Opinie

Rezygnacja z euro byłaby złym rozwiązaniem i sygnałem, że obecny porządek europejski może być podważany

Prof. Leokadia Oręziak

Prof. Leokadia Oręziak

Szkoła Główna Handlowa, Katedra Finansów Międzynarodowych

  • Opublikowano: 23 maja 2017, 16:21

    Aktualizacja: 23 maja 2017, 19:44

  • 10
  • Powiększ tekst

Teoretycznie nie można wykluczyć zakulisowych działań zmierzających do wymuszenia na Polsce i innych krajach UE, które jeszcze nie przyjęły wspólnej waluty, aby przeprowadziły niezbędną zmianę prawa. Podkreślam jednak, że aby przystąpić do strefy euro, państwo musi zrealizować wiele działań w sferze gospodarki, spełnić określone warunki i zmuszanie tu nic nie da – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Leokadia Oręziak z SGH.

tytuł

Niemiecki dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” napisał, że Komisja Europejska chce do 2025 r. wprowadzić wspólną walutę euro we wszystkich 27 krajach Unii Europejskiej. Wiceszef Komisji Europejskiej ds. euro Valdis Dombrovskis zareagował na publikację, powiedział, że to nieporozumienie. Pani profesor, czemu miała służyć ta informacja?

Prof. Leokadia Oręziak: Dla mnie to niezrozumiałe działanie. Może to było sondowanie, jak się zachowają państwa, które jeszcze nie przyjęły euro. Artykuł, który ukazał się w „Frankfurter Allgemeine Zeitung” jest zdarzeniem, które budzi ferment myślowy. A może to po prostu próba pokazania tego, że jeżeli nie przystąpimy do strefy euro to oni stworzą własny budżet strefy euro i w ogólnym budżecie Unii będzie mniej pieniędzy. Nie wiem, czemu tak naprawdę ma służyć ta informacja. Polska, żeby wejść do strefy euro musi zmienić konstytucję, a na to przynajmniej w naszym kraju, na razie się nie zanosi. Mam też wątpliwości, czy Niemcy chcieliby, aby te państwa znalazły się w strefie euro. W strefie tej państwa mniej konkurencyjne, jak to jest w przypadku Grecji, mogą wpaść w nadmierne zadłużenie, a następnie popaść w kryzys, co wiąże się z ogromnymi kosztami ratowania tych krajów.

Czy to nie jest tak, że Niemcom opłaca się przyjąć nawet słabsze państwa do Eurolandu, żeby osiągać większe zyski na wymianie gospodarczej z nimi?

Kiedy kraj posiada własną walutę, ma większy wpływ na kształtowanie swojej polityki monetarnej i finansowej. Kiedy w 2007 r. wybuchł kryzys finansowy, Polska dzięki pewnej deprecjacji złotego podtrzymała konkurencyjność własnego eksportu. Kraje, które nie mają swojej waluty narodowej nie mogą skorzystać z takiego mechanizmu. Państwa, które przystąpią do strefy euro nie będą mogły dostosowywać kursu walutowego, tak, żeby realizować własne interesy. Nie będą już wtedy miały takiej możliwości. Trzeba jednak podkreślić, że deprecjacja waluty narodowej nie może być trwałym elementem polityki gospodarczej, gdyż wtedy przyniesie gospodarce i społeczeństwu więcej złego niż dobrego. Taka deprecjacja powinna być traktowana jako lekarstwo, którego nie można zbyt długo i zbyt często stosować, podobnie jak antybiotyków.

Polskę i państwa członkowskie, które nie przyjęły wspólnej waluty, można zmusić do jej przyjęcia

Nie. Jak wcześniej mówiłam – potrzebna jest zmiana konstytucji w zakresie zmiany funkcji banku centralnego i waluty narodowej. Teoretycznie nie można wykluczyć zakulisowych działań zmierzających do wymuszenia na Polsce i innych krajach UE, które jeszcze nie przyjęły wspólnej waluty, aby przeprowadziły niezbędną zmianę prawa. Podkreślam jednak, że aby przystąpić do strefy euro, państwo musi zrealizować wiele działań w sferze gospodarki, spełnić określone warunki i zmuszanie tu nic nie da.

(…)

Już kilka lat temu przewidywano upadek strefy euro. Czy to stabilna waluta?

Przyczyny, które spowodowały powstanie wspólnej waluty są zbyt ważne, żeby teraz z niej rezygnować. Jeżeli już powstało euro, będzie musiało dalej funkcjonować. Chyba, że powstanie jakiś samobójczy pomysł, żeby zlikwidować wspólną walutę europejską, ale wtedy nastąpi krach gospodarczy na miarę tego z lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku. Nikt rozsądny czegoś takiego nie zrobi. Niezwykle ważne jest to, że waluta euro jest mechanizmem międzynarodowej kontroli nad emisją pieniądza w tym wspólnym obszarze, jakim jest strefa euro. Kluczową rolę odgrywa tu Europejski Bank Centralny będący instytucją ponadnarodową. Strefa euro jest wielkim projektem politycznym. To właśnie czynniki polityczne leżały u źródeł powstania wspólnej waluty. Powrót do starego systemu sprawiłby, że Niemcy odzyskałyby swobodę emisji swojego pieniądza narodowego. Rezygnacja z projektu wspólnej waluty unijnej byłaby złym rozwiązaniem i sygnałem, że porządek europejski, na którym opiera się pokój w Europie przez kilkadziesiąt ostatnich lat, może być podważany. Gdyby chciano wprowadzić takie rozwiązanie, powinniśmy zacząć się martwić.

Źródło: wPolityce.pl

»»» Całość wywiadu z prof. Leokadią Oręziak czytaj tutaj:

Prof. Oręziak: Pomysł na "przymusową strefę euro" to być może groźba, że w ogólnym budżecie UE będzie mniej pieniędzy

Powiązane tematy

Komentarze