Informacje

Smartfony i komputery zabijają młodzież?

Rafał Zaza

Dziennikarz i publicysta ekonomiczny

  • Opublikowano: 29 stycznia 2018, 06:58

  • Powiększ tekst

Nie ma dnia, żeby chociaż jeden nastolatek w Polsce nie próbował popełnić samobójstwa. Liczba nieletnich usiłujących targnąć się na własne życie wzrosła trzykrotnie w ciągu 4-5 ostatnich lat. Według badań, opublikowanym na łamach World Economic Forum, ma to ścisły związek z nadmiernym korzystaniem przez dzieci z urządzeń elektronicznych z dostępem do sieci.

Żaden rodzic nie może być spokojny. Na pewno musi być czujny i bacznie obserwować swoje dziecko. Zwłaszcza nastoletnie. Smutek i niechęć do robienia czegokolwiek w domu, czy w szkole, nie musi być oznaką lenistwa. Nie wolno też wszystkiego zrzucać na okres dojrzewania. Jeśli latorośl zaczyna mówić o śmierci lub bezsensie życia, czy wręcz interesuje się, jak inni popełniają samobójstwa, nie wolno tego lekceważyć. W samym powiecie piaseczyńskim, niedaleko Warszawy, w ostatnich dwóch miesiącach ubiegłego roku z własnej ręki zginęło dziesięcioro dzieci. Nie doczekały Bożego Narodzenia. Nie zastanawiały się, co znajdą pod choinką. Zbyt bolało je życie.

Najwięcej samobójstw popełniają nastolatki między 15 i 19 rokiem życia, nieco mniej starsze dzieci do lat 14, a najmłodsi samobójcy mają 9 lat i mniej. Według danych GUS, w 2016 roku próbę samobójczą podjęło 475 osób w wieku od 1 do 18 roku życia. Skutecznie zabiło się 103 dzieci. Umierają, bo czasem mają ku temu konkretny powód. A to gwałt, o którym strach i wstyd powiedzieć, a to tzw. hejt w sieci, prześladowanie przez rówieśników, zawiedziona miłość, odmienna orientacja seksualna, czy odrzucenie przez przyjaciół. Ale często nie ma żadnych konkretnych, a przynajmniej dostrzegalnych, przyczyn. Poza depresją. Niewidoczną dla otoczenia, bo jak to, niby lubiane w szkole, świetnie się uczące, nie mające żadnych problemów, dziecko miałoby mieć problemy psychiczne? W zasadzie nie ma ku temu powodów.

Psycholodzy amerykańscy mają na to odpowiedź i to potwierdzoną już częściowo rzetelnymi badaniami. Winne są smartfony i komputery. One wywołują depresję. Pisze o tym Jean Twenge, profesor psychologii, na Uniwersytecie Stanowym w San Diego. W opublikowanym na łamach World Economic Forum artykule „Smartphones are damaging this generation’s mental health” Twenge przytacza niepokojące liczby. Informuje, że w USA, zaledwie w przeciągu 5 lat – między 2010 a 2015 rokiem, liczba nastolatków ujawniających klasyczne objawy depresji wzrosła o 33 procent, a próby samobójcze w tej grupie wiekowej - aż o 23 procent. 31 procent więcej rozstało się z życiem skutecznie. Dotyczyło to w takim samym stopniu młodych ludzi ze wszystkich regionów USA - bez względu na grupę społeczną, zamożność, czy rasę. Sytuacja życiowa amerykańskiej młodzieży na przestrzeni lat się znacząco nie zmieniała.

Dlaczego więc przybyło tych nie widzących sensu życia? Naukowcy dopatrzyli się przyczyny, istotnej korelacji. Zauważyli, że w latach, gdy rosła liczba samobójstw, równocześni też liczba młodych osób posiadających smartfony. W 2012 r. połowa nastolatków miała taki telefon - dokładnie wtedy, gdy zaczęła być rozpoznawana depresja i próby targnięcia się na życie. Do 2015 r. 73 procent nastolatków posiadało już własny smartfon. Najważniejsze jednak okazało się to, że wraz z dostępem do elektronicznych zabawek wzrósł czas, jaki spędzali „online”. Ci, którzy serwowali po sieci lub korzystali z portali społecznościowych 5 lub więcej godzin dziennie, o 71 procent częściej niż ich rówieśnicy spędzający tylko godzinę przed monitorem, zapadali na depresję i myśleli o odebraniu sobie życia. Już 2 godziny dziennie okazały się szkodliwe dla zdrowia psychicznego. Naukowcy wykluczyli przy tym możliwość, że do komputera siadali na dłużej ci, którzy już mieli już wcześniej jakieś problemy ze sobą. Nie dotyczyło to też osób, które były atakowane, czy prześladowane w internecie (hejt i stalking).

Co powoduje zatem, że elektronika tak źle wpływa na młode mózgi? Tego jeszcze nie wiadomo. Ale Jean Twenge zaobserwował, że nastolatki spędzają obecnie znacznie mniej czasu na rzeczywistych kontaktach z przyjaciółmi. Porozumiewają się głównie przez komunikatory. Nie czują wobec tego potrzeby przebywania ze sobą.

Według psychologa: „obcowanie z innymi twarzą w twarz (face to face) jest jednym z najgłębszych źródeł ludzkiego szczęścia. Bez niego nasze nastroje zaczynają się obniżać, aż dopada depresja. Uczucie izolacji społecznej jest również jednym z głównych czynników ryzyka samobójstwa”.

Naukowiec podsumowuje: „od 2012 r. normą stało się, że nastolatki spędzają mniej czasu na działaniach, które przynoszą korzyści dla zdrowia psychicznego (interakcja społeczna w realu), a więcej na działania, które mogą im zaszkodzić (czas „online”)”. Ta tendencja nie ominęła niestety i młodych Polaków. Pilnujmy troskliwie swoich dzieci.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych