Informacje

prąd / autor: pixabay
prąd / autor: pixabay

TYLKO U NAS

Kalifornia: dużo zarabiasz, drożej zapłacisz za prąd

Agnieszka Łakoma

Agnieszka Łakoma

dziennikarka portalu wGospodarce.pl, publicystka miesięcznika "Gazeta Bankowa", komentatorka telewizji wPolsce.pl; specjalizuje się w rynku paliw i energetyce

  • Opublikowano: 1 maja 2023, 12:57

    Aktualizacja: 1 maja 2023, 14:46

  • Powiększ tekst

Mieszkańców stanu Kalifornia czeka prawdziwa rewolucja w opłatach za energię. Jeśli urząd regulacyjny zaakceptuje pomysł firm energetycznych, to już w 2025 roku odbiorcy będą płacić rachunki w zależności od dochodów.

Jak poinformował San Francisco Chronicle, zmiany w sposobie naliczania opłat za energię zaproponowały trzy firmy, w tym największa - Pacific Gas and Electric Co. zaopatrująca północną Kalifornię. Formalnie założenie jest takie, by zmniejszyć koszty dla gospodarstw domowych o niższych dochodach i zwiększyć dla tych, którzy zarabiają więcej. Obecnie odbiorcy płacą rachunki adekwatnie do ilości wykorzystanej energii i gazu. A według nowej propozycji, miesięczne rachunki składać się będą z dwóch części: stałej opłaty zależnej do poziomu dochodu klienta oraz z opłaty za zużytą faktycznie energię. W wydanym oświadczeniu (cytowanym przez media) dyrektor ds. obsługi klienta w PG&E  Marlene Santos wskazała, że „ta propozycja ma pomóc obniżyć rachunki tym, którzy najbardziej tego potrzebują oraz poprawić przejrzystość i przewidywalność rozliczeń dla wszystkich klientów”.

A w praktyce gospodarstwa domowe z dochodami poniżej 28 000 USD rocznie miałyby stałą opłatę w wysokości 15 USD miesięcznie oraz 30 dolarów przy dochodach do 69 000 USD. Kolejny próg to 51 dolarów (dla zarabiających do 180 000 USD). Bogatsi czyli odbiorcy z roczną pensją ponad 180 tys. dolarów płacić mieliby 92 USD miesięcznie. Natomiast najlepiej sytuowani obciążeni zostać mają kwotą 1104 USD rocznie niezależnie od tego, czy korzystają z energii elektrycznej, czy nie. Z wyliczeń firmy Pacific Gas and Electric wynika, że klientom najmniej zarabiającym uda się po wprowadzeniu zmian obniżyć rachunki o 21 proc., o kilka procent mniej zapłacą także osoby o niższych i średnich dochodach. Zaś opłaty dla najbogatszych będą wyższe o 24 proc.

Pomysł wywołał wiele kontrowersji. Zwolennicy uważają, że nowy sposób rozliczeń faktycznie pomoże najbiedniejszym, bo dla nich stała opłata będzie niższa. Po drugiej stronie są opinie,, że to realizacja „marksistowskich idei” i wyższe opłaty obejmą nawet trzy czwarte gospodarstw domowych. Krytycznie oceniany jest także fakt, że propozycja zmian w rachunkach oznaczałaby konieczność weryfikacji poziomu odchodów gospodarstw domowych i tym miałaby się zajmować - na razie bliżej nieokreślona jeszcze - niezależna agencja państwowa.

Wśród postów na temat pomysłu był też taki: „Wyobraź sobie, że wchodzisz do sklepu spożywczego, w którym cena chleba nie zależy od wielkości bochenka, ale od tego, ile zarabiasz. To właśnie kalifornijskie firmy starają się zrobić z cenami energii elektrycznej”.

Czytaj też: Nowe ceny mieszkań? Ekspert wyjaśnia

Czytaj też: Przebadali chmury. Zadziwiające ich właściwości

Agnieszka Łakoma (na podst. San Francisco Chronicle, MishTalk.Com)

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych