Opinie

autor: www.sxc.hu
autor: www.sxc.hu

Bitcoin czy blockchain? Może chodzi o coś zupełnie innego?

Jerzy Bielewicz

Jerzy Bielewicz

Finansista, doradca w Departamencie Zagranicznym NBP, były prezes stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek". Absolwent IP Business School na Uniwersytecie Western Ontario, były doradca Goldman Sachs i Royal Bank of Canada, specjalista w dziedzinie negocjacji z bankami w imieniu przedsiębiorstw. Autor wyraża własne opinie, a nie oficjalne stanowisko NBP

  • Opublikowano: 30 grudnia 2017, 12:37

  • 3
  • Powiększ tekst

Wartość kryptowalut na światowych rynkach to blisko 600 miliardów dol. z czego ponad 40 proc. przypada na bitcoina.

Ten wart był 973 USD 1 stycznia 2017, by osiągnąć wartość blisko 20 000 USD w połowie grudnia i spaść do około 14 700 USD 29 grudnia tj dziś, a więc na dwa dni przed końcem bieżącego roku. Gdy jednak spytamy analityków finansowych jaka będzie wartość bitcoina, powiedzmy, w połowie przyszłego roku, to bezradnie rozłożą ręce. Odpowiedź jednak nie jest aż tak trudna i brzmi: wyższa niż obecnie, być może nawet dużo wyższa, dopóki któryś z poważnych regulatorów nie wyciągnie wtyczki z kontaktu. Bo taka jest właśnie natura i konstrukcja bitcoina. Gdyż, mówiąc obrazowo: bitcoin rodzi bitcoin. A upraszczając nieco: dany i konkretny bitcoin musi zmienić ręce 5 razy zanim narodzi mu się jeden, jedyny „synek”, a później drugi, trzeci itd. przy każdych kolejnych 5-ciu transakcjach. Trzymając się języka demografii przyrost naturalny „bitcoinów” jest niedostateczny, a rosnący popyt kompensuje z definicji wzrost ceny… Czy to czysta spekulacja? Oczywiście i zawsze tak było od poczęcia pierwszego z bitcoinów, do momentu aż znajdzie się dostatecznie duża grupa amatorów na jego zakup i/lub wydobycie (tj transakcje przy użyciu bitcoina)… Przy czym atmosferę podgrzewają dodatkowo rynki praw do tej kryptowaluty przeżywające „prawdziwe” „boom” od kilku tygodni!

Regulatorzy mają podstawowy problem z kryptowalutami. Ich kody nie są do rozszyfrowania przy możliwościach przeliczeniowych współczesnych komputerów… Trudno im zatem regulować coś co jest dla nich fizycznie nieuchwytne! Postanowili zatem przyłączyć się i tak oto rodzi się na naszych oczach nowy, póki co idealny (bo nie do złamania) standard przechowywania danych. A jego imię, to… blockchain.

Być może, już wkrótce ta technika i jej wariancje zawładną nie tylko kryptowalutami, ale handlem na platformach internetowych, księgami przychodów i rozchodów firm, rejestrami nieruchomości, spisami ludności itd. Stare bazy danych w chmurze narażone na ataki hakerskie odejdą w niepamięć. A zapanują rozproszone w internecie bazy danych typu blockchain. Wiedzą o tym potentaci internetowi od IBM, Microsoft po Google i Apple wprowadzając do swego języka i praktyki słowo klucz, właśnie: BLOCKCHAIN.

Jakie korzyści? Choćby takie, że afera reprywatyzacyjna w Warszawie nie mogłaby mieć miejsca, gdyby istniał wiarygodny i ciągły oraz nie-do-podrobienia historyczny rejestr nieruchomości. Jakie zagrożenia? No, właśnie. Bo chodzi, moim zdaniem, o przebudowę całej niemal infrastruktury internetu - wielce kosztownej. Idea polega na tym, żeby w sposób doskonały chronić dane i bazy danych przed hakerami. Ostatnie wydarzenia w wirtualnej przestrzeni wskazują, że w scenariuszu „as is”, cyberprzestępcy w ciągu najbliższych 10 lat „będą zdolni, by pobierać” od użytkowników internetu swoisty haracz, który może osiągnąć nawet kilku procent globalnego PKB! Zapobiec temu (przynajmniej na razie) może właśnie blockchain – swoiste DNA informacji ukryte w cyberprzestrzeni. Przykładowo, dane zebrane przez bank o Janie Kowalskim nie znajdowałyby się w bazie danych i na serwerze banku, a w oddzielnej wielowymiarowej kieszonce z etykietą Jan Kowalski rozproszonej na wielu przypadkowych serwerach składających się na sieć www…. Aby tę nirwanę bezpieczeństwa osiągnąć system internetu potrzebuje dodatkowej pamięci i pojemności – mówiąc wprost: kolosalnych inwestycji. Stąd też podstawowe zagrożenie: biorąc udział w grze na bitcoin lub bańce giełdowej pod hasłem „bolockchain”, finansujesz w istocie rzeczy kosztowny rozwój struktury sieci www. Jedni na tym stracą inni zyskają. Dokładnie jak w przypadku, bańki internetowej, gazu łupkowego czy e-mobilności…

A na koniec jedna rada: zamiast inwestować w sprzęt komputerowy do wydobywania bitcoinów – obecny koszt to ponad 11 tysięcy PLN (wzrost o 1000 proc. - kiedyś wystarczał zwykły PC) lub samego bitcoina – bezpieczniej dla twoich pieniędzy, jeśli nabędziesz akcje wiarygodnej firmy softwareowej z blockchain w nazwie lub też w planach rozwoju. Powodzenia!

Powiązane tematy

Komentarze