Biznes z Koreańczykami tylko w relacjach bezpośrednich
Firma, która chce współpracować z rynkiem Korei Płd. musi pamiętać o tym, że Koreańczyk liczy na kontakt bezpośredni – mówił Paweł Szkudlarek, współzałożyciel spółki Hanpo, w rozmowie ze Stanisławem Koczotem, zastępcą redaktora naczelnego Gazety Bankowej w „Wywiadzie Gospodarczym” w Telewizji wPolsce.pl.
Ciężko będzie samemu zdobyć rynek koreański. Musi być ktoś na miejscu i to ma być Koreańczyk. Liczy się kontakt bezpośredni. Koreańczycy potrzebują zobaczyć, kto stoi za tym e-mailem, jak się zachowuje, jaki ten ktoś jest – mówił Szkudlarek.
I dodał, że sprzyjają temu małe gesty zrozumienia kultury koreańskiej, one pozwalają przełamać bariery.
Jak mówił Szkudlarek, efekty zawartej w 2011 r. umowy o wolnym handlu między Koreą Płd. a UE są wyraźne.
Unia podsumowała ostatnio wyniki tej umowy i wyszło na to, że eksport do Korei wzrósł o 55 proc. a wcześniejszy deficyt z handlu został zamieniony na nadwyżkę. czyli UE jako całość zyskuje na tym – dodał Szkudlarek.
Mówiąc o szansach dla polskich firm zwrócił uwagę na to, że większość barier została zlikwidowana i dzięki temu małe i średnie firmy mają większe szanse na zaistnienie na tamtejszym rynku.
Dodał, że dużą popularnością cieszą się w Korei Płd. polskie soki z aronii, kosmetyki i ceramika.
Z rynków, które mają największy potencjał wskazałbym rynek spożywczy. Polskie produkty spożywcze nie mają zaplecza finansowego, ale nie muszą go mieć, wystarczy, że maja dobrego partnera w Korei aby znaleźć się w tamtejszych sklepach. Nasi producenci powinni uaktualniać gamę produktów. Bardzo ważny jest design opakowań – dodał Szkudlarek.
Mówiąc o ujemnym saldzie wymiany handlowej z Polską – wartość eksportu sięga 361 mln euro, a importu prawie 2,4 mld euro - zwrócił uwagę na to, że dane te nie pokazują prawdziwego obrazu wymiany handlowej.
Korea jest bowiem jednym z największych inwestorów azjatyckich w Polsce, duża kwota importu bierze się z tego, co sprowadzają firmy, które tutaj zainwestowały. One sprowadzają tutaj towary do produkcji, a potem sprzedają produkty dalej – mówił Szkudlarek.