Opinie

fot. freeimages.com
fot. freeimages.com

Rynki powinny uważać na to, czego faktycznie oczekują

John J. Hardy

John J. Hardy

Dyrektor ds. strategii rynków walutowych Saxo Bank

  • Opublikowano: 18 lipca 2016, 17:44

    Aktualizacja: 18 lipca 2016, 17:49

  • 0
  • Powiększ tekst

Od niespodziewanego wyniku referendum w sprawie Brexitu nie minął nawet miesiąc, a oprócz znacznego osłabienia funta, wszystko wskazuje na to, że wpływ tego wydarzenia stopniowo słabnie.

Niektórzy są nawet zdania, że głosowanie w sprawie Brexitu pomogło globalnym rynkom, ponieważ skłoniło banki centralne do przygotowania kolejnych działań łagodzących politykę pieniężną, które miałyby zapobiec jakiemukolwiek potencjalnemu rozprzestrzenieniu się kryzysu wywołanego Brexitem na gospodarkę. BoE najprawdopodobniej uruchomi pewną formę programu QE w sierpniu, aby uzupełnić zniesienie oszczędności fiskalnych, ogłoszone przez byłego już ministra skarbu Osborne’a.

W innych częściach świata, banki centralne już od pewnego czasu wydają się skłaniać ku bardziej akomodacyjnej polityce pieniężnej. Rezerwa Federalna (Fed) przyjęła na razie nastawienie wyczekujące, próbując ocenić, czy wzrost gospodarczy USA znacznie spowalnia; z kolei Japonia uruchomi wkrótce ogromny program stymulacji fiskalnej, aby zapobiec dalszemu spowolnieniu wzrostu PKB oraz znacznemu umocnieniu jena. Natomiast Chiny – najważniejszy motor globalnego wzrostu w ciągu ostatnich 15 lat – są zdeterminowane, aby utrzymać obecny poziom działań stymulujących gospodarkę, nawet jeśli ma to oznaczać dalsze zwiększenie bańki zadłużenia.

To dosyć szczególna sytuacja, która powinna nam przypomnieć okres 2010-2011, gdy każda rozczarowująca publikacja danych z USA była przyjmowana z otwartym rękami, ponieważ oznaczała większą płynność w USD ze strony Fed, a co za tym idzie - wzrost apetytu na ryzyko na globalnych rynkach i powiększenie bańki na rynkach wschodzących.

Powinniśmy być jednak zaniepokojeni sytuacją bardziej niż zazwyczaj, jeśli banki centralne pozwolą na silny i sztucznie wywołany wzrost apetytu na ryzyko (tak zwany melt-up). Taki ryzykowny scenariusz może się zmaterializować, jeśli decydenci w Unii Europejskiej (UE) silnie zaangażują się w ratowanie (dofinansowanie) włoskich banków, uważając, że są one zbyt duże, aby upaść. Gwałtowny, sztucznie napędzony wzrost apetytu na ryzyko, który nie ma odzwierciedlenia w mocnych fundamentach ekonomicznych, może spowodować, że banki centralne dojdą w pewnym momencie do wniosku, że igrają z ogniem. Wtedy istny taniec rynku i banków centralnych wkroczy w nową, niebezpieczną fazę: jeśli banki zrezygnują z dalszych działań stymulujących, to rynki upadną, a jeśli będą je kontynuować, to sytuacja może wymknąć się spod kontroli. Fundamenty gospodarcze? Obecnie nikt o tym nie myśli...

Rynki czekają szczególnie na kolejną fazę działań monetarnych – a teraz także fiskalnych – czyli tak zwane pieniądze z helikoptera. To stwierdzenie dotyczy wielu przedsięwzięć, od zwiększania wydatków fiskalnych, które są pokrywane przez dodatkowe zakupy obligacji przez banki, po bezpośrednie przelewy na rachunki konsumentów – to właśnie taka forma wsparcia jest najbardziej tożsama z definicją pieniędzy z helikoptera. Prawdziwe pieniądze z helikoptera szybko zaczęłyby rozwiązywać problem nierówności społecznych, ponieważ dodatkowy zastrzyk pieniędzy byłby najszybciej i najbardziej odczuwalny przez najbiedniejsze warstwy społeczeństwa. Na razie, Japonia zdaje się wstrzymywać z rozpoczęciem pełnego programu pieniędzy z helikoptera i woli na początku przeprowadzić działania stymulujące wspierane przez BoJ. Dlatego też jen raczej znacznie się nie osłabi, ponieważ obecne oczekiwania rynku wobec działań w Japonii mogą okazać się zbyt wygórowane.

Ale rynki powinny uważać na to, czego faktycznie oczekują. Oczywiście, pieniądze z helikoptera to bardziej skuteczny i bezpośredni sposób na stymulowanie gospodarki niż luzowanie ilościowe, a zwłaszcza stopy na zerowym lub ujemnym poziomie. Jednak w odróżnieniu od QE, program ten znacznie nasila inflację, zwłaszcza w przypadku bezpośrednich przelewów pieniężnych na rachunki konsumentów. Jest to więc środek, na który będzie decydować się coraz więcej banków centralnych oraz rządów w walce z powolnym wzrostem gospodarczym i deflacją.

Inflacja to bowiem jedyny polityczny imperatyw w świecie pełnym długów; wynika to z faktu, że inflacja to jedyny sposób – wyłączając masowe bankructwo – na ograniczenie zadłużenia. Należy jednak pamiętać, że dług jednego podmiotu to oszczędność drugiego. Innymi słowy, czeka nas znaczne obniżenie wartości pieniędzy w ujęciu realnym. A pieniądze fiducjarne to największe obciążenie, które będzie ciągnąć nas w dół.

Powiązane tematy

Komentarze