Opinie

Franki / autor: Pixabay
Franki / autor: Pixabay

Kredyt we frankach to naprawdę zakład z bankami

Marek Rzewuski, Stop Bankowemu Bezprawiu

  • Opublikowano: 27 sierpnia 2018, 16:54

    Aktualizacja: 28 sierpnia 2018, 09:27

  • Powiększ tekst

Kredyty „walutowe” były w rzeczywistości zakładami o kurs waluty, który banki zawierały między zagranicznymi instytucjami finansowymi, a klientami bez wiedzy tych drugich

Istotę tych mechanizmów oraz rolę banków wyjaśniamy wspierając się cytatami z artykułu naukowego autorstwa dr Piotra Mielusa, który ukazał się w 2017 roku. ( Artykuł Wpływ sanacji kredytów frankowych na rynek swapów walutowych w PLN ukazał się w ANNALES UNIVERSITATIS MARIAE CURIE-SKŁODOWSKA LUBLIN – POLONIA VOL. LI, 5 SECTIO H  2017.)

Brak różnic między kredytem denominowanym a indeksowanym

Już na samym początku artykułu, w jego przypisie Autor zauważa, że w aspektach konstrukcji finansowej nie ma różnic w finansowaniu kredytów „indeksowanych” i „denominowanych”. Pisze:

Artykuł odnosi się zarówno do kredytów denominowanych, jak i indeksowanych w walucie obcej. Obie formy kredytu kreują pozycję płynności w walucie obcej

Typy kredytów „indeksowany” i „denominowanych” różnią się w zapisach umowy kredytowej, ale nie różnią się konstrukcją finansową: w obydwu przypadkach banki nie posiadały i nie posiadają franków po stronie pasywów. Z tego faktu wynikał także m.in. brak możliwości wypłaty kredytu przez banki w walucie obcej.

Ta oczywista prawda nie jest wiadoma sędziom, natomiast prawnicy reprezentujący banki przedstawiają wymiarowi sprawiedliwości zazwyczaj nieprawdziwe informacje o możliwej wypłacie kredytu we frankach w przypadku kredytów denominowanych. Stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu wielokrotnie zwracało się do Komisji Nadzoru Finansowego oraz Narodowego Banku Polskiego z prośbą o udostępnienie publicznie informacji na temat finansowania kredytów „walutowych” przez banki, które potwierdziłyby, że wypłata franków przez bank w przypadku kredytów denominowanych nie była możliwa ze względu na przyjęty przez bank rodzaj finansowania (zabezpieczenie CIRS/FX SWAP). Niestety, te instytucje państwa polskiego odmawiają dostarczania obywatelom informacji w tej sprawie, co w sądach działa na korzyść banków. Należy zauważyć, iż brak chęci KNF i NBP do wyjaśnienia „kuchni finansowania” kredytów „walutowych” wpisuje się we wnioski z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli sprowadzające się do konkluzji, iż państwo polskie całkowicie zawiodło w tej sprawie.

Kulisy zabezpieczeń ryzyka banków i ich niebezpieczeństwo dla klienta

Autor wspomnianego artykułu na temat swapów walutowych w sposób przystępny wyjaśnia mechanizm działania CCBS (Cross Currency Basis Swap) CIRS/FX SWAP. Pisze, że „ Większość kredytów walutowych była udzielana w CHF, a nie EUR. Jednakże ze względu na niepłynność rynku spotowego i swapowego CHF/PLN dominującą metodą zabezpieczenia było łączenie płynnych transakcji EUR/PLN i EUR/CHF w celu wygenerowania odpowiedniej ekspozycji w CHF. Przy uruchamianiu kredytu uruchamiana jest transakcja FX SWAP”. Oznacza to, że banki, by zabezpieczyć swoją pozycję walutową we franku (zminimalizować własne ryzyko walutowe) posługiwały się kombinacją transakcji na parach walut euro i złoty oraz euro frank. Następnie autor wyjaśnia krok po kroku charakter operacji zabezpieczenia swojego ryzyka wykonywane przez bank:

„Bank posiada otwartą ekspozycję, którą zabezpiecza dwiema operacjami: domknięciem pozycji płynności przez pożyczenie EUR w transakcji swapowej oraz domknięciem pozycji walutowej przez sprzedaż EUR na rynku kasowym. 

Transakcje CCBS zawierane były i są z nieznanymi publicznie podmiotami. Banki nie chcą podawać ich nazw zasłaniając się tajemnicą handlową. Dla potrzeb niniejszego artykułu drugą stronę kontraktów CCBS nazywać będziemy „spekulantami” - uczestnikami rynku finansowego przyjmującymi na siebie ryzyko, dokonującymi transakcji, których celem jest transfer ryzyka. Termin ten nie ma na celu nadania tym podmiotom cech pejoratywnych, a jedynie oddać cel ich działań – zarobek możliwie jak najszybszy i jak największy na różnicach oprocentowania i kursach walutowych wynikający z przejęcia ryzyka od drugiej strony kontraktu, który to ryzyko oddaje (hedger). Konieczność zabezpieczeń otwartych pozycji walutowych banku ma swoje konsekwencje na rynku walutowym. Olbrzymi popyt na zabezpieczenia bilansów banków z nowych krajów UE w związku z udzielaniem kredytów powiązanych z walutami obcymi spowodował bezprecedensowe wzmocnienie kursu PLN i osłabienie CHF, co miało miejsce od 2007 do połowy 2008 roku.

Dzięki zabezpieczeniu CCBS bank bez względu na ruchy walutowe bezpiecznie osiąga zyski. Przykładowo, jeżeli kurs franka spadnie z 2,50 zł do 2,00 zł to bank uzyska mniejsze raty w złotych od klienta, ale dzięki kontraktowi CCBS uzyska brakującą kwotę raty w złotych od spekulanta, z którym ma ten kontrakt. Natomiast jeżeli sytuacja się odwróci, czyli złoty się osłabi, a frank się umocni z 2,50 do 3,00 to bank uzyska więcej w złotych od kredytobiorcy, ale całość tej nadwyżki będzie musiał oddać drugiej stronie kontraktu CCBS. Bank jest zatem bezpieczny zarabiając tyle ile wynosi marża. Jednak co z WIBOR-em, czyli oprocentowaniem, które bank miałby w przypadku tradycyjnych kredytów złotowych? Czy bank na tym nie traci? Otóż, takie zabezpieczenie CCBS-em sprawia, że bank może zarabiać na oprocentowaniu kredytu oprocentowanego LIBOR („frankowego”) tak samo jak na kredytach złotowych oprocentowanych WIBOR. Bank w takim kontrakcie CCBS otrzymuje od drugiej strony kontraktu (spekulanta) rekompensatę pieniężną wynikającą z różnicy oprocentowania LIBOR i WIBOR.

Po tym jak bank sprzedawał uzyskane od spekulanta euro doprowadzając do umocnienia złotego w momencie zawarcia kontraktu druga strona kontraktu CCBS inwestowała otrzymane w wyniku CCBS złote na warszawskiej giełdzie, albo w polskie papiery skarbu państwa. Na stabilnym rynku walutowym te bezpieczne dla spekulanta operacje finansowe nazywane są w literaturze fachowej carry trade. Dużo wyższe zarobki spekulant osiąga jednak dzięki osłabieniu się złotego. W jaki sposób cel ten mógł być osiągany? Jak pamiętamy bank sprzedał euro na początku kontraktu CCBS. Aby domknąć kontrakt bank musi odkupić euro z rynku po bieżącym kursie.

Autor pisze: ” W efekcie przeprowadzonych operacji (zamknięcia pozycji zabezpieczającej bank.) będziemy świadkami zwiększonej podaży EUR na rynku swapów walutowych oraz zwiększonego popytu na EUR na rynku spotowym. Tym samym powinniśmy obserwować względny spadek kosztu pozyskania EUR w swapach bazowych oraz wzrost kursu EUR/PLN. „

Spekulant wykorzystuje zatem okres niestabilności finansowej na rynkach, by podbić kurs euro do złotego i franka do euro. Może robić to poprzez zakładanie pozycji walutowych na tych parach walut (handlując) albo po prostu nie odnawiając kontraktów CCBS – transakcje banku ze spekulantem trwają relatywnie krótko – często jeden rok, a bank, aby mieć cały czas zabezpieczoną pozycję musi odnawiać kontrakty CCBS albo skupować walutę na rynku, co automatycznie podnosi kurs euro do złotego i franka do euro.

Jak pisze autor artykułu: „ W wyniku kryzysu finansowego z 2008 r. spready na rynku CCBS, odnoszące się do walut wschodzących, stały się silnie ujemne. Tym samym koszt refinansowania kredytów walutowych dla banków krajowych istotnie wzrósł. Na materializację ryzyka rynkowego nałożył się problem utraty płynności przez rynek swapów oraz restrykcji kredytowych wprowadzonych przez głównych animatorów tego rynku. W efekcie, dla niektórych banków regionu, refinansowanie w CCBS stało się nie możliwe i musiało być zastąpione krótkoterminowymi operacjami FX Swap.

Stracili kredytobiorcy i państwo polskie

Dla banku kurs walutowy jest obojętny, bo i tak na osłabieniu złotego nic w swoim bilansie nie traci. Nie interesuje go także sytuacja kredytobiorcy, którego nie stać już na zawyżone osłabieniem kursu złotego raty, bo bank i tak ma zabezpieczenie nie tylko w postaci nieruchomości, ale całego majątku kredytobiorcy zarówno tego obecnego jak i tego, który uda mu się wypracować w przyszłości. Każde opóźnienie raty klienta to karne odsetki i opłaty za monity, co pozwala bankowi „wyhodować” w ten sposób dług kredytobiorcy monstrualnych rozmiarów, wielokrotnie przewyższający wartość zaciągniętego przez niego kredytu. Przy takiej konstrukcji finansowej kredytu „walutowego”, jaką daje CCBS z góry wiadomo, kto będzie wygranym, a kto może wyłącznie stracić, czasami wręcz „przegrać swoje życie”. Z góry wiadomo, że bez względu na ruchy walutowe bank zarobi marżę oraz uzyska zapisany w umowie „spread” od kupna waluty, kupna do którego jak wiemy nigdy nie doszło, bo bank nie zakupił waluty, a jedynie zabezpieczył się instrumentem finansowym. Z góry było wiadomo, że na tej operacji zyska spekulant dysponujący wiedzą o rynku, świadomością, w jakiej grze uczestniczy (kredytobiorca w ogóle nie miał świadomości, że uczestniczy w grze spekulacyjnej, w której staje się „dawcą” gotówki) i znacznie większymi od kredytobiorcy zasobami finansowymi. Nieświadomy umowy, jaką bank zawarł ze spekulantem kredytobiorca mógł wyłącznie stracić. Straty dotyczą jednak nie tylko samego kredytobiorcy, ale całego państwa polskiego, z którego w wyniku operacji spekulacyjnych „wyparowały” miliardy złotych i trafiły w do kieszeni spekulantów. Te bezpowrotnie stracone w skali państwa miliardy złotych znajdują się w bilansie banków po stronie aktywów i bank oczekuje, że odzyska je od kredytobiorców w trakcie spłaty kredytów. Nie są to jedyne koszty, które poniosło państwo polskie. Wskutek wypowiedzenia do 2017 roku 26,5 tys. umów kredytów „walutowych” pojawiły się wysokie koszty społeczne, o których mowa w raporcie autorstwa dr Artura Bartoszewicza wykonanym na zlecenie Kancelarii Prezydenta: niższa dzietność, utrata zdrowia, rozpady rodzin. Straty społeczne mają też konsekwencje w wymiarze ekonomicznym dla całego państwa, m.in. mniejszymi wpływami podatkowymi z PIT, CIT i VAT. Problemy związane ze złymi kredytami eskalują także w postaci ponadprzeciętnych wzrostów podarzy na rynku wierzytelności bankowych, co w znaczącym stopniu miało również wpływ na pojawienie się nieprawidłowości w działaniu spółki GetBack i skalę problemu. Należy też zwrócić uwagę na to, iż brak należytej reakcji ze strony państwa na misseling kredytów „walutowych” ośmielił banki sprzedające klientom indywidualnym obligacje GetBack do oferowania ryzykownych obligacji korporacyjnych bez dopełnienia obowiązku należytej informacji dla klientów.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych