Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Wojna we współczesnym świecie – czy zakończyła się era otwartych konfliktów zbrojnych?

Przemysław Gawryś

Przemysław Gawryś

Student Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni, miłośnik wojska, historii i polityki. Zdobywca głównej nagrody w konkursie wGospodarce.pl, WarBook i AMW "Wojna, Ekonomia, Historia".

  • Opublikowano: 4 czerwca 2015, 17:37

  • Powiększ tekst

Niedawny konkurs organizowany przez portal wGospodarce.pl, wydawnictwo WarBook oraz Akademię Marynarki Wojennej „WOJNA-EKONOMIA-HISTORIA” cieszył się sporą popularnością wśród studentów. Dziś możemy zaprezentować pracę laureata głównej nagrody w tym konkursie. Gratulujemy zwycięzcy zaś naszym czytelnikom życzymy przyjemnej lektury!

Chociaż wojna zdaje się towarzyszyć ludzkości od początku jej dziejów, nieustannie podlega ona procesowi ewolucji. Od czasów antycznych potrafiła ona przybie-rać najróżniejsze formy. Najprostszy podział wojen to podział na konflikty zewnętrzne (dwóch lub kilku państw) lub wewnętrzne, tj. wojny domowe. Czasem jednak ciężko stwierdzić, którą z form dany konflikt bardziej przypomina, co jest coraz częstszym problemem współczesnego świata.

Wiek XX. przyniósł ludzkości niespotykane dotąd w skali ofiar i konsekwencji zeń wynikających doświadczenia – dwie krwawe wojny światowe. Wstrząśnięte tymi wydarzeniami narody zgodnie i niemal jednogłośnie zdecydowały się na znaczne rozwinięcie prawa międzynarodowego, które miałoby zapobiec podobnym konfliktom w przyszłości. Podstawą powojennego systemu zapobiegania konfliktom miała być Organizacja Narodów Zjednoczonych na poziomie instytucjonalnym. W 1949 r. ukazały się również cztery konwencje genewskie. Zgodnie z ich narracją każda wojna inna niż obronna jest bezprawna. Określono w nich też szczegółowo prawa kombatantów (stron walczących), rannych, jeńców czy personelu medycznego i duchownego podczas konfliktów wojennych i po ich zakończeniu.

Jednak już podczas zimnej wojny konwencje genewskie okazały się niewystarczające. Konkretnie – problemy zaczęła stwarzać klasyfikacja danych konfliktów jako międzynarodowe bądź niemiędzynarodowe. W wojnie koreańskiej lat 1950-1953 koreańscy komuniści z północy zaatakowali antykomunistyczne południe kraju. Od początku północ liczyć mogła na poparcie ZSRR i komunistów chińskich (szczególnie ci drudzy licznie zasilali wojska północy, jako „ochotnicy”, wysyłani tak naprawdę przez maoistów). Mimo angażowania się w konflikt sił trzecich, faktycznie była to jednak raczej wojna domowa, która przeszła w konflikt międzynarodowy, kiedy koalicja pod flagą ONZ (zdominowana przez Amerykanów) wsparła południe.

Podobnie było w przypadku wojny wietnamskiej. Północny Wietnam od początku mógł liczyć na wsparcie Chin i ZSRR, a południe na pomoc amerykańską. W pierwszej fazie wojny był to jednak konflikt domowy.

W związku z sytuacją, kiedy dwa światowe mocarstwa rywalizowały ze sobą przy użyciu sił mniejszych, wspieranych lub uzależnionych od siebie państw, w 1997 r. do konwencji genewskich dołączono dwa protokoły dodatkowe. Pierwszy precyzował prawa humanitarne podczas konfliktów międzynarodowych, a drugi w czasie konfliktów niemiędzynarodowych.

Skomplikowane powojenne prawo międzynarodowe wymusiło na państwach nowe metody walki. Na znaczeniu zyskały w dużej mierze gospodarcze środki nacisku, po które zaczęto sięgać coraz częściej. Przykładem niemilitarnych metod, jakimi pań-stwa mogą wpływać na inne kraje są różnego rodzaju sankcje ekonomiczne. Mogą to być: embarga (zakaz przewozu danego dobra), kontyngenty (określenie maksymalnej ilości danego dobra, jaką można wwieźć lub wywieźć), cła (opłaty za przewóz dóbr) czy blokada kont bankowych lub zakaz przesyłu kapitału. Ponadto na najwyższych szczeblach władzy zdano sobie sprawę, że siła państwa nie wynika z wielkości jego terytorium czy liczby ludności. Nie wynikało to nawet z wielkości armii, liczby czoł-gów, rozmiarów lotnictwa czy arsenału rakietowego.

Już Napoleon miał mówić, że „żeby prowadzić wojnę potrzeba trzech rzeczy: pieniędzy, pieniędzy i pieniędzy”, ale jeszcze w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX w. osobno uczono stosunków międzynarodowych i międzynarodowych sto-sunków gospodarczych. Lata siedemdziesiąte przyniosły jednak odwilż w relacjach za-chodu z blokiem wschodnim. Ryzyko wybuchu wielkiego konfliktu zbrojnego zdecydowanie zmalało. Wtedy właśnie dostrzeżono ogrom zależności między ekonomią a polityką. Czynnikiem, który zaczęto poważniej brać pod uwagę przy ocenie siły dane-go państwa był jego potencjał gospodarczy. Można go rozumieć jako zdolność państwa do produkcji dóbr i usług, mierzoną na różne sposoby. Kiedy zdano już sobie sprawę z wagi narzędzi gospodarczych w stosunkach międzynarodowych i przy stosowaniu nacisków gospodarczych, państwa rozwinięte coraz rzadziej uciekały się w swoich działaniach do wszczynania otwartych konfliktów zbrojnych. Od lat siedemdziesiątych jednak jeszcze miejsce kilka wojen otwartych z udziałem mocarstw (m. in. wojna radziecko afgańska 1979-1989, wojna brytyjsko-argentyńska o Falklandy z 1982 r., I. wojna w Zatoce Perskiej 1990-1991, II. wojna w Zatoce z 2003 r., wojna rosyjsko-gruzińska z 2008 r. czy wojna w Afganistanie, trwająca od 2001 r. po dziś dzień). Różne czynniki wpłynęły na to, że do tych konfliktów doszło. W przeciwieństwie jednak do czasów dawniejszych otwarta wojna traktowana była już jako ostateczność i decydowano się na nią, kiedy naciski polityczne i gospodarcze okazywały się niewystarczające.

Zbyt dalece idącym według mnie wnioskiem byłoby stwierdzenie, iż era konfliktów otwartych przeminęła. Ciężko wyobrazić sobie, by miała ona przeminąć kiedykolwiek. Historia pokazuje, że bez względu na rozwój technologiczny ludzkości w danym okresie czy broń, jaką się ona posługuje, prowadzi ona wojny. Nieodzowną cechą mocarstw jest ich ekspansywna natura. Aby utrzymać status imperium czy mocarstwa, ciągle trzeba przypominać o swojej sile. Chociaż przemyślane działania gospodarcze mogą przynieść znaczne zyski bez wystrzału jednego pocisku, to jeśli chcemy przekonać całe społeczeństwa innych państw o swojej sile, najlepiej zademonstrować ją używając swojej machiny wojennej. Może to potencjał gospodarczy pokazuje, kto jest lepiej rozwinięty, ale to potencjał militarny zastrasza całe tysiące czy miliony ludzi. Wystarczy po-służyć się porównaniem – kto boi się dziś Niemiec, Szwajcarii, państw skandynawskich czy Japonii? Wszystkie te państwa w pewnym okresie historii budziły postrach poza swoimi granicami. Dziś świetnie prosperują ekonomicznie, lecz nie budzą lęku, odkąd przestały prowadzić agresywną politykę zagraniczną, gdzie najpoważniejsze kwestie rozwiązywały ich armię. Z drugiej strony weźmy Rosję. To doskonały przykład, kiedy kraj o chwiejnej gospodarce, zacofany technologicznie i izolowany ekonomicznie budzi postrach niemal całej Europy i USA, a więc setek milionów ludzi. Gospodarki Iranu czy Korei Północnej również nie należą do stabilnych i dobrze rozwijających się. Przeciętny człowiek widzi w tych krajach jednak ogromne zagrożenie. Gdyby nie czynnik militarny w postaci broni jądrowej (nawet niegotowej do użycia!), państwa te mogłyby być łatwo „rozgrywane” przez silniejszych graczy.

Kiedy metody gospodarcze zawiodą i przyjdzie czas walczyć, jak już wspomniałem konflikt otwarty jest ostatnim, na co państwa mają ochotę. Popularne jest obecnie realizowanie swoich interesów poprzez prowadzenie tzw. „konfliktów aterytorialnych”. Definicja z Białej Księgi Bezpieczeństwa Narodowego RP z 2013 r. określa je jako „uderzenia punktowe, selektywne, o świadomie ograniczonej skali i zasięgu (w tym skryte, z „domyślnym autorstwem”), obliczone na zmuszenie zaatakowanego w ten spo-sób państwa do jakiegoś kroku politycznego w warunkach izolacji od szerszego systemu bezpieczeństwa międzynarodowego”. W takich konfliktach ciężko jest stwierdzić owe „domyślne autorstwo”. Państwom prowadzącym je pozwala to na prowadzenie swoich interesów w sposób niemal równie zdecydowany i skuteczny jak podczas konfliktów otwartych, ale bez brania na siebie odpowiedzialności za nie. Obecnie wiele konfliktów nosi znamiona konfliktów aterytorialnych. Wiele obiektywnych dowodów wskazuje na czynne zaangażowanie Rosji, jej sił zbrojnych i służb specjalnych w po-moc separatystom w walce z siłami rządowymi Ukrainy w Donbasie. Z drugiej strony tak Rosjanie jak i część środowisk muzułmańskich oskarża USA, kraje Unii Europejskiej, Turcję czy Izrael o prowokowanie buntów i rewolucji w państwach arabskich. Jeśli założyć że wszystkie te pogłoski są prawdziwe – możemy mieć obecnie do czynienia z ostrą rywalizacją państw zachodnich z Rosją (i ewentualnie z Chinami). Zakładając, że wszystkie te pogłoski są prawdziwe – nadal mamy do czynienia w istocie z wal-ką zachodu z Rosją, gdzie choć obie strony unikają otwartego starcia, ostro rywalizują ze sobą na polu gospodarczym i poprzez popieranie różnych stron w konfliktach po-bocznych.

Dla samej Rosji era otwartych konfliktów zbrojnych skończyła się być może po wojnie z Gruzją w roku 2008. Rosyjskie siły zbrojne, które od 2007 r. podlegały proce-sowi modernizacji na niespotykaną wcześniej po 1991 r. skalę, pokonały co prawda Gruzinów w kilka dni, lecz liczne relacje miejscowej ludności i dziennikarzy ukazały bezlitośnie, że mimo nowego sprzętu, mentalność rosyjskich dowódców pozostała w czasach radzieckich. Po wojnie armię zdecydowano się znacznie zredukować (wiele brygad i tak istniało jedynie na papierze, a ich stan osobowy miał zostać uzupełniony na wypadek poboru), sprofesjonalizować (jakość wyszkolenia kosztem liczebności). Mimo oporu żołnierzy starej daty, reformy najwyraźniej przyniosły pewny efekt. Kiedy w 2013 r. przed dylematem wyboru między zachodem a wschodem stanęła Ukraina, stanowisko Rosji było zdecydowane. Gdy po obraniu przez Wiktora Janukowycza pro-rosyjskiego kursu Ukraińcy zbuntowali się i przejęli władzę pod prozachodnimi hasła-mi, na strategicznie położonym półwyspie Krymskim pojawiły się niespodziewanie „Siły Samoobrony Krymu”. Dziwnym trafem ubrane były one w rosyjskie mundury, były wyposażone jak regularna armia (kamizelki kuloodporne i hełmy, systemy wizyjne w broniach a nawet sprzęt ciężki). Brakowało jedynie oznaczeń narodowości i oznaczeń jednostek, z których pochodziły. Krym został zajęty szybko i bez przelewu krwi, a miejscowa ludność dobrowolnie i jednogłośnie opowiedzieli się za związaniem się z Rosją (według niektórych źródeł aż 123% ludności). Niedługo potem wschodnie za-głębie przemysłowe Ukrainy – Donbas – stało się teatrem działań separatystów, działających początkowo pod sztandarami Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej, a następnie Noworosji. „Niewiadomo” jak owi separatyści zgromadzili własne siły pancerne, czy skąd mają broń nieużywaną nigdzie indziej poza Rosją.

