Opinie

Inwestycje w Rosji: Są ambitne plany, nie ma pieniędzy

Marek Budzisz

Marek Budzisz

analityk, publicysta tygodnika "Sieci" i "Gazety Bankowej", znawca Rosji

  • Opublikowano: 14 lipca 2018, 15:53

    Aktualizacja: 14 lipca 2018, 15:53

  • 2
  • Powiększ tekst

Rosyjskie Ministerstwo Finansów poinformowało, że aukcja rządowych papierów skarbowych, która odbyła się w minioną środę, odniosła pełny sukces. Sprzedano całą oferowaną pulę – 40 mld rubli, a popyt był na tyle silny (111 mld rubli), że nie musiano zachęcać inwestorów upustami, co było praktyką ostatnich przetargów. Wyniki, zdaniem urzędników, mogą świadczyć o przełamaniu niebezpiecznego dla Rosji trendu, bo trzeba przypomnieć, że w drugim kwartale nie udało się sprzedać nawet połowy oferowanych instrumentów. Bliższa analiza tego, co się stało na ostatniej aukcji, nakazuje jednak ostrożność a nawet skłania do rewizji chyba nazbyt optymistycznego stanowiska rządu.

Analitycy zwracają uwagę na to, że rosyjski bank centralny uzdrawia właśnie pięć dużych banków komercyjnych, które znalazły się w kłopotach. Otrzymały one kredyty ratunkowe, symbolicznie oprocentowane, o łącznej wartości 1,5 biliona rubli. T tej kwoty lwia część (893 mld wg. stanu na 1 lipca) to był płynny kapitał, który zdeponowany został na rachunkach restrukturyzowanych banków w centrali. Nazywając rzeczy po imieniu, chcąc ratować płynność zagrożonych instytucji finansowych wydrukowano więcej pieniędzy. Najprawdopodobniej, tak sądzą analityce Raiffeisenbanku, zapadła decyzja, aby część tych środków ulokować w rządowych papierach skarbowych, co wywołało znaczny skok popytu na ostatniej aukcji i przesądziło o jej sukcesie. Należy jednak odnotować, że oprocentowanie ubezpieczenia rosyjskiego długu (kontrakty cds na 5-letnich obligacjach), czym mierzy się ryzyko niewypłacalności, zmniejszyło się w ostatnich dniach o 27 punktów bazowych i wróciło do poziomu sprzed ogłoszenia przez amerykańskie Ministerstwo Finansów sankcji wobec koncernu RusAl. Być może mamy do czynienia z jednorazowym skokiem optymizmu światowych inwestorów w przeddzień spotkania Trump – Putin w Helsinkach (zaplanowane na poniedziałek 16 lipca) a może z odwróceniem się niekorzystnego z punktu widzenia rosyjskich finansów trendu. Trudno na podstawie jednej aukcji, i to „wspomaganej” przez rząd o tym orzekać.

Są jednak już dostępne dane rosyjskiego banku centralnego za drugi kwartał tego roku, i obraz, jaki na ich podstawie można nakreślić nie jest już tak optymistyczny. Otóż rosyjski dług publiczny w obligacjach (zarówno euro jak i dolarowych) zmniejszył się o 10,1 mld dolarów i jest obecnie na poziomie najniższym od roku. Jeśli idzie o zadłużenie zagraniczne sektora przedsiębiorstw, to w drugim kwartale rosyjskie firmy musiały spłacić zobowiązania w wysokości 34 mld dolarów. O tym jak realnie wygląda sytuacja świadczy to, że rosyjskie banki nie były w stanie refinansować zapadających w drugim kwartale zobowiązań i w efekcie zwróciły 9,8 mld dolarów zagranicznym instytucjom finansowym. Liczone sumarycznie rosyjskie zadłużenie zagraniczne (zarówno sektora przedsiębiorstw jak i publicznego) wg. stanu na 1 lipca 2018 roku osiągnęło 7 letnie minimum i wynosi 485,54 mld dolarów. W najbliższym półroczu, według prognoz banku centralnego trzeba będzie spłacić kolejne 34,4 mld dolarów, z czego 9,1 mld stanowią odsetki. A zatem, jeśli nie ożywi się w oczach zagranicznych inwestorów atrakcyjności Rosji, jako dobrego miejsca do inwestowania, to polityka polegająca na próbach hamowania odpływu kapitałów z Rosji ostatecznie się załamie.

Tym bardziej, że rosyjski sektor prywatny bardziej jest zainteresowany transferem swoich pieniędzy poza granice Rosji, niźli inwestycjami w kraju. Według ostatnich dostępnych danych (stan na 30 maja) w 2017 roku Rosjanie wytransferowali poza granice 42 mld dolarów, głownie inwestując na Cyprze. W ubiegłym roku trafiło tam 35,9 mld dolarów rosyjskich kapitałów, których łączna wartość osiągnęła już poziom 177 mld dolarów.

Ten odpływ kapitału z Rosji, zarówno kanałami oficjalnymi, jak i mniej formalnymi, z punktu widzenia sytuacji gospodarczej kraju może nie być bardzo groźny, o ile udaje się go równoważyć napływem inwestycji z zagranicy. Jeśli idzie o inwestycje finansowe, to nie odnotowano poprawy, można nawet mówić o pogorszeniu sytuacji. W przypadku zagranicznych inwestycji bezpośrednich w sektor niefinansowy sytuacja jest jeszcze gorsza. W pierwszym półroczu osiągnęły one poziom 7,3 mld dolarów i były 2,5 raza niższe niźli w tym samym czasie roku 2017. Ale ten obraz nie opisuje dobrze sytuacji, bo trzeba zwrócić uwagę, że w II kwartale 2018, spadek był lawinowy. Inwestycje bezpośrednie osiągnęły wartość 1,7 mld dolarów wobec 12,6 mld w drugim kwartale 2017.

Te informacje pozwalają ocenić realizm ogłoszonego przez rosyjski rząd też w środę planu ożywienia rosyjskich inwestycji. Obecnie ich poziom w relacji do PKB waha się w pasmie od 17 do 20 % i zdaniem wszystkich debatujących publicznie rosyjskich ekonomistów jest zbyt niski, aby gwarantować w dłuższej perspektywie stabilny wzrost gospodarki, w tempie choćby zbliżonym do średniej światowej. Tu nie ma sporu, rząd również uważa, że po to, aby myśleć o wzroście PKB powyżej średniej światowej, czego wyraźnie domaga się od rządu prezydent Putin, trzeba doprowadzić do sytuacji, kiedy wskaźnik inwestycji osiągnie, co najmniej 25 % PKB. Aby to było realne musi on rosnąć w najbliższych latach nie wolniej niźli o 6 % rocznie. Rosyjski rząd kilka lat temu również mówił o potrzebie wzrostu nakładów inwestycyjnych i ogłaszał, że ma plan jak te ambitne cele osiągnąć. Teraz wraca do swych pomysłów, co nawet bez szczególnej analizy danych statystycznych uznać trzeba za oficjalne uznanie fiaska poprzedniej polityki.

Rosyjska gospodarka rozwijająca się w tempie, wg. różnych szacunków od 1,2 do 1,9 % rocznie, nie jest w stanie generować takich kapitałów, aby być w stanie zrealizować ambitny plan wzrostu inwestycji. Tym bardziej, że popyt wewnętrzny jest słaby, a według ostatnich informacji wzrost rosyjskiego PKB generowany jest przez sektor paliwowy eksportujący ropę i gaz. Firmy z sektora dóbr konsumpcyjnych krytycznie oceniają sytuację rynkową i perspektywy zmiany na lepsze. Tym bardziej, że nawet Ministerstwo Rozwoju Gospodarczego musiało w ostatniej prognozie drastycznie redukować swe oceny. Jeszcze w styczniu dowodziło, że dochody Rosjan wzrosną w 2018 roku o 6 %, teraz skłania się ku tezie, że będzie to wzrost nie wyższy niźli 1 %. W takiej sytuacji nawet, jeśli jakimś cudem uda się zwiększyć skalę rosyjskich inwestycji, a jest to bardzo wątpliwe wobec ograniczeń kapitałowych, to będą to wielkie, drogie i mało efektywne inwestycje sektora publicznego, a nie przemyślane, dobrze policzone i rentowne przedsięwzięcia podmiotów zakorzenionych na rynku. Rotenbergowie już ogłosili, że po zbudowaniu mostu na Krym, Rosja powinna przystąpić do budowy podobnego, też niesłychanie kosztownego, na Sachalin. Pieniądze zostaną wydane, ci, co mieli zarobić krocie dodadzą do swych rachunków kolejne miliardy dolarów, tylko, jaki związek z pomyślnością kraju, mają tego rodzaju inwestycje?

Powiązane tematy

Komentarze