Komisja Europejska swoje, złoty swoje
Inwestorzy musieli mieć dużo zabawy, kiedy czytali komentarz „Financial Times”, w którym redakcja tej czcigodnej gazety wzywała Londyn by pamiętał o defektach polskiego rządu i nie rezygnował ze wspierania tolerancji, liberalizmu i demokracji
Komentarz „Financial Times” ukazał się po wizycie premier Theresy May w Warszawie, tuż po uruchomieniu przez Komisję Europejską przeciwko Polsce sławnego artykułu 7. Gazeta najwyraźniej przejęła się tym, że Theresa May nie potępiła polskiego rządu.
Problem polega na tym, że rzeczywistość finansowa i gospodarcza jest realna, natomiast ideologiczna – mniej czy bardziej irracjonalna, ukryta w głowach i sercach interlokutorów. Według narracji ideologicznej, świat trzeba zmieniać i to tak, by pasował do przyjętych ideałów.
W świecie realnej polityki i gospodarki, która też bierze oczywiście pod uwagę ideały i emocje, ale nadaje im inny, bardziej pragmatyczny sens, rzeczywistość jest taka jaka jest, czyli trudna do modyfikacji, a kto ją szybciej zrozumie, ten będzie w stanie osiągnąć dzięki temu realne korzyści. Czytając takie dywagacje jak w „Financial Times”, traderzy mogą się tylko zaśmiać, mrucząc ponuro pod nosem o naiwności komentatorów.
To dlatego uruchomienie artykułu 7 nie zrobiło większego wrażenia ani na notowaniach złotego, ani na giełdzie, ani na wycenach polskich obligacji. Sankcje finansowe wobec Polski są mało prawdopodobne, rozmowy o ważnych z punktu widzenia gospodarki sprawach – na przykład o pakiecie zimowym – cały czas się toczą, Nord Stream 2 jest w ciągle w grze, wiele kluczowych projektów KE musi być realizowanych w porozumieniu z Polską…
W realnej gospodarce istnieją realne interesy, i o tym doskonale wie Theresa May, a także inni politycy Europy. Napisać można co się tylko chce, ale polityka musi liczyć się z realiami, bo to one odciskają piętno na życiu obywateli.
W tym sensie gospodarka i polityka są naszą tarczą. Nie znaczy, że zawsze tak będzie, bo polityka musi pamiętać o nastrojach społecznych, zwłaszcza w okresach wyborczych, a także w czasie spadku koniunktury. Na razie pod tym względem jest dobrze, gospodarka pędzi do przodu, nastroje są pozytywne. Pewną próbą sił będą kwietniowe wybory powszechne na Węgrzech – u głównego sojusznika Polski w sporze z Komisją Europejską - które najprawdopodobniej koalicja Wiktora Orbana wygra, ale nigdy, w demokracji, 100-procentowej pewności nie ma. Już nie raz w ostatnim czasie wynik głosowań okazywał się zaskakująco odmienny od oczekiwań. Mniejsze znaczenie dla nas będą miały majowe wybory we Włoszech.
A koniunktura? Jest dobra, z tym że 2018 rok może być nad wyraz dynamiczny, ze względu na modyfikację polityki głównych banków centralnych – amerykańskiej Rezerwy Federalnej i Europejskiego Banku Centralnego – a także na rosnącą aktywność Donalda Trumpa, który biliony dolarów chce przyciągnąć ze świata o swojego kraju. Globalne trendy zapowiadają zmienność, z którą Polską również będzie musiała sobie poradzić.
Na najbliższy rok dobrze byłoby mieć więc pod ręką kilka scenariuszy – kilka optymistycznych i kilka bardziej pesymistycznych. Kapitał krążący po świecie może być w 2018 bardziej nerwowy niż zwykle.