Po otwartej wojnie z Gruzją Rosja utrzymała przy sobie Abchazję i Osetię. Były to jednak terytoria, które kontrolowała już wcześniej. Po nieoficjalnym wsparciu separatyzmu na Ukrainie – Rosjanie zagarnęli cały Krym, wraz z Sewastopolem, niezwykle ważnym pod względem sentymentalnym i historycznym dla Rosjan miastem. Z pragmatycznego punktu widzenia najważniejsze były za to korzyści strategiczne – od tej pory rosyjska Flota Czarnomorska (z bazą w Sewastopolu właśnie) stacjonowała nie na ob-cym, a na własnym terytorium. Kwestia wschodniej Ukrainy pozostaje natomiast wciąż otwarta.

Jednocześnie przy okazji konfliktu na Ukrainie widać zdecydowaną niechęć struktur zachodnich (NATO i UE) do jakiegokolwiek zaangażowania militarnego w ten konflikt. Jak dotąd Ukraińcom zaoferowano jedynie wsparcie polityczne i gospodarcze w postaci kredytów i sankcjonowania Rosji. Nietrudno więc stwierdzić, że jeśli z punk-tu widzenia zachodu sytuacja stałaby się na tyle poważna, że wymogłaby użycia siły, także zdecydowano by się na nieotwarte użycie swoich wojsk. Mogłyby to być sponsorowane z zachodu prywatne firmy ochroniarskie stojące po stronie Kijowa (o co separatyści i Rosjanie oskarżali już m. in. USA i Polskę), wojska specjalne czy podobnie jak po drugiej stronie – nieoznakowane regularne siły zbrojne.

Konflikt na wschodniej Ukrainie pokazuje dobrze, że nieotwarte metody walki państw są dziś nie tylko popularne, ale i bardzo skuteczne. Powinien on też za to przypominać, że wymykając się spod kontroli mógłby doprowadzić do konfliktu otwartego, co najmniej między Ukrainą a Rosją. Era otwartych konfliktów zbrojnych skończyła się w sensie ich częstotliwości i natężenia, ale nie w sensie samego ich wystąpienia. W ko-lejnych latach brak środków gospodarczych i ograniczenia międzynarodowoprawne wciąż będą powstrzymywać kraje rozwinięte przed wszczynaniem wojen, jednak liczba punktów zapalnych jest zbyt duża, aby wykluczyć konflikty otwarte. Pokojowi nie sprzyja sytuacja na Kaukazie, Bliskim Wschodzie, w Azji Środkowej, spory chińsko-japońskie czy agresywna polityka USA i Rosji. Czasy dzisiejsze stanowczo nie są odpowiednim momentem, aby ogłaszać koniec ery otwartych konfliktów zbrojnych.

BIBLIOGRAFIA POMOCNICZA

1 - Bender Jeremy, Here Are All The Russian Weapons Separatists Are Using In Ukraine, Business Insider, http://www.businessinsider.com/russian-weapons-separatists-using-in-ukraine-2014-11 [dostęp dn. 30.04.2015].

2 - Biała Księga Bezpieczeństwa Narodowego Rzeczypospolitej Polskiej, Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, Warszawa 2013.

3 - Blank Stephen J., Can Russia reform? Economic, political, and military perspectives, U. S. Army War College, Carlisle 2012.

4 - Księżopolski Krzysztof Michał, Wpływ rozszerzenia Unii Europejskiej na bezpieczeństwo ekonomiczne państw Europy Środkowej – aspekty energetyczne, Studia Europejskie 1/2007, Uniwersytet Warszawski, Warszawa 2007.

5 - Matera Paulina, Związki polityki i ekonomii w badaniu stosunków międzynarodowych, Przegląd Strategiczny nr 1/2012, Wydawnictwo Naukowe WNPiD UAM, Poznań 2012.

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.