Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Bardzo zła radość z Brexitu

Arkady Saulski

Arkady Saulski

dziennikarz Gazety Bankowej, członek zespołu redakcyjnego wGospodarce.pl, w 2019 roku otrzymał Nagrodę im. Władysława Grabskiego przyznawaną przez Narodowy Bank Polski najlepszym dziennikarzom ekonomicznym w kraju

  • Opublikowano: 24 czerwca 2016, 15:31

  • 5
  • Powiększ tekst

Radość wielu Polaków z Brexitu przypomina radość mas słuchających w 1939 roku przemówienia Ministra Becka. Tak, tego samego przemówienia, które oznaczało przyjęcie na klatę agresji hitlerowskich Niemiec. Tych samych Niemiec, które przez lata hodowała Wielka Brytania, i która to Brytania powinna wypić w pierwszej kolejności nawarzone przez siebie piwo.

Była to radość podyktowana rozbudzonymi, słusznymi przecież, emocjami. Jednak mało kto zadawał sobie wtedy realnie pytanie - co to oznacza dla Polski? Obecnie jest podobnie. Jak zwykle w Polsce debatą publiczną rządzą emocje. Eurosceptycy cieszą się ze środkowego palca (w przypadku Anglików akurat - raczej palca środkowego i wskazującego, obraźliwego gestu odziedziczonego wprost z manier średniowiecznych łuczników) pokazanego elitom UE i już krzyczą: "Jeszcze jeden!", nawiązując do narastających coraz mocniej tendencji separatystycznych w innych państwach Unii Europejskiej. Nie wspominając już o regionalizmach. Wszak już pojawiają się głosy, co do wątpliwej przyszłości Szkocji w commonwealth'ie.

Z drugiej strony taki entuzjazm przeciwników UE nie dziwi, zwłaszcza w kontekście reakcji samych elit Unii Europejskiej - wciąż pełnych buty i pychy, wprost lub przez półsłówka obrażających Brytyjczyków. Faktem jest przecież, że do Brexitu doprowadziła bezczelność eurokratów, ze ślepym uporem, w zaparte, realizującym swoje dość obłąkane przecież wizje Wspólnoty.

Nie kryję - ciężko formułuje mi się te słowa. Sam jestem, tak bym to określił, eurorealistą - zwolennikiem pewnego programu integracji gospodarczej w Europie bez jednak obłąkanych, federalistycznych manii, żywcem chyba odziedziczonych po Związku Radzieckim.

Dobra, Saulski, przestań o tej UE, co z Brexitem?

Co Brexit oznacza dla Polaków? Polski?

W krótkim okresie bez wątpienia jest czymś niekorzystnym. Nasz rząd stoi przed wielkim dyplomatycznym zadaniem. W momencie gdy UK realnie opuści Unię Europejską, Polska stanie przed koniecznością renegocjacji licznych umów z brytyjskimi partnerami. Stracić może polski eksport, a co za tym idzie - stopa życiowa Polaków.

Jeśli chodzi o wizje, którymi straszył swego czasu "Newsweek" - wielkich mas Polaków wracających z Wysp, to taka wizja jest realna tylko w ograniczonym stopniu. Po pierwsze dlatego, że w ostatnich latach na Wyspach nieco zmieniły się nastroje społeczne. Polscy imigranci, przyznał to sam David Cameron, przyczynili się do poprawy w brytyjskiej gospodarce. Teraz ostrze krytyki brytyjskich nacjonalistów skierowane jest raczej przeciwko obecnym w Wielkiej Brytanii muzułmanom niż Polakom - mocno przecież zintegrowanym ze społeczeństwem UK.

Co więcej - jeśli jesteśmy przez chwilę przy sprawach światopoglądowych - to nie UE narzucała Brytyjczykom legalizację "małżeństw" homoseksualnych, ani tym bardziej nie narzucała postępującej w UK laicyzacji, która w efekcie doprowadziła do wypełnienia tej części przestrzeni debaty publicznej, którą zagospodarować pragnęli ateiści, przekazem czysto islamskim. Wreszcie - to nie UE narzucała Wielkiej Brytanii program przyjmowania imigrantów z państw, delikatnie mówiąc, odległych kulturowo wobec cywilizacji wyrosłej z judeochrześcijańskiego pnia Europy. To ostatnie, to akurat wynalazek brytyjski, uskuteczniany po rozsypce Imperium. Opór wobec islamskiej imigracji narósł dopiero niedawno i też był bardziej oporem wobec działań Niemiec niż samego procesu. Pod tym względem więc na Wyspach niewiele się po wyjściu ze Wspólnoty zmieni.

W długim okresie trudno też jednoznacznie przewidzieć skutki ekonomiczne dla Wielkiej Brytanii. Z jednej strony jest to silna gospodarka, z drugiej jednak - zmienić się może ciężar ekonomiczny. Londyńskie City być może przestanie być centrum finansowym jakim jest teraz, a same instytucje przeprowadzą się do któregoś z miast niemieckich. Tutaj też mamy jednak do czynienia z ogromną niepewnością - wszystko wszak zależy od tego, jakie nowe warunki zagwarantuje finansistom rząd UK.

A Polska? Musimy powiedzieć sobie to otwarcie - Unia Europejska, w obecnym kształcie, nie przetrwa tysiąclecia. Nie przetrwa nawet najbliższych kilku lat - w to mogą wierzyć chyba tylko najbardziej naiwni autorzy science fiction. Jaki plan powinien więc realizować polski rząd?

Przede wszystkim kontynuować to co już trwa - koncert na kilku fortepianach. Współpracujemy z Chinami, zaś otoczenie prezydenta Andrzeja Dudy od kilku miesięcy wspomina o koncepcji "ABC", czyli "pionowej" Unii Europejskiej - wspólnoty państw bałtyckich, Czech, Węgier, Słowacji, Rumunii czy Bułgarii. Jest to pewna alternatywa, mimo w wielu miejscach sprzecznych interesów naszych państw (bądźmy jednak szczerzy - czy w obecnej UE interesy chociażby Polski i Niemiec są znów tak zbieżne?). Szczególnie, że Polska - historycznie i kulturowo - naturalnie sprawniej działa w grupie, sojuszu. Warto więc już teraz budować alternatywę.

Brexit może być korzystny dla Wielkiej Brytanii. Może, ale nie musi. Jedno jest jednak pewne - bez rozsądnej, racjonalnej, opartej na dbaniu o polskie interesy polityki naszego rządu, Brexit będzie szkodliwy dla naszego kraju. I na tym, a nie na radości z figi pokazanej europejskim elitom, powinniśmy się skupiać.

Powiązane tematy

Komentarze