Kongres 590: Jak zawojować świat?
Jak deklarują praktycy rynku rola państwa w wspieraniu eksportu jest kluczowa. Czego brakuje polskim strukturom?
Polskie firmy chcące podbijać rynki zagraniczne często spotykają się z barierami nie do przejścia. Najczęściej wynikają one z decyzji czysto politycznych, a nie potencjału ich produktów, czy stabilności finansowej firmy. Ot, chociażby przypadek Ursusa, który do czasu interwencji wicepremiera Mateusza Morawieckiego nie mógł sprzedawać swoich traktorów w Niemczech. Podczas podkarpackiego spotkania ludzi gospodarki odbył się panel na temat tego, w jaki sposób działać, aby polskie firmy mogły wychodzić śmiało na rynki zagraniczne.
Zdaniem prezesów polskich spółek, które mają duże doświadczenia w ekspansji poza granice na Odrze i Bugu, eksport zaczyna się w Polsce, bo to właśnie tutaj nasze firmy zdobywają doświadczenie. Niestety, bardzo często państwo nie daje im takich sposobności przy zamówieniach publicznych.
„Dla mnie największym wyzwaniem było doświadczenie – dzielił się Tomasz Zaboklicki, prezes zarządu spółki Pesa, zajmującej się produkcją taboru szynowego. – Eksport zaczyna się w Polsce, najpierw tutaj musimy zdobyć doświadczenie, wygrywać przetargi, uczyć się. My do dzisiaj nie możemy startować w przetargach metra warszawskiego. Poza tym, nadal przetargi ustawiane są pod zagranicznych producentów. Trudno się w takich warunkach rozwijać i trudno wychodzić za granicę” – konstatował.
Zaboklickiemu wtórował Adam Góral, prezes spółki Asseco, specjalisty od rozwiązań IT.
„Jeśli nie będziemy wypracowywać doświadczenia w naszym kraju to prawdopodobieństwo, że zrobimy to w Niemczech, czy we Francji, jest niewielkie. Nie dlatego, że oni są przeciwko nam, tylko dlatego, że oni mają własne produkty do wspierania” – tłumaczył Góral.
Pomimo narzekań prezesów nie jest u nas tak źle. Polskie produkty są dobrej jakości, a nasi przedsiębiorcy kreatywni i zdeterminowani. Karol Zarajczyk, chwalił się, że w ciągu trzech lat udało mu się na nowo stworzyć potencjał Ursusa. Na początku borykał się z problemami finansowymi, homologacyjnymi, a nawet lokalizacyjnymi. Zakłady produkcyjne musiały zostać z dnia na dzień przeniesione, a w księgach widniało mnóstwo wierzytelności. Parę lat później sytuacja jest zupełnie inna.
„W tym roku Ursus był najczęściej kupowanym traktorem w Polsce. Po 20 latach i na wolnym rynku!” – opowiadał Zarajczyk.
Jak więc pociągnąć tych kreatywnych i śmiało realizujących swoje plany w kraju przedsiębiorców za granicę?
„Przedsiębiorcy nie zastąpimy. Inicjatywa musi wyjść ze strony przedsiębiorcy” – stwierdził Adam Góral.
Jednak przedsiębiorca, kiedy już znajdzie rynek, który chciałby zalać swoim produktem, musi mieć wsparcie ze strony dyplomacji. „Pamiętam, kiedy ambasador w jednym kraju powiedział mi: największym problemem na tym rynku jest to, że polskie produkty są nieznane. Pomyślałem sobie wtedy: chłopie, to co ty tutaj robisz?” – opowiadał Tomasz Zaboklicki.
Zadaniem ambasadora jest popularyzacja produktów gospodarki naszego kraju, w miejscu jego urzędowania. Ale także kojarzenie ze sobą potencjalnych kooperantów oraz tworzenie dobrej atmosfery dla wejścia polskich przedsiębiorców.
„Zadaniem ambasadora nie jest wygrywać kontrakty. To jest nasze zadanie. Rolą ambasadora jest promowanie i uświadamianie” – kwitował Zabocklicki.
Z tym jest jednak problem, który zauważył wicepremier Morawiecki, niemniej – zdaniem panelistów – pomimo obietnicy poprawy, nic w tej materii się nie zmieniło.
„Moim życzeniem byłoby skoordynowanie dyplomacji gospodarczej. W tym momencie, pomimo szumnych zapowiedzi, nie ma skoordynowanych działań, nie ma współpracy nawet na poziomie Ministerstwa Rozwoju i Ministerstwa Spraw Zagranicznych” – skarżył się Karol Zarajczyk.
Stronę finansową przedsięwzięć mogą wesprzeć instrumenty Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR) dedykowane eksportowi. O nich opowiadał Marcin Piasecki, wiceprezes Funduszu. „Mamy różne produkty przeznaczone dla eksporterów. Mamy część kredytową, jest też część ubezpieczeniowa, czyli przemodelowane KUKE. Mamy także fundusz ekspansji zagranicznej, który służy do redukcji ryzyka. Jeśli dana firma zaczyna swój biznes za granicą, my możemy wejść w posiadanie 50 proc. udziałów” – wyliczał Piasecki.
Przedsiębiorcy zgodzili się, że wsparcie kapitałowe jest ważne, jednak bez skoordynowanych działań politycznych i dyplomatycznych polskie firmy działające na zewnątrz nadal będą należały do rzadkości.
Maria Szurowska