Opinie

Umowy "śmieciowe" to przede wszystkim kwestia złych standardów biznesowych

Mateusz Walewski

Mateusz Walewski

Ekonomista, ekspert PwC.

  • Opublikowano: 1 maja 2016, 11:48

    Aktualizacja: 1 maja 2016, 12:05

  • 7
  • Powiększ tekst

Choć sytuacja na rynku pracy poprawia się, to wciąż problemem jest kwestia tzw. "umów śmieciowych". "Śmieciówki" były jednym z tematów kampanii wyborczej w roku 2015, stale wracają też w dyskursie związków zawodowych. Ale czym tak naprawdę są? Jeżeli szkodzą pracownikom, to jak z nimi walczyć? Z ekspertem PwC - Mateuszem Walewskim rozmawia Arkady Saulski.

Arkady Saulski: Wraz z 1 maja wraca temat tzw. "umów śmieciowych". Jaki wpływ mają te umowy na ogólny stan polskiej gospodarki?

Mateusz Walewski: Przede wszystkim należy zastanowić się nad tym czym są "umowy śmieciowe" albowiem w skład tego pojęcia wchodzi bardzo zróżnicowana grupa umów. Nie wszystkie umowy które zwane są "śmieciowymi" zasługują na to miano. Pod pojęciem "umów śmieciowych" należy rozumieć te w których stroną silniejszą jest pracodawca, który w pewnym sensie zmusza do zatrudnienia pracownika na takich regułach. I owszem - pośród ogółu umów taka grupa jak najbardziej się znajduje.

W związku z tym wpływ tych umów na rynek pracy jest silnie uzależniony od tego, ile tego typu umów jest w danym okresie zawieranych skutkiem wspomnianego "przymuszenia" pracownika przez pracodawcę, a ile jest takich umów zawieranych z obopólną korzyścią dla obu stron.

Przykład pierwszy - młody człowiek rozpoczynający drogę zawodową wykonuje jakieś proste prace - i podpisuje się z nim umowę o dzieło. To przykład umowy śmieciowej, której wpływ na dalszą drogę takiej osoby jest negatywny, bo nie będzie ona mogła nawet wpisać sobie właściwego punktu w CV i jej szanse na rynku pracy są gorsze. To też odbija się na gospodarce i rynku pracy.

Przykład drugi - bardzo wysoko wykwalifikowany rzemieślnik, ceniony w swojej branży i na rynku pracy. On podpisuje z pracodawcą umowę obopólnie korzystną. Wtedy nie można mówić o umowie śmieciowej. Wymuszone umowy śmieciowe są przyczyną niekorzystnej segmentacji na rynku pracy, umowy obopólnie korzystne to przejaw dobrze rozumianej elastyczności. W tej chwili bezrobocie w Polsce spada a płace rosną. Sytuacja pracowników na rynku pracy się więc poprawia. Wraz z tą poprawą spada liczba umów śmieciowych a wzrasta udział umów, w których pracownik jest inicjatorem. Związek z tym ma też kwestia podatków, obciążeń - tutaj za przykład można podać wolne zawody czy specjalistów: prawników, ekonomistów, menadżerów czy wspomniany specjalista-rzemieślnik.

Zostańmy przy umowach niekorzystnych dla pracowników i je zamknijmy w pojęciu "umów śmieciowych" - jaki stanowią one procent zawieranych obecnie wszystkich umów?

Mówiąc o statystykach mówimy o ogólnej liczbie umów. Kiedyś w badaniach wskazywano, iż 30 proc. zawieranych stosunków pracy to tzw. "umowy śmieciowe" - teraz ta liczba spadła. To błędne rozumowanie. Sytuacja na rynku, jak wspomniałem, poprawia się, "umów śmieciowych" jest mniej. Nie można zamykać w statystyce wszystkich umów innych niż tradycyjna umowa o pracę w pojęciu "złych" umów, "umów śmieciowych".

Jeżeli jednak mówimy o niekorzystnych umowach - jakie działania mógłby podjąć resort pracy w zakresie poprawy sytuacji osób mających tego rodzaju umowy? Czy ten problem - "umów śmieciowych" da się w ogóle rozwiązać?

Podjęto szereg takich działań - zrównując umowę zlecenie z umową o pracę, wprowadzając składkę ZUS na umowę o dzieło. Te kroki wyrównywały zarówno sytuację podatkową, fiskalną, jak i koszty umów. Takie umowy zawiera się bowiem dlatego, iż są one bardziej opłacalne. W momencie gdy zlikwidujemy przewagę tych umów cywilnych nad umowami o pracę to zlikwidujemy też motywację to zawierania takich umów.

Drugi sposób to kontrola Inspekcji Pracy i egzekwowanie od pracodawców zapisów z Kodeksu Pracy. Tam jest przecież zawarty punkt na temat tego, iż każda umowa nosząca znamiona umowy o pracę musi być umową o pracę. Inspekcja Pracy ma podstawy do kontroli i, jeśli trzeba, kar.

Uważam jednak, iż najlepszą obroną przed takimi umowami jest ludzka przyzwoitość. Możemy próbować z tym walczyć, starając ograniczać prawnie pole negocjacji między pracownikiem a pracodawcami, ale to negatywnie wpływa na rozwój gospodarczy. Trzecim elementem musi być edukacja i promocja przyzwoitości w relacjach pracownik - pracodawca i relacjach biznesowych. To brzmi może banalnie, ale jest bardzo ważne, a być może w długim okresie - najważniejsze. Kraje, które uznajemy za wzory działania gospodarki rynkowej w których funkcjonuje ochrona i szacunek dla pracownika przyzwoitość w biznesie jest czymś naturalnym - tak po prostu nikt nie wpadnie na to by zawierać niekorzystną umowę. Należy więc w Polsce kierunkować na to mentalność pracodawców - to jest najtrudniejsze, ale na pewno najbardziej skuteczne. I najmniej kosztowne.

Rozmawiał Arkady Saulski

Powiązane tematy

Komentarze