Informacje

Mirosław Skrzypczyński, prezes PZT i była minister sportu Danuta Dmowska-Andrzejuk / autor: PZT
Mirosław Skrzypczyński, prezes PZT i była minister sportu Danuta Dmowska-Andrzejuk / autor: PZT

TYLKO U NAS

Prezes PZT: Polska może stać się potęgą tenisową! Poza Warszawą. W Warszawie jest dramat!

Maksymilian Wysocki

Maksymilian Wysocki

Dziennikarz, publicysta, ekspert w dziedzinie wizerunku i marketingu internetowego, redaktor zarządzający portalu wGospodarce.pl

  • Opublikowano: 9 października 2020, 18:00

    Aktualizacja: 9 października 2020, 19:46

  • Powiększ tekst

Polska może stać się potęgą tenisową! Polacy są stworzeni do sukcesów w tenisie! Tylko trzeba w to uwierzyć i dofinansować. A Warszawa jeśli chodzi o sport? - To jest dramat! Pierwszy krok powinien być za darmo. W Warszawie to niemożliwe – mówi w rozmowie z wGospodarce.pl prezes Polskiego Związku Tenisa

Dlaczego sukces Igi tak wielu szokuje? Jak rozwija się polski Tenis? Czy polskiemu tenisowi sprzyja Ministerstwo Sportu i dlaczego Rafał Trzaskowski nie tylko nie chce tenisa w Warszawie, ale pozbawił setki, może i tysiące młodych Warszawiaków szans na zostanie kolejną gwiazdą tenisa? Dlaczego warto w to inwestować? Czy Polska skazana jest na sukces w tenisie i kto stoi temu na drodze? Z Mirosławem Skrzypczyńskim, prezesem zarządu Polskiego Związku Tenisowego rozmawia Maksymilian Wysocki.

Iga Świątek / autor: PAP/EPA/JULIEN DE ROSA
Iga Świątek / autor: PAP/EPA/JULIEN DE ROSA

Maksymilian Wysocki: Co myśli pan o grze Igi?

Mirosław Skrzypczyński, prezes zarządu, Polski Związek Tenisowy: My wszyscy doskonale wiemy, że Iga to jest ogromny potencjał, a przede wszystkim ogromny talent. I ten talent w końcu musiał kiedyś eksplodować. Wydarzyło to właśnie teraz, na tym turnieju.

MW: Co jej sprzyja?

MS, PZT: Poza talentem i umiejętnościami, sprzyjają jej też korty, piłki, temperatura. W dzisiejszym tenisie trzeba wykazać się dużą siłą, ale przede wszystkim silną psychiką. To wszystko składa się na to, ze ona jest dla innych zawodniczek w tym turnieju nieosiągalna i do tego precyzyjna. W każdym momencie góruje nad swoimi przeciwniczkami.

MW: Na poziomie osobistym też odczuwa pan dumę?

MS: No tak. Ja Igę znam już parę lat osobiście. To bardzo fajny, skromny człowiek, otwarty. Mimo wszystko to kobieta, dziewczyna delikatna, sympatyczna, otwarta i taka, że można z nią normalnie o wszystkim rozmawiać. Tym bardziej człowiek za nią trzyma kciuki, za jej sukcesy w sporcie i w życiu. To taka bardzo pozytywna osoba. Myślę, że dzięki temu ona osiąga te sukcesy i ma jeszcze wielką przyszłość przed sobą.

MW: To dlaczego ten sukces tak nas wszystkich szokuje?

MS: Dlatego, że to jednak młoda dziewczyna. Był taki okres fali młodych tenisistek: Martina Hingis, Monica Seles, Jennifer Capriati, one miały po 15-16 lat i osiągały wielkie sukcesy jako dziewczynki. Potem tenis się zmienił. Stał się bardziej fizyczny, siłowy i zaczęły dominować zawodniczki troszeczkę starsze, żeby nie powiedzieć, że tylko te po trzydziestce i te młode przegrywały z tymi doświadczonymi. A tu nagle 18-letnia dziewczyna z Polski wygrywa juniorski Wimbledon, a rok później jako 19- latka jest w finale Rolanda Garrosa. Z jednej strony to szok, ale jak ją, Igę, potem ludzie obserwują i analizują co potrafi to zaskoczenie jest mniejsze. Iga na to zasługuje, bo gra to, co sobą prezentuje, ale fakt, nikt nie zakładał, że ona dojdzie tak daleko.

Czytaj też: SENSACJA! IGA W FINALE!

Czytaj też: Polska nastolatka podbija Paryż. Kim jest Iga Świątek?

MW: A może też zaskakuje nas, Polaków, dlatego, że tenis w naszej świadomości praktycznie nie istnieje? Że w Polsce w tym sporcie nie ma pieniędzy?

MS: My, jako Polacy, boimy się dużych wyzwań. Zawsze obserwowałem taki trend, że łatwiej i bardziej są wspierane dyscypliny, w których łatwiej i szybciej można osiągać sukces. Tenis jest dyscypliną globalną, która uprawia cały świat, w której bardzo trudno odnieść spektakularny wynik. Faktycznie, w naszej mentalności było coś takiego: „Jaka jest szansa, że Polakowi się uda? Mała”.

Okazuje się, że Polacy są stworzeni do sukcesów w tenisie!

Co  rusz u nas pojawia się jakaś mega gwiazda, a u naszych sąsiadów nie zawsze tak jest. Był Wojtek Fibak, Mariusz Frystenberg, Marcin Matkowski, Hubert Hurkacz, Aga Radwańska – mega gwiazda światowa. Za chwilę mamy już Igę Światek. A w kolejce widać kolejne wschodzące gwiazdy i talenty. Jest dalej Weronika Baszak, która była w finale Australian Open. Widać, że mamy smykałę do tenisa. Możemy, jako Polacy, osiągać sukces, ale musimy w ten tenis uwierzyć i dofinansować tenis, bo on wymaga dofinansowania. Mówię tu o pieniądzach państwowych.

MW: A jeśli mówimy o pieniądzach Polskiego Związku Tenisa, to…?

MS: My dopiero od trzech lat zwiększyliśmy budżet i zaczynamy nową erę polskiego tenisa, nowy model zarządzania dyscypliną, ale to wymaga dalszych i większych inwestycji.

Polska może stać się potęgą tenisową.

Tym bardziej, ze ten tenis wszędzie się pokazuje i możemy jako kraj na tym tylko zyskać.

MW: Jaka w tym rola PZT? Jaka w tym rola państwa polskiego?

MS: Jest teraz bardzo korzystny klimat w Ministerstwie Sportu (MS) dla tenisa. Oczywiście zawsze można więcej i lepiej, ale jest korzystny, to jest duża zmiana do tego co było wcześniej i to trzeba zauważyć. Pozyskujemy z MS duże środki na duże programy, np. na programy Narodowy Program Upowszechniania Tenisa „Rakiety Lotosu”. Współfinansuje ten program Grupa Lotos oraz Fundacja ARP. Dzięki temu 100 klubów w Polsce otrzymuje od nas dofinansowanie do prowadzenia „pierwszego kroku” - pierwszych naborów i pierwszych szkółek dla najmłodszych, bo jak się zacznie grać, to się nigdy nie chce przestać.

MW: Ale niewielu może w ogóle zacząć grać. To nie jest sport egalitarny. To drogi sport…

MS: Ja się wychowałem na podwórku i zawsze moim marzeniem było, żeby nikt nie mówił, że dziecko sprzątaczki, czy robotnika nie ma co w ogóle próbować i że nie masz szans, by grać w tenisa. Pierwszy krok, to dać szanse wszystkim i taki był zawsze mój cel działania.

MW: To jak dokładacie się do popularyzacji tenisa?

MS: PZT to przede wszystkim finansowanie z Ministerstwa Sportu, Grupy Lotos, partnerów i sponsorów związku oraz działalności gospodarczych i eventowych. W ciągu trzech lat zwiększyliśmy budżet prawie 10-krotnie. Ale nie chowamy tego w skarpetę, a wszystko przeznaczamy w finansowanie zawodników, młodzieży i tych stawiających pierwsze kroki, czyli „Tenis 10”. Jest „Narodowy programu upowszechniania” skierowany do klubów. Klub, który chce się ubiegać o dofinansowanie, musi mieć odpowiednią kadrę szkoleniową. Ale uprawnienia instruktorskie, które w tym programie zdobywają, instruktorskie czy trenerskie, są dziś respektowane wszędzie na całym świecie. Dziś te szkolenia są naprawdę prestiżowe. Nie jest łatwo dostać się do tego programu.

Następny program to dofinansowanie Ministerstwa Sportu i Lotos PZT Team. To młodzi ludzie wspierani przez Lotos i Polski Związek Tenisa indywidualnym wsparciem finansowym. Na dziś to 63 młode osoby. Oczywiście chcielibyśmy, żeby było ich więcej, ale to już zależy od wsparcia partnerów i sponsorów. To większe prawdopodobieństwo dania większej szansy tym ludziom. Zwłaszcza, ze tenis dziś jest naprawdę świetną reklamą.

MW: Tak, tu się wiele nie zmieniło. Nadal oglądać go lubią głównie ludzie bogatsi, bardziej zamożny, tzw. target.

MS: Tak, tym bardziej naszywka sponsora na koszulce ma znaczenie. Bijemy się dziś o grupy światowe na najbardziej prestiżowych turniejach. Nie można lepiej zareklamować swojej firmy. Tenis przez to, że jest sportem globalnym, prestiżowym, ale na świecie wszyscy go oglądają. Ale samych turniejów ogólnopolskich mamy w ciągu roku 400. Zachęcamy do sponsorowania, bo jest dużo okazji do oglądania i ekspozycji marki.

MW: No dobrze, a dlaczego mówi się, że rozwój tenisa w Polsce, a rozwój tenisa w Warszawie, to zupełnie dwie różne rzeczy, dwa światy? Co może zaskakiwać, tu jest odwrotnie niż przywykliśmy. W tym zakresie, tenisowo rozwija się cała Polska, a Warszawa stoi w miejscu, a nawet się zwija. Dlaczego?

MS: Faktycznie, bardzo dziwi mnie sytuacja w Warszawie. Np. chcieliśmy stworzyć ośrodek szkoleniowy dla dzieci oraz siedzibę związku na legendarnych kortach Legii. Nie jakiś mocno rozbudowany ośrodek, ale coś, co byłoby przeznaczone dla dzieci z Warszawy. Tu, wbrew przeświadczeniu w reszcie Polski, nie wszyscy z Warszawy są bogaci. Chcieliśmy, żeby tam odbywały się dla dzieci szkolenia nieodpłatne, ale też żeby było miejsce poszukiwania nowych talentów i dawania szans komuś, kto z racji wysokich kosztów w komercyjnych klubach tych szans nie ma.

MW: I jak to wyszło?

MS: No niestety nie udało się. Złożyliśmy taką ofertę do miasta. Odpowiedzi nie dostaliśmy żadnej. A mieliśmy na to środki zabezpieczone i odłożone.

MW: Prezydent Rafał Trzaskowski odmówił?

MS: Nawet nie dostaliśmy jakiejkolwiek odpowiedzi. Od nikogo. Jakby nie było tematu.

MW: Ale za to taki gigantyczny, centralny ośrodek, powstaje pod Grodziskiem, czyli 30 km od Warszawy. Dla Warszawiaków to jak zbudować dla nich korty w Radomiu, albo w Grójcu…

MS: Właśnie dlatego, z braku jakiegokolwiek zainteresowania stołecznego Ratusza, niestety zdecydowaliśmy się na współpracę gdzie indziej. Dzięki Ministerstwu Sportu i premierowi Morawieckiemu rozbudowujemy ośrodek centralnego szkolenia [Akademia Tenisowa Tenis Kozerki – red.] w Kozerkach pod Warszawą, ale to nie tak daleko. 20 minut samochodem.

MW: To bardzo daleko…

MS: Ale jest to przeznaczone dla kadry narodowej. Do tego najlepsi w Kozerkach będą mieli wszystko opłacone łącznie z hotelem.

MW: Nadal, z przyczyny odległości, to nie jest ośrodek dla Warszawiaków, na którym można by pograć, wynajmować korty na godziny, rozwijać pasję amatorsko…

MS: Jak mówiłem, chcieliśmy podobny ośrodek zrobić m.in. na Legii i na Warszawiance, by zawodnikom z Warszawy i najmłodszym graczom, wszystkim po równo, dać szanse. Podkreślam, nie wszystkich w Warszawie stać na to, żeby w ogóle spróbować. My, jako PZT, taką szansę chcieliśmy dać. Niestety, Warszawiacy dzięki ratuszowi nie dostali tej szansy. Jestem zdziwiony taką sytuacją, bo jak chce wejść uznana federacja we współprace z władzami miejskimi, to wszędzie przyjmują takie propozycje z otwartymi ramionami. Wszędzie, tylko nie w Warszawie. A przecież kiedy wchodzi federacja i chce stworzyć ośrodek taki dla dzieci, to lepszego układu nie można mieć. Naprawdę jestem zdziwiony.

MW: A jak z tym jest w kraju?

MS: W Zielonej Górze powstała hala z programu ministerialnego i tutaj kluby mają taką możliwość nieodpłatnie. Od godz. 7 do 19. To jest w porozumieniu z nami i miastem. Do tego jest 10 otwartych kortów - również nieodpłatnie. Można? Można! i najlepszym partnerem jest federacja czyli Polski Związku Tenisowy.

MW: Chyba Rafał Trzaskowski nie lubi sportu…

MS: Warszawa jeśli chodzi o sport to jest dramat! Chcieliśmy zorganizować mecz z Brazylią. Dlaczego nie gramy w Warszawie? Bo w Warszawie nie ma takiego obiektu. Miasto nie posiada takich obiektów. Polski związek Tenisowy ma jak najlepsze intencje i możliwości. Jestem zdziwiony, że magistrat w ogóle nie podejmuje rękawicy.

MW: Dzieci z Warszawy również czekają.

MS: Wyciągamy rękę i chcemy zrobić taki obiekt w stolicy, bo stolica zawsze miała tenis, ale piękne kiedyś korty wymagają doinwestowania. Mamy takie możliwości, tylko nikt w Ratuszu nie raczy z nami rozmawiać.

MW: Dlaczego Trzaskowskiego nie interesuje sport w Warszawie?

MS: Nie wiem, ale widzimy, że nie ma tego zainteresowania sportem. Widzimy piłkarską Legię. Pan Mioduski [Dariusz Mioduski – prezes Legii Warszawa – red.] z miasta otrzymuje niewielką pomoc, co widać. Koszykówka była kiedyś w Warszawie dobra, siatkówka też, hokej też. Dziś? Dziś to dramat. Przecież kiedyś w Warszawie był też piękny tenis! Wspaniali zawodnicy wywodzili się z Warszawy! Dziś jak się patrzy na korty Legii, to aż się chce płakać! W Warszawie jest tylko komercja i za kort trzeba zapłacić ogromne pieniądze.

Według nas to nie o to chodzi w sporcie. Dzieci maja mieć korty nieodpłatnie. Jeśli federacja miałaby od miasta obiekt, to federacja stworzy to taki obiekt, żeby dzieci mogły uprawiać sport nieodpłatnie. Fajnie też byłoby Igę pokazać w Warszawