Opinie

autor: flickr
autor: flickr

Antypolski wyskok ukraińskiego ministra

Michał Kozak

  • Opublikowano: 8 maja 2018, 07:42

    Aktualizacja: 8 maja 2018, 07:43

  • Powiększ tekst

Nie róbcie tu jakiegoś taniego polskiego dizajnu” – takimi słowami ukraiński minister infrastruktury Wołodymyr Omeljan, który z „gospodarską wizytą” przyjechał kilka dni temu do położonego nad Morzem Czarnym Mikołajowa, zwrócił się do władz miasta komentując plany modernizacji tamtejszego dworca kolejowego.

Minister nie był łaskaw sprecyzować – czy bardziej przeszkadza mu to, że  „dizajn” jest tani, że polskie firmy na Ukrainie budują taniej niż konkurencja, więc i procent, jakiego skorumpowani ukraińscy urzędnicy mogliby zażądać od realizowanych przez nie kontraktów będzie niższy, niż w przypadku kontraktów realizowanych przez droższych konkurentów, czy już sam fakt tego, że to „dizajn” polski, i że na tereny zarezerwowane przez polityków znad Dniepru dla firm „krewnych i znajomych Królika” zaczną wchodzić firmy z naszego kraju. Niemniej sygnał wysłany władzom miasta przez ukraiński rząd w osobie ministra Omeljana jest jasny: „Nie próbujcie zawierać kontraktów z polskimi firmami, bo pożałujecie”.

Tymczasem Mikołajów jest atrakcyjnym miejscem do robienia interesów przez polskie firmy. To główny ukraiński ośrodek przemysłu stoczniowego i zarazem jeden z głównych portów morskich Ukrainy, przez który przechodzi znaczna część eksportu produktów rolnych znad Dniepru. I w interesie Polski jest jak najszersza obecność tam naszych firm. Jednak zamiast zaproszenia ukraiński rząd polskim firmom posyła kopniaka.

Hołubi za to, psując dobre imię Polski nad Dnieprem ludzi wyrzuconych z polskiej polityki za łamanie ustawodawstwa antykorupcyjnego.

W 2015 r. Ukraina dostała od rządu Ewy Kopacz na bardzo korzystnych dla siebie warunkach 100 mln euro kredytu na budowę dróg. Nadzorcą tych polskich pieniędzy Kijów zrobił skompromitowanego aferą korupcyjną w Polsce byłego ministra infrastruktury w rzadzie Tuska Sławomira Nowaka mianując go wkrótce potem szefem Ukrawtodoru – odpowiednika naszej GDDKiA. Głównym orędownikiem tej nominacji był minister infrastruktury Wołodymyr Omeljan.

A kiedy nad Dnieprem zaczęto się burzyć, że w miejsce swoich własnych „korupcjonerów” rząd wciska wcale nie lepszy odrzut zza granicy, wmawiał ukraińskiej opinii publicznej, że Nowak został oczyszczony ze wszystkich zarzutów przez polski sąd, choć to właśnie polski sąd w pełni uznając winę byłego polityka PO za udowodnioną litościwie jedynie warunkowo umorzył wobec niego postępowanie stwierdzając jednocześnie, że popełnił on przestępstwo.

Dziś dróg na Ukrainie jak nie było, tak nie ma, kolumny ciężarówek jeżdżą po błotnistych bezdrożach noszących szumne nazwy dróg krajowych, a będących po prostu wyznaczonym na mapach kierunkiem jazdy, a przoduje w tej niechlubnej statystyce właśnie obwód mikołajowski, z którego tak usilnie stara się wypchnąć polski biznes ukraiński minister infrastruktury. Tymczasem jak podliczono ostatnio tamtejszy rząd corocznie zbiera tylko w formie akcyzy z paliw, jaka powinna być przeznaczana na ich budowę tyle, że przy ukraińskich cenach wystarczyłoby na bagatela 1600 km tras ekspresowych rocznie. Te pieniądze, idące w miliardy dolarów zamiast zamieniać się w kilometry dróg giną jednak w przepastnych kieszeniach podwładnych ministra Omeljana, na których czele postawił on „zasłużonego w  bojach” Sławomira Nowaka.

Problemy z wyjaśnieniem pochodzenia swojego majątku podobnie jak jego polski kolega ma i sam ukraiński minister infrastruktury. Narodowe Biuro Antykorupcyjne Ukrainy jakoś nie może zrozumieć, w jaki sposób nie zarabiający kroci urzędnik, który od 1999 r. pracował wyłącznie w administracji państwowej może pozwolić sobie na życie jak milioner. I nie przekonują go wyjaśnienia, że BMW X5, którym jeździ minister, to własność jego brata, limuzynę Lexus RX 350 pożyczyła ministrowi matka kuzynki jego żony, a rezydencji, w której mieszka użyczyła mu sama kuzynka żony niemająca przy tym wystarczających dochodów, by taką nieruchomość kupić. Na tyle nie przekonują, że jesienią zeszłego roku wszczęło oficjalnie śledztwo w sprawie nieujawnionych źródeł dochodów Wołodymyra Omeljana i podania nieprawdziwych informacji w deklaracji majątkowej.

Ministrowi Omeljanowi i ukraińskiemu rządowi podobają się pieniądze polskich podatników, dobrze pracuje im się z marnotrawiącym miliardy dolarów Sławomirem Nowakiem, nie podoba im się za to realna polska obecność gospodarcza nad Dnieprem przynosząca korzyści tak Polakom jak i Ukraińcom, o której pogardliwie mówią - „tani polski dizajn”. Warto o tym pamiętać, kiedy po raz kolejny wpadnie komuś do głowy finansowe wspieranie z polskiego budżetu rządzącej dziś nad Dnieprem ekipy, która ani z ideałami antyoligarchicznej rewolucji 2014 r., ani z polsko-ukraińskim partnerstwem nie ma wiele wspólnego. Lubi za to splunąć w plecy swoim dobroczyńcom, kiedy wydaje jej się, że nikt tego nie widzi.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych