Opinie

Tradycyjne elektrownie węglowe i gazowe nie znikną szybko z przemysłowego pejzażu Niemiec / autor: Pixabay
Tradycyjne elektrownie węglowe i gazowe nie znikną szybko z przemysłowego pejzażu Niemiec / autor: Pixabay

TYLKO U NAS

Zielona rewolucja się sypie

Agnieszka Łakoma

Agnieszka Łakoma

dziennikarka portalu wGospodarce.pl, publicystka miesięcznika "Gazeta Bankowa", komentatorka telewizji wPolsce.pl; specjalizuje się w rynku paliw i energetyce

  • Opublikowano: 15 lutego 2024, 08:30

  • Powiększ tekst

Ambitne plany Brukseli, by Unia Europejska była prymusem w ochronie klimatu, zderzyły się z rzeczywistością gospodarczą. Kolejne „zielone branże” mają problemy i pukają po pomoc finansową do drzwi Komisji Europejskiej, a potentaci ograniczają inwestycje, bo rosną koszty. Rezygnacja z paliw kopalnych staje się mglistą wizją, zaś lider europejskich „ekoprzemian” – Niemcy wracają do gazu.

Cele klimatyczne kontra bezpieczeństwo energetyczne

O tym, że wyznaczanie przez Komisję Europejską coraz to bardziej ambitnych celów w zakresie redukcji emisji CO2, które pociągają za sobą konieczność gigantycznych inwestycji i zastąpienia tradycyjnej energetyki – zieloną, nie wytrzymuje próby czasu, eksperci ostrzegali od dawna. Agresja Rosji na Ukrainę pokazała, że dla każdego kraju członkowskiego najważniejsze to, by mieć stabilne dostawy energii w oparciu o najlepiej także własne lub z wiarygodnych źródeł (dostawców) import. Z tej lekcji Unia wyciągnęła taki wniosek, że im szybciej uniezależni się od paliw kopalnych, tym lepiej.

Okazuje się jednak, że tempo narzucone w tym zakresie nie uwzględnia realiów rynkowych i z kolejnych państw płyną sygnały o konieczności utrzymania tradycyjnej energetyki, by zrównoważyć OZE i zapewnić bezpieczeństwo energetyczne.

Konwencjonalna energetyka wraca

Najnowsza decyzja władz niemieckich tylko potwierdza to – chodzi o plan budowy elektrowni gazowych za 16 mld euro. I to właśnie bloki opalane gazem okazały się kluczowe dla zapewnienia bezpieczeństwa w styczniu, gdy przyszły duże mrozy. (Po tym jak wiosną zeszłego roku władze zamknęły ostatnią z elektrowni jądrowych w tym kraju.)

Zaledwie dwa miesiące wcześniej minister finansów Christian Lindner zasugerował, że dopóki nie będzie pewności że „energia jest dostępna i niedroga”, Niemcy nie powinny rezygnować z węgla w 2030 roku. Teraz okazuje się, że jednak postawią będzie OZE a uzupełnieniem gaz, zaś rząd w Berlinie zapewnia, iż nowe bloki (o łącznej mocy 10 gigawatów) będą „nowoczesne, wysoce elastyczne i przyjazne dla klimatu”. A cel to zapewnienie dostaw energii „nawet w czasach, gdy jest mało słońca i wiatru ”. 

»» O problemach z zieloną energią w Niemczech czytaj też tutaj:

Niemcy nie chcą elektryków. Komu je sprzedadzą?

Niemcy obalą wiatraki, by zbudować kopalnię węgla

Niemcy mogą mieć duży problem z energią elektryczną

Zielony biznes dostał zadyszki

W ostatnich tygodniach i dniach pojawiają się także inne sygnały z rynku europejskiego wskazujące, że realizacja unijnych zielonych planów nawet przy bardzo dużym wysiłku inwestycyjnym nie tylko nie będzie prosta, ale może okazać się trudna do wykonania. Wykonanie celów na koniec tej dekady wydaje się zagrożona, bo ani sprzedaż, elektryków ani budowa farm wiatrowych i słonecznych nie idą tak dobrze, jak oczekiwaliby tego decydenci KE i jak zapisano w unijnej strategii. Zaledwie kilka dni temu branża fotowoltaiczna apelowała do Brukseli o pomoc , a jeden z pomysłów to, by specjalnie powołany podmiot odkupił zalegające w magazynach panele słoneczne, co w praktyce przekładałoby się na przynajmniej 250-300 mln euro wsparcia.

Także w ubiegły piątek lider w energetyce wiatrowej - duńska firma Orsted zweryfikowała swoje plany inwestycyjne, rezygnując z projektów farm wiatrowych w kilku krajach – w tym w USA oraz w Hiszpanii, Norwegii i Portugalii. (Jednocześnie pracę starci 800 osób w ciągu dwóch lat.) I obniżyła przewidziany w strategii cel na 2030 rok co do mocy w energetyce z 50 GW do 35-38 GW.

Przełom roku przyniósł także informacje o spowolnieniu sprzedaży aut elektrycznych w Europie, w tym na największym rynku – czyli w Niemczech. Według danych opublikowanych przez magazyn „Forbes”, który powołuje się na dwa ośrodki analityczne, nowo rejestrowanych elektryków będzie najwyżej 60-65 proc. w 2030 roku. Natomiast cel unijny w tym zakresie, związany z ograniczeniem emisyjności w transporcie zakłada, że na koniec dekady 80 proc. nowo rejestrowanych aut to będą elektryki, a w 2035 r. – 100 proc. (Bo w tym właśnie roku wchodzi w życie zakaz rejestracji samochodów spalinowych.)

Na kłopoty więcej „zielonego”?

Trudno ocenić, czy obecna sytuacja i dotychczasowe doświadczenia wynikające z wdrażania polityki klimatycznej przekonają decydentów w Brukseli do weryfikacji planów i ich urealnienia na 2030 rok. Na razie Komisja Europejska proponuje dalsze przyśpieszenie i nowe wymagania służące ochronie klimatu z 90-procentową redukcją emisji w 2040 r. i całkowitym zakazem dla węgla oraz ograniczeniem o 80 proc. zużycia innych paliw kopalnych czyli ropy i gazu. A koszty tych najnowszych pomysłów szacowane są na 1,5 biliona euro rocznie w okresie 2031-2050.

Agnieszka Łakoma

»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:

Polski atom ze wsparciem od… Finów

Zamiast 800+ otrzymasz 1200+ na dziecko. Jeden warunek

Szturm Czechów na polskie sklepy. Chodzi o… papierosy

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych