Ciszej na Facebooku
Mniej reklam, informacji, więcej kontaktów interpersonalnych – taki ma być nowy Facebook. Czy ten powrót do pierwotnej idei sprawdzi się w Polsce? Na razie użytkownicy wpadli w panikę i zamieszczają formułki, które niekoniecznie są do czegokolwiek potrzebne.
„Zostaw komentarz pod tekstem jeśli teraz go czytasz Nie klikaj w lajka ani inną ikonkę, lecz napisz komentarz, choćby tylko O.K. To ważne dzięki temu będziemy się wzajemnie widzieć” - piszą jedni. Inni stosują bardziej rozbudowane formy literackie, okraszone dodatkowo licznymi emotikonkami: Zostaw komentarz pod tym postem, żebym mogła Cię widzieć. Jeśli zastanawiasz się, dlaczego Twoje aktualności na FB wyglądają dziwnie, bo widzisz w kółko posty tych samych 25 osób – wciąż te same osoby „lajkują” i komentują… Facebook ma nowy algorytm. Jeśli czytasz ten post, to zostaw komentarz. Dzięki temu będę widzieć Twoje posty w moich aktualnościach. W przeciwnym razie to FB wybiera kogo widzę, a ja nie potrzebuję żeby wybierali mi znajomych. Chcę dalej wiedzieć, co u Ciebie słychać”.
Skąd te niemal paniczne i niekoniecznie chyba sensowne zachowania miłośników Facebooka? Zwłaszcza, że wielu przyznaje, że wklejenie apelu niewiele zmieniło. Uwierzyli w kolejny „fake news”, jak się coraz częściej określa fałszywe informacje, czy chodzi o coś innego?
Chodzi o coś innego. Facebook faktycznie zapowiedział zmiany w sposobie wyświetlania aktualności na tablicach użytkowników. Nowy algorytm ma spowodować, że w serwisie priorytetowe staną się posty inicjujące dyskusje i pogłębiające relacje. Bo media społecznościowe mają znowu służyć zrachowaniom społecznym – zbliżać do siebie uczestników i zacieśniać kontakty między nimi. Możemy się więc spodziewać, że w najbliższym czasie, zamiast zalewu informacji o produktach, usługach czy markach otrzymamy wiadomości od realnych i wirtualnych przyjaciół, znajomych i rodziny. Musimy tylko relacje z nimi podtrzymywać wymieniając się informacjami – tak przynajmniej rozumieją to osoby, które wrzucają u siebie powyższe apele.
Jednym słowem wracamy do korzeni. Problem w tym, że przez lata „social media” zmieniły nieco charakter. Umożliwiały nie tylko kontakty między użytkownikami, ale znacząco wspomagały prowadzenie biznesu oraz dostarczały wiadomości medialnych, które błyskawicznie trafiały do odbiorcy. Sporo firm i wydawnictw założyło swoje konta na FB, zwiększając tym znacząco swoją popularność, czy wiedzę o produkcie. Zapowiedziane przez Marka Zuckerberga zmiany mogą więc uderzyć w wydawców i firmy promujące swoje produkty czy marki. Publikowane przez nich materiały staną się znacznie mniej widoczne.
„Dla mediów to koniec pewnej epoki, najwięcej ucierpieć mogą mniejsi wydawcy, którzy w zbyt dużym stopniu uzależnili swój biznes od Facebooka. Postępująca nieobecność mediów w serwisie pozostawi użytkowników bez znaczącego źródła rzetelnych informacji, a to może skutkować między innymi rosnącą ekspansją fake news: - oceniają cytowani przez portal Wirtualnemedia.pl eksperci.
Nowy algorytm powstał ponoć na życzenie samych użytkowników FB zmęczonych zalewem nieinteresujących ich treści. Na pewno więc niektórzy odetchną z ulgą, gdy na ich tablicach pojawią się tylko informacje o znajomych, ich dzieciach i sposobach spędzania wolnego czasu. Część jednak szybko zatęskni za łatwym dostępem do informacji i zacznie wrzucać rozmaite newsy we własnym zakresie. Już dziś, użytkownicy FB, umieszczają ogromne ilości informacji nie mając nawet czasem świadomości, że wiele z nich to fałszywki służące tylko rozmaitej propagandzie. Dotrą też do odbiorcy najsilniejsi wydawcy, których stać będzie na wykupienie fejsbukowej reklamy.
Nie wiem, jak w świecie Zachodu, ale w Polsce idea Zuckenberga, by FB przekształcić znów w sieć społeczną pozbawioną polityki i treści dziennikarskich nie ma szans odnieść sukcesu. Polacy są tak rozpolitykowani, spolaryzowani, skłóceni, że z każdego miejsca szybko robią poletko wymiany myśli i poglądów, promując rozmaite treści wywołujące burzliwe i ostre, ocierające się o hejt, dyskusje. I, obawiam się, nie zmieni tego żaden algorytm.
Rafał Zaza