W artykule łodzianki skarżą się że w ich mieście trudno nawet znaleźć męża. Nie dziwmy się zatem że wyjeżdżają za granicę i aż 1/3 dzieci w Anglii mają z obcokrajowcami.

Statystyki brytyjskie z 2011 r. ukazały ponadto, że Polacy są drugą zagraniczną społecznością w Wielkiej Brytanii. Stanowią oni znaczną część osób Anglii i Walii, którzy urodzili się poza granicami Wielkiej Brytanii – przy czym więcej niż połowa liczby przybyła w ciągu ostatnich dziesięciu lat. O ile oficjalne dane mówią o 600 tyś. Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii to wszystko wskazuje na to że jest to ilość niedoszacowana. The Sun cytuje statystyki europejskie wg których do 2060 r. ludność Polski zmniejszy się o 20 procent, a na jednego pracownika będzie przypadało dwóch emerytów. Łódź jest jednym z najszybciej wyludniających się miast w kraju i ma stracić prawie jedną czwartą ludności do 2035 r. kiedy to  blisko połowa ludzi to będą osoby w okresie nieproduktywnym. Cytowany dyrektor Biura Strategii Łodzi Tomasz Jakubiec przyznaje, że starzenie się ludności i emigracja stwarzają problemy, a ksiądz Jan Kaczmarczyk ukazuje ogrom tragedii rodziny: „Z mojego doświadczenia wynika, że jeśli mąż wyjeżdża na krótki czas, to małżeństwo to przetrzymuje. Jeśli wyjeżdża na długi czas, prawie zawsze kończy się źle.”

Jaka jest reakcja na ten obraz wymierającej Polski – uznanie jego jako „szkalowanie” Łodzi, zamiast opamiętanie i wprowadzenia koniecznych działań prorodzinnych, oraz tworzących miejsca pracy w Polsce. W następnym kroku politycznego samobójstwa należy się spodziewać propagowania „drogi brytyjskiej” sprowadzenia do Polski imigrantów aby „na nas pracowali”. Gdyż już 15 sierpnia weszła w życie nowa ustawa o obywatelstwie polskim zgodnie z którą każdy cudzoziemiec będzie mógł otrzymać obywatelstwo jeśli zdecyduje tak prezydent. Nowa ustawa o polskim obywatelstwie daje szerokie uprawnienia prezydentowi w zakresie jego nadawania, tak że obecnie każdy cudzoziemiec będzie mógł złożyć podanie i jeśli zostanie ono pozytywnie rozpatrzone, to zostanie mu wręczony polski paszport. Poprzednia ustawa przewidywała bardziej restrykcyjne przepisy, gdyż obywatelstwo mogła otrzymać osoba, która zamieszkiwała 5 lat na terytorium Polski, lub co najmniej od 3 lat była w związku małżeńskim z polskim obywatelem, a prezydent mógł nadać obywatelstwo w specjalnym trybie, ale tylko w wyjątkowych sytuacjach.

Obecnie obłudnie stwierdzamy że nie mamy pieniędzy na ulżenie doli rodzin wielodzietnych. Za chwilę jednak usłyszymy że tragedia bezdzietności narodu jest tak duża, że należy przeznaczać olbrzymie kwoty na moralnie wątpliwe zabiegi in vitro, oraz dopuścić proces eutanazji, aby pozbawić się konsekwencji utrzymywania nieproduktywnych staruszków. Ponadto po zestarzeniu się pokolenia wyżu solidarnościowego, wszyscy się obudzą wylewając hektolitry krokodylich łez, a media zaczną nagłaśniać nie konieczność sprowadzenia z powrotem polskich imigrantów, lecz wsparcia napływu na ziemie polskie milionów imigrantów, co zresztą i tak się w Polsce dzieje na masową skalę.

Z tego punktu widzenia polityka wypychania nielicznych roczników młodzieży za granicę, liczenie na to że w przyszłości ubytek dzieci zrekompensuje nam napływ imigrantów, w sytuacji gdy nie tworzymy miejsc pracy nawet dla własnych obywateli jest trudno wyobrażalną krótkowzrocznością. Za którą przyjdzie nam zapłacić cenę nie mniejszą niż naszym przodkom w czasach saskiego rozpasania.

Powiązane tematy

Komentarze