Opinie

Flaga Ukrainy / autor: Pixabay
Flaga Ukrainy / autor: Pixabay

Uczmy się na przypadku Ukrainy

Marek Siudaj

Marek Siudaj

Redaktor zarządzający wGospodarce.pl

  • Opublikowano: 28 listopada 2018, 21:15

    Aktualizacja: 29 listopada 2018, 09:36

  • 5
  • Powiększ tekst

Rosyjska napaść na ukraińskie statki zwiększyła zainteresowanie konfliktem, który tli się od 5 lat. Dobrze byłoby się przyjrzeć przypadkowi Ukrainy i wyciągnąć wnioski. To znacznie lepsze rozwiązanie niż pozwolić uczyć się innym na przypadku nas samych.

Dzisiaj na Twitterze mignęła mi informacja, że rzecznik niemieckiego rządu powiedział, że ukraińskie zastrzeżenia nie zmieniają opinii, jaką Berlin ma na temat Nord Stream 2. Innymi słowy, Niemców nie interesuje, że Ukraina będzie rozbierana kawałek po kawałku, oni chcą być pośrednikiem w sprzedaży rosyjskiego gazu.

Pojawiły się nadzieje, nawet wśród niemieckich mediów, że Berlin odpuści sobie Nord Stream 2. To pokazuje, że naprawdę nikt nie ma już złudzeń, że budowa tego gazociągu to projekt polityczny, że Rosja będzie go wykorzystywać do zwiększenia nacisków na Europę Środkową. Całkiem możliwe, że uruchomienie gazociągu będzie też sygnałem do otwartej inwazji Rosji na Ukrainę. Ale niemieckich polityków to nie interesuje.

Fakt, że Berlin – już oficjalnie – sprzedaje Ukrainę za gaz, ma nieco większe konsekwencję. Otóż przede wszystkim oznacza to, że wkrótce cała UE odwróci się plecami od wydarzeń na Ukrainie, zapewne koncentrując się na „problemie uchodźców na Morzu Śródziemnym”. To da Rosji szansę na zwiększenie swojego stanu posiadania przy milczącej postawie całej UE, zdominowanej przez Niemcy.

Dodatkowym elementem jest to, że Niemcy mogą prowadzić taką politykę, bo są chronieni przez amerykańskie bazy. Tak, amerykański parasol bezpieczeństwa daje Niemcom możliwość prowadzenia polityki, której skutkiem będzie osłabienie USA. Nie jest to nic nowego, bo przecież taka polityka Berlina trwa już od lat. Wprawdzie można się zastanawiać, czemu na to pozwalają Stany Zjednoczone, ale odpowiedź wydaje się dość jasna – Waszyngton nie może prowadzić rywalizacji ze wszystkimi. Jeśli dogada się z Chinami, sytuacja Berlina się pogorszy. Jeśli rywalizacja z Pekinem będzie się nasilać, Berlin nadal będzie miał wolną rękę w Europie.

Naiwnością, i to skrajną, jest myślenie, że Niemcy zmienią podejście do gazociągu wskutek działań Rosjan na Ukrainie. Jest dokładnie odwrotnie – niemieckie porozumienie w sprawie gazociągu otworzyło Rosjanom możliwość uderzenia w Ukrainę. Kalendarz jest bezlitosny.

Budowę Nord Stream rozpoczęto w 2006 r. – wtedy bowiem firmy zachodnie podpisały umowę z Gazpromem. Sam gazociąg – jego pierwsza część – został oddany w 2012 r. Dzięki temu rozwiązaniu Rosja uzyskała możliwość szantażowania i Ukrainy, i Polski, zaczęły się problemy z dostawami gazu. Niemcy nie miały tego kłopotu, bo gaz płynął po dnie Bałtyku.

A wiec Niemcy prowadziły rozmowy z Rosjanami, kiedy Moskwa prowadziła wojnę z Gruzją. Doskonale zdawały sobie sprawę, że budowa Nord Stream 1 daje Rosji szansę na zwiększenie nacisku na Ukrainę, aż do próby rozbioru. Kiedy okazało się, że Rosja z tej szansy skorzystała, Niemcy zaczęli rozmawiać o budowie Nord Stream 2. Kiedy skończą, zaczną się zapewne problemy Białorusi, która na razie jest dla rosyjskiego gazu krajem tranzytowym.

Jest teoria, która głosi, że Rosjan zaskoczyły wydarzenia na Ukrainie i wojna jest reakcją na Majdan. Ale jest dokładnie odwrotnie – Nord Stream jest dowodem na to, że Rosja od dawna przygotowywała się do podporządkowania sobie Ukrainy, w czym Niemcy im pomagali. Moskwa doskonale zdawała sobie sprawę, że Kijów powoli zwraca się ku Zachodowi i że prędzej czy później zacznie do tego Zachodu dążyć. To samo ryzyko występuje na Białorusi i zapewne również pojawi się konieczność ochrony mniejszości rosyjskiej w tym kraju, jak tylko ukończony zostanie NS2.

Wnioski, jakie płyną dla nas, są dość proste. Otóż Niemcy, podobnie jak i stara UE, traktują Europę Środkową jako przedmiot targu z Rosją. Jeżeli dostaną dostatecznie dobrą ofertą, sprzedadzą kolejne kraje. Poza tym Zachód nie zdaje sobie sprawy, jak to jest być sąsiadem Rosji, mimo że Niemcy powinny pamiętać o dwóch wojnach światowych, będących owocem sąsiedztwa Moskwy i Berlina.

Inaczej jest w Środkowej Europie, gdzie doskonale wiemy, jaką cenę płaci się za sąsiedztwo i Niemiec, i Rosji. Chyba nie ma kraju w naszym regionie, który nie byłby okupowany przez jedno z tych dwóch państw, a są takie, jak Polska, które doświadczyły jednoczesnej okupacji i ze strony Rosji, i ze strony Niemiec. Na bazie tych doświadczeń powinniśmy starać się rozwijać współpracę z innymi krajami Europy Środkowej, możliwe jak najbliższą. Taka współpraca jest w naszym interesie, bo nigdzie indziej na świecie nie widać tak dobrze jak w Europie Środkowej, że teoria domina ma sens. Wiadomo bowiem, że jeśli upada jedno z państw naszego regionu, wkrótce upadają wszystkie. Nigdzie indziej na świecie nie opłaca się tak bardzo trzymanie się zasady muszkieterów – „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. A im więcej współpracujących, tym lepiej, bo podnosi cenę ewentualnej inwazji na Europę Środkową z każdej możliwej strony.

No i w naszym interesie jest dbać o to, aby Ukraina i Białoruś przetrwały. Im bardziej będą sprawne te państwa, tym lepiej. Oczywiście, dobrze byłoby, gdyby i te państwa udało się wciągnąć do współpracy, ale nie będzie też źle, jeśli Ukraina będzie nam wroga. Jest bowiem oczywiste, że znacznie lepiej jest mieć barierę, która nas od Rosji odgrodzi, niż taką barierę stracić.

Powiązane tematy

Komentarze