Informacje

Fot. Wikipedia.org
Fot. Wikipedia.org

Reportaż: Jak wygląda życie na Cyprze bez banków?

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 22 marca 2013, 18:54

    Aktualizacja: 22 marca 2013, 18:59

  • Powiększ tekst

Podczas gdy w pałacu prezydenckim w Nikozji trwają gorączkowe konsultacje nt. możliwych sposobów uratowania wyspy przed bankructwem, w piątek, który był dla Cypryjczyków siódmym dniem bez banków, tłumy rzuciły się do sklepów na zakupy.

"Ludzie kupują duże ilości ryżu, makaronu, fasoli, soczewicy, oliwy, kawy; słowem wszystkiego, co można dłużej przechowywać" - mówi Daniela, pracownica Alfa Megi, jednego z najdroższych supermarketów w cypryjskiej stolicy.

Faktycznie, sklep, który od kilku miesięcy z powodu kryzysu świecił pustkami, pełny jest ludzi, popychających wózki wyładowane po brzegi zakupami.

Alfa Mega jest jednym z nielicznych biznesów w Nikozji, który w dalszym ciągu akceptuje karty płatnicze. Większość innych przeszła już na transakcje gotówkowe.

"Boję się, że lada moment nawet oni przestaną, a potem - jeśli sytuacja się nie poprawi, a pogorszy - może nam zabraknąć gotówki, dlatego robię zapasy" - mówi 28-letni grafik komputerowy Andreas.

Obawy Andreasa są uzasadnione, szczególnie że w piątek po raz pierwszy na przynajmniej niektórych bankomatach, należących do Laiki Popular Bank pojawiły się kartki z informacją, że ich funkcjonowanie jest zawieszone. Co więcej, bankomaty innych cypryjskich banków odmawiają wypłaty pieniędzy, jeśli użyje się w nich kart Laiki.

Doros, przedstawiciel międzynarodowej firmy meblowej, obawia się nie tyle o to, co się stanie, kiedy ludziom zabraknie pieniędzy, ale raczej o to, że w supermarketach może zabraknąć towarów.

"Słyszę, że już teraz dostawcy przestają reagować na zamówienia. Mam pięć kotów. Jestem samotny. O siebie się nie martwię, ale przyszedłem kupić zapas puszek kociego żarcia i żwirku do kuwet"- mówi Doros.

Według stacji telewizyjnej Sigma, przedstawiciel Asocjacji Supermarketów Andy Hadżiadamu oświadczył, że supermarketom powinno wystarczyć żywności w magazynach na następne trzy dni.

Daniela uważa, że Alfa Mega ma zapasy na dłużej, ale przyznaje, że trudno jej przewidzieć, jakie będzie zapotrzebowanie. "Nigdy nie widziałam czegoś podobnego. Dziś rano sprzedaliśmy więcej paczek kawy niż normalnie w ciągu całego tygodnia" - mówi Daniela.

W małych międzynarodowych delikatesach Bavarian, na kasie wisi informacja, że sklep przyjmuje tylko gotówkę.

"Wszystkie nasze transakcje idą przez Laiki, nie możemy dłużej ryzykować. Nasi zagraniczni dostawcy już nas poinformowali, że w przyszłości będą oczekiwać płatności z góry " - mówi jeden z właścicieli.

Jego sklep specjalizuje się we francuskich, włoskich i niemieckich serach i winach. Jak dotąd, nie było na nie wzmożonego popytu.

Pracownicy zagrożonego upadkiem Laiki Bank demonstrują od czwartku przed cypryjskim parlamentem, w którym toczą się debaty nad ustawą, która umożliwiłaby rozwiązanie banku.

"Pracuję w Laiki od 40 lat. Nikt nam nic nie mówi. Co się stanie z naszą emeryturą, składkami ubezpieczeniowymi, gdzie znajdziemy pracę" - mówi rozgoryczona Aliki.

Stojący obok mężczyzna z tablicą, na której widnieje napisany w trzech językach (greckim, angielskim i rosyjskim) slogan "Rosjo pomóż", wdaje się w dyskusję z filmującym go rosyjskim kamerzystą.

"Ufaliśmy wam, a wy nas zdradzacie. Dlaczego wasz prezydent nie chce nam pomóc?" -  pyta mężczyzna, wyraźnie rozczarowany ogłoszonym wcześniej fiaskiem wizyty cypryjskiego ministra finansów w Moskwie.

"Nie wiem, ja wam bardzo współczuję, ale nic na to nie mogę poradzić. Może mój reportaż spowoduje, że rząd rosyjski zmieni zdanie" - odpowiada speszony dziennikarz.

Budynek parlamentu opuszcza Nikos Katsuridis, poseł komunistycznej partii AKEL, która miesiąc temu straciła władzę.

"Konsultacje ciągle trwają. Na razie nic więcej nie mogę powiedzieć" - mówi Katsuridis. Jednak na pytanie, czy przynajmniej cypryjskim politykom udało się stworzyć plan korzystniejszy dla narodu niż odrzucony we wtorek projekt opodatkowania wszystkich depozytów, kręci przecząco głową.

"Będziemy ich teraz błagać, żeby nas opodatkowali, a oni odmówią. To jest jakaś zmowa" - wzdycha stojący niedaleko, ale oddzielony od posła policyjnym kordonem demonstrant Takis, od 23 lat pracujący w Laiki.

Potem jednak rozpogadza się i dodaje: "Właśnie dostałem wiadomość od kolegi z banku. Wyciągnęli z komputera listę VIP-ów, którzy w zeszłym tygodniu przerzucili za granicę swoje miliony. Jak zamkną nasz bank, wydrukujemy ich nazwiska na ulotkach i rozrzucimy po całym mieście, będzie bal. To się nazywa demokracja".

Z Nikozji Agnieszka Rakoczy (PAP)

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych