Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Polska pożyczka dla Ukrainy: Dobra pani Ewa jedzie do Kijowa

Piotr Jakucki

Piotr Jakucki

Dziennikarz i publicysta, m.in. „Nowy Świat”, „Gazeta Polska”, w latach 1995-2010 redaktor naczelny tygodnika „Nasza Polska”, „Głos Polski” (Kanada), „Goniec” (Kanada), „Kurier Chicago” (USA), korespondent radia „Sami Swoi. W porannym rytmie” (Chicago).

  • Opublikowano: 27 stycznia 2015, 08:10

    Aktualizacja: 27 stycznia 2015, 08:12

  • 7
  • Powiększ tekst

Gdy trwały górnicze protesty, to różne telewizje na okrągło mówiły, jak to nierentowne kopalnie są balastem dla Polaków, o których dobrą kondycję finansową dba rząd Ewy Kopacz.

Jednocześnie słyszeliśmy o trudnej sytuacji społecznej i gospodarczej, ale to chyba tylko wroga propaganda, ponieważ pani premier wraz z liczną delegacją podczas odbytej w tych dniach oficjalnej wizyty na Ukrainie i spotkaniach z prezydentem Petrem Poroszenką i premierem Arsenijem Jaceniukiem poinformowała, że z kieszeni polskiego podatnika ukraińskiemu małemu i średniemu biznesowi zostanie przekazane 100 milionów euro. Na potrzeby propagandy nazwano to kredytem udzielonym na dziesięć lat, mimo że Kijów ma wiarygodność finansową równą zeru.

Sprawa jest dla mnie skandaliczna, gdyż nie popieram pompowania moich pieniędzy w neobanderowski układ rządzący w Kijowie. Opowiadam bzdury? Gram na antyukraińskich fobiach? No to ciekaw jestem, czy pani premier podczas spotkań z Poroszenką, Jaceniukiem i ukraińskimi parlamentarzystami na pewno nie wiedziała o wystąpieniu ukraińskiego prezydenta z 25 września 2014 roku, gdy stwierdził, że UPA broniła swojego kraju. „Na moim wystąpieniu inaugurującym prezydenturę i na Dniu Flagi Państwowej UPA była wspominana jako przykład bohaterów. Takie jest właśnie moje stanowisko.” – nie pozostawił wtedy złudzeń Poroszenko. Czy Ewa Kopacz wie, że na Ukrainie świętem narodowym, ustanowionym zresztą przez prezydenta Poroszenkę, jest dzień 14 października, czyli data utworzenia UPA? No i czy wie, że Bandera jest bohaterem narodowym Ukrainy, i że na Wołyniu i Podolu cmentarze polskich ofiar ludobójstwa bandytów z OUN-UPA zarastają chwastami, a krzyże na ich zbiorowych mogiłach są niszczone przez Ukraińców? I czy wie, że podczas happeningu w kijowskim lokalu Bar Hot, gdzie wręczono prześmiewcze nagrody „Watnika Roku”, jednym z serwowanych poczęstunków było mięsne danie, któremu nadano nazwę „rzeź wołyńska”?

Pytania to retoryczne, bo pani premier doskonale zdaje sobie z tego sprawę, tyle że poruszanie niewygodnych kwestii jest dla niej, prezydenta, rządu, koalicji i opozycji w parlamencie nie do pogodzenia z obowiązującą proukraińską poprawnością polityczną, która w imię „wspomagania demokracji” udaje, że nie pamięta o męczeństwie naszych rodaków na Kresach. Dlatego też próżno szukać w relacjach z tej wizyty informacji o zabiegach szefowej rządu, by Kijów uderzył się w piersi za te zbrodnie i w końcu uznał je za ludobójstwo. Jeśli jednak Poroszenko nie zrobił tego w czasie wystąpienia w polskim sejmie używając zaledwie słowa „tragedia”, to nie ma o czym mówić. Zresztą politycy polscy nie są lepsi. Pamiętam to oburzenie w sejmie, gdy Solidarna Polska chciała określić w specjalnej uchwale rzezie na Kresach mianem ludobójstwa. Jakież to się wówczas podniosło larum ze wszystkich stron. Ostatecznie większość uznała, że mordowanie całych wsi polskich, piłowanie ofiar żywcem, rozcinanie brzuchów ciężarnym kobietom, palenie żywcem etc., to nie było ludobójstwo, tylko „czystki etniczne o znamionach ludobójstwa”. To tak jak nazywanie zbrodniarzy niemieckich „nazistowskimi”…

Niech więc nie dziwi to, że premier Kopacz złożyła wieniec na Majdanie, ale nie znalazła czasu na spotkanie się z polską społecznością, czy odwiedzenie miejsc polskiej martyrologii, przede wszystkim odległego zaledwie o kilkadziesiąt minut jazdy samochodem od Majdanu Polskiego Cmentarza Wojennego w Kijowie-Bykowni, na terenie którego pochowani zostali polscy oficerowie, policjanci, urzędnicy i samorządowcy z tzw. ukraińskiej listy katyńskiej, zamordowani przez sowieckie NKWD. Nie odwiedziła także masowych mogił ofiar ludobójstwa dokonanego przez UPA, do tradycji której odwoływał się i lider „pomarańczowej rewolucji” Juszczenko, a dziś odwołują się obecni przywódcy Ukrainy oraz liczne partie polityczne, w tym Partia Radykalna Ołeha Łaszki wchodząca po przyspieszonych wyborach parlamentarnych w październiku 2014 w skład koalicji rządowej gabinetu Jaceniuka. Tego nie ma, jest za to przyjmowanie „bojowników Majdanu” do Polski, różnorakie preferencje dla nich, w tym opieka medyczna i to w czasie gdy nasi obywatele czekają miesiącami na dostęp do tych usług. Trafnie rzecz ujął ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: „Ukraińscy oligarchowie, z których każdy po 1991 r. w wyniku układów mafijnych i „szemranych geszeftów” zbił fortunę od kilku do kilkunastu miliardów (uwaga! - miliardów, a nie milionów) dolarów, nie kwapią się do tego, aby przynajmniej częścią swoich majątków podzielić się z narodem. Nie finansują także ukraińskich szpitali czy domów pomocy społecznej, nie kupują nawet żołnierzom walczącym na Donbasie butów czy ciepłej odzieży na zimę. To samo dotyczy także tych oligarchów, którzy trzęsą sprawami politycznymi kraju. Wystarczy wspomnieć takie osoby jak gubernator (czytaj: samodzielny arcyksiążę) Dniepropietrowska i przewodniczący Zjednoczonej Wspólnoty Żydowskiej Ihor Kołomojski, „gazowa księżniczka” Julia Tymoszenko czy „król czekolady”, a obecnie prezydent, Petro Poroszenko. Dla tych ludzi podarunek od pani premier Ewy Kopacz to zaledwie kwota na drobne wydatki. Jednak w Polsce pieniędzy tych komuś z pewnością zabraknie. Jak znam życie, to przede wszystkim tym najbiedniejszym. Łatwo się o tym przekonamy w ciągu najbliższych miesięcy, gdy premier Kopacz i jej ministrowie np. rodzinom wielodzietnym lub osobom niepełnosprawnym lub też robotnikom z „wygaszanych” państwowych fabryk i kopalń będą powtarzali jak mantrę: „nie ma pieniędzy, nie ma pieniędzy, nie ma na nic pieniędzy”. Nie ma? Ale dla kompletnie niewiarygodnych biznesmenów znad Dniepru i Dniestru jakoś się w budżecie nad Wisłą one znalazły.”

I pewnie jeszcze nie raz się znajdą. U nas w końcu mamy postęp, nie to co na Węgrzech lub w Czechach, gdzie niedawno prezydent Milosz Zeman w ostrych słowach odpowiedział grupie Ukraińców, którzy wysłali do niego list „w obronie Stepana Bandery": „Czy znacie rozkaz Bandery: „Zabijcie każdego Polaka między szesnastym a sześćdziesiątym rokiem życia?”. Jeśli nie znacie, nie jesteście Ukraińcami. A jeżeli znacie, to czy się z nim zgadzacie, czy nie? Jeżeli się zgadzacie, tu kończy się nasza dyskusja”.

Powiązane tematy

Komentarze