Opinie

Rys. Adam Polkowski
Rys. Adam Polkowski

Co wolno politykowi to nie tobie przedsiębiorco

xxx xxx

  • Opublikowano: 25 sierpnia 2013, 15:03

  • 1
  • Powiększ tekst

Wśród wielu pułapek jakie czyhają na przedsiębiorcę w relacjach z fiskusem jest kwestia co może zaliczyć do kosztów funkcjonowania firmy, a czego nie może, bo wykorzystuje to także do celów prywatnych lub reprezentacyjnych. Od dylematów takich wolni są politycy. Fiskusa nie interesuje w jaki sposób partie wzbogacają swoich członków. To przykład jaką fikcją jest zapisana w Konstytucji równość obywateli wobec prawa. Ci, którzy tworzą prawo, bez skrupułów piszą je i interpretują z korzyścią dla siebie.

Morza szum, ptaków śpiew, złota plaża pośród drzew i wyższy napiwek dla obsługującego nas kelnera gotowy. To co dla nas oznacza zakończenie miłego urlopowego obiadu, dla kelnera oznacza początek problemów z fiskusem. Dziura budżetowa sprawiła, że Ministerstwo Finansów chce mieć swój udział nawet w drobniakach wpadających do słoika ustawionego przez obsługę przy kasie nadmorskiego baru. Podatek od napiwków to tylko przykład do jakich absurdów posuwają się podwładni ministra Rostowskiego, ale takich bzdur jest w naszym prawie podatkowym wiele. Wystarczy przypomnieć podatek od zysku jakim według fiskusa jest udział przez pracownika w imprezie integracyjnej zorganizowanej przez firmę, limity na częstotliwość przejazdu przez granicę, żeby wykluczyć przewożenie nieopodatkowanego paliwa w baku samochodu, nakładanie podatku na osoby, które służbowym samochodem wracają do domu. Jest jednak grupa osób, które mogą być hojnie obdarowywane, a wzbogaceniem z tytułu tych podarków fiskus nie zainteresuje się. To członkowie partii politycznych. Otrzymują oni od partii garnitury i suknie – np. Donald i Małgorzata Tusk, korzystają ze służbowych samochodów i samolotów także do powrotów do domu, a urzędnicy skarbowi nie domagają się od nich żadnego podatku z tego tytułu. Dlaczego?

O odpowiedzi skarbnika Platformy Obywatelskiej i interpretacjach doradców podatkowych pisałem już na wGospodarce.pl – „Donald i Małgorzata Tusk nie zapłacili podatku”, „Czy premierostwo odprowadziło podatki od podarków od partii?” Skarbnik twierdził, że nie trzeba płacić, doradcy podatkowi mówili, że trzeba zapłacić.

Ponieważ miałem dwie sprzeczne opinie czy podatek za garnitur trzeba odprowadzić czy nie postanowiłem zapytać najwyższą instancję – Ministerstwo Finansów. Znając zachłanność tej instytucji na pieniądze podatników byłem przekonany, że otrzymam odpowiedź podobną jak od doradców podatkowych. Byłem tego tym bardziej pewien, że jest to zbieżne z interpretacją powszechną w urzędach skarbowych, które odmawiają przedsiębiorcom, których praca wymaga, żeby na co dzień chodzili w garniturach lub garsonkach – np. prawnikom, doradcom, biznesmenom - zaliczenia kosztu zakupu tego ubioru w koszty prowadzonej działalności. Jako powód urzędnicy podają argument, że garnitur lub garsonka może być wykorzystywana również dla celów prywatnych. Takie stwierdzenie można znaleźć m.in. w pismach dyrektora Izby Skarbowej w Warszawie, Urzędu Skarbowego Warszawa-Praga i Naczelnika Urzędu Skarbowego w Wejherowie. Według urzędników należne podatki mogłyby być obniżone o koszt zakupu takiego stroju tylko wtedy, gdyby ubiór utracił charakter odzieży osobistej. Oznacza to, że garnitury musiałyby być opatrzone trwałymi cechami charakterystycznymi firmy (barwa, logo, krój, itp.).

Oto jaką odpowiedź otrzymałem z Ministerstwa Finansów:

„Prawidłowe funkcjonowanie i reprezentowanie państwa, w tym wymogi protokołu dyplomatycznego, który określa normy, postępowanie i zachowanie osób sprawujących funkcje publiczne w kontaktach urzędowych, także na arenie międzynarodowej, związane jest z otrzymywaniem różnego rodzaju świadczeń, które po stronie tych osób nie powodują przysporzenia majątkowego”

– zaczyna opisując sytuację premiera, a nie członka partii Wiesława Dróżdż rzecznik prasowy Ministra Finansów.

„Przyjęcie odmiennej zasady prowadziłoby do sytuacji, w której opodatkowaniu podlegałaby wartość świadczeń związanych przykładowo z zapewnieniem ochrony osobistej członkom Rządu. Ta sama zasada dotyczy członków partii politycznej, tj. otrzymywanie przez nich świadczeń związanych m.in. z zapewnienia ochrony osobistej, czy korzystaniem z samochodów służbowych dla celów związanych z funkcjonowaniem i wykonywaniem celów statutowych partii, nie powoduje po ich stronie powstania przychodu w rozumieniu ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych”

– informuje rzeczniczka MF.

Czyżby można więc było żyć na koszt partii, całkowicie unikając opodatkowania przychodów? Przedstawicielka MF uspakaja, że nie.

„Z powstaniem przychodu mamy natomiast do czynienia w sytuacji gdy otrzymane świadczenie służy wyłącznie celom prywatnym i nie jest związane z wykonywaniem funkcji publicznych. Dotyczy to w szczególności wykorzystywania samochodów służbowych do celów prywatnych”

– informuje Wiesława Dróżdż.

Jak zwykle diabeł tkwi w szczególe – krótkim słowie „wyłącznie”. W przypadku przedsiębiorców świadczenie musi służyć wyłącznie do celów służbowych, żeby nie płacić podatku. W przypadku polityków świadczenie musi służyć wyłącznie do celów prywatnych, żeby trzeba było zapłacić podatek. Mamy więc ciekawą sytuację. Przepisy dotyczące wykorzystywania służbowego majątku do prywatnych celów przez przedsiębiorców, urzędników i polityków niby są podobne, ale fiskus stosuje w stosunku do tych grup zupełnie różną interpretację. W przypadku przedsiębiorców przywiązuje główną wagę, do ewentualnego wykorzystania do celów prywatnych. W przypadku urzędników i polityków uważa, że mamy do czynienia głównie z korzystaniem do celów służbowych. Wynika z tego, że premier wracający do domu jest ciągle w pracy, a przedsiębiorca czy pracownik wracający do domu jest już poza pracą. Premier przyjmujący gości w swoim domu ubrany w partyjny garnitur jest w pracy, a przedsiębiorca robi to prywatnie, nie służbowo.

Czyli stara zasada „Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie” obowiązuje w stosunkach polityków ze społeczeństwem w najlepsze.

Powiązane tematy

Komentarze