Los tysięcy chorych na nowotwory pacjentów w rękach ministra finansów
Tak, to nie pomyła! Od decyzji Jacka Rostowskiego zależy, jak szybko ciężko chorzy na nowotwory będą mogli trafić na leczenie. Decyzji finansowej. Chodzi o rozbudowę Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej w Lublinie. Jeśli minister finansów nie przesunie pieniędzy zapisanych w budżecie na tę inwestycję o budowie nowoczesnego szpitala będzie trzeba zapomnieć.
Historia rozbudowy COZL przypomina historię firm drogowych, które masowo zaniżały ceny, by tylko wygrać przetarg. Potem jednak okazywało się że z wykonania inwestycji nie są w stanie się wywiązać Ta sprawa jednak jest o tyle bulwersująca, że dotyczy najciężej chorych pacjentów.
W COZL leczą się pacjenci nie tylko z tzw. ściany wschodniej, ale z całej Polski.
To zbieg ludzkich potrzeb. Do Centrum Onkologi w Lublinie trafiają ludzie, którzy potrzebują leczenia. I trafiają na lekarzy, którzy mają potrzebę niesienia pomocy innym
– mówi Rafał Janiszewski ekspert rynku medycznego.
Wyjątkowość tego miejsca nie polega na zasobach. Pod względem wyposażenia w nowoczesne technologie, w porównaniu z Centrum Onkologii w Warszawie czy w Kielcach, Lublin wypada słabiej. Ale to tam są lepsi specjaliści. Lekarz nie musi mieć świetnych narzędzi. Wystarczy wiedza, by pomóc pacjentowi. Nic więc dziwnego, ze pacjenci garną się do tego szpitala
– dodaje.
Nie tylko chorzy z całej Polski chcą się leczyć w Lublinie, ale nawet z zagranicy. Ale tym COZL musi odmawiać Powód? Brak miejsc.
Od ręki staramy się przyjmować chorych z wysokowrażliwymi nowotworami. Pozostali, zdarza się, że muszą czekać kilka tygodni
– mówi dr Elżbieta Starosławska dyrektor COZL.
W latach 70. na 186 łóżkach, jakie był w szpitalu, przyjmowaliśmy 1000 pacjentów rocznie. Teraz, na tych samych 186 łóżkach – mamy 25 tysięcy. Zagęszczenie ogromne, pacjenci leżą nawet na korytarzach. Np. na oddziale chemioterapii mamy tylko jedną toaletę, w dodatku koedukacyjną. Właśnie takie są u nas warunki. Jedyne, co w tej sytuacji możemy zrobić to przeprosić naszych pacjentów. To ciężko chorzy ludzie, którzy mają za sobą traumatyczne doświadczenia, a muszą jeszcze znosić dyskomfort związany z warunkami, jakie u nas panują.
Już wkrótce pacjenci będą jednak leczeni w zupełnie nowym budynku. budowa dużego, nowoczesnego kompleksu już się rozpoczęła.
Będziemy mieć tam 500 łóżek, 7 nowoczesnych sal operacyjnych. Szacujemy, że będziemy mogli pomóc nawet 80 tysiącom pacjentów rocznie
– mówi dr Starosławska.
Jeśli jego budowa zostanie zakończona, bo na razie z daleka straszy tylko siedmiokondygnacyjny szkielet. O takim scenariuszu dyrekcja COZL nawet nie chce myśleć Los inwestycji leży teraz w rękach ministra finansów. Co Jacek Rostowski ma do budowy kliniki onkologicznej? Wyjaśniamy.
Historia pewnej umowy
Na początku 2011 roku COZL podpisał umowę z konsorcjum Mostostal Warszawa i Acciona Richtermed na rozbudowę szpitala. Właśnie to konsorcjum wygrało przetarg, bo zaproponowało najniższą cenę – co, jak zwykle bywa, bywa kluczowym kryterium.
Zresztą ceny wszystkich oferentów były zaniżone w stosunku do naszych szacunków
– mówi Dariusz Ciwiński wicedyrektor ds. organizacyjno–finansowych w COZL.
W zasadzie już po kilku tygodniach po zawarciu umowy zaczęły się "schody". Problem dotyczył dokumentacji projektowej. W trzy miesiące od podpisania umowy Mostostal wystąpiło o zmianę wynagrodzenia. Dyrekcja szpitala jednak odmówiła. Kilka miesięcy po tym wykonawca zwraca się z kolejnym wnioskiem – chce przedłużyć termin realizacji inwestycji.
W ciągu półtora roku współpracy z COZL Mostostal wnioskowało o zwiększenie budżetu inwestycji o 90 milionów złotych. Tymczasem na całą rozbudowę zaplanowano 210,5 mln zł.
Właśnie żądania podwyżek z jednej strony i nie wywiązywanie się terminów z drugiej – spowodowały, że marszałek województwa lubelskiego Krzysztof Hetman na początku września br. zerwał umowę z Mostostalem.
Co na to wykonawca? Twierdzi, że zarzuty stawiane przez dyrekcję szpitala są pozbawione podstaw. Główny wykonawca twierdzi, że opóźnienia wynikały z niewystarczająco starannie przygotowanego przez zamawiającego Programu Funkcjonalno–Użytkowego (PFU), a wyższe koszty – ze zmian wprowadzanych w projekcie na żądanie szpitala.
Procedury, procedury, a czas płynie
Umowa została zerwana i od razu pojawił się problem: przecież budowa musi zostać zakończona. Czyli trzeba znaleźć nowego wykonawcę To wymaga procedur, a procedury, wiadomo, trwają. Już teraz wiadomo, że rozbudowy nie uda się zakończyć przed upływem 2013 roku – jak to planowano. A jeśli ten termin nie zostanie zachowany, to inwestycja może stracić rządowe dofinansowanie – a to aż 80 proc. kosztów budowy! A samorząd sam takiego wydatku nie udźwignie.
Jest tylko jeden sposób na to, by uratować te fundusze. Minister finansów musi wyrazić zgodę, by pieniądze te przesunąć w budżecie państwa. Jednak i tu trzeba zachować procedurę: marszałek województwa musi w tej sprawie zwrócić się do wojewody lubelskiego, ten z kolei – do Ministerstwa Finansów. Jak twierdzi Beata Górka, rzecznik urzędu marszałkowskiego w Lublinie, marszałek złożył już wniosek w tej sprawie do wojewody. Na to czeka teraz resort finansów, bo dopiero na jego podstawie będzie mógł podjąć decyzję w sprawie przesunięcia pieniędzy. Oby jednak nie trwało to długo. Nie wszyscy mają czas na to, by czekać...
Izabela Kordos