Niemcy, Polska i zakładnicy
Prezydent Trump powiedział wczoraj, że Niemcy mogłyby natychmiast podnieść wydatki obronne, ale zamiast tego płacą miliardy dolarów Rosji za gaz i ropę, a USA muszą ich chronić. Dodał, że Polska nie przyjęłaby rosyjskiego gazu, bo nie chce być „zakładnikiem Rosji”, a Niemcy nim są.
Faktem jest, że Niemcy są w sferze gazu coraz bardziej zależne od Rosji. Czy jednak są jej zakładnikiem - to raczej współpraca partnerów mających podobne możliwości i osiągających z niej obopólne zyski (oczywiście zakładając że Niemcy nie będą zmieniać swojej polityki energetycznej). A że nijak to ma się do deklarowanej przez Niemcy polityki międzynarodowej, to inna sprawa.
Niemcy nie musiałyby być zależne od rosyjskiego gazu, nie musiałyby zwiększać wydobycia węgla, a gospodarstwa domowe nie miałyby jednych z największych cen za prąd w Europie, gdyby Niemcy nie odeszły od atomu na rzecz OZE z powodów wyłącznie ideologicznych.
Niewątpliwie wypowiedź Trumpa jest inspirowana prowadzoną przez niego polityką - z jednej strony chce sprzedawać Europie amerykański gaz, z drugiej chce zmniejszyć zaangażowanie USA w obronę ładu światowego i w tym celu zmusić inne kraje NATO do realizacji deklarowanego przez nich obowiązku w zakresie przeznaczania wydatków na obronę. Zwłaszcza ta pierwsza kwestia może być w pewnych warunkach zgodna z racją stanu Polski.
Z pewnością ta wypowiedź jest dla Polski korzystna, ale nie sposób nie skomentować jej również tak, że niestety Polska też bywa zakładnikiem. Na przykład USA i jednego z ich największych sojuszników jeśli chodzi o politykę historyczną. I bywa to równie niesmaczne jak współpraca energetyczna Niemiec z Rosją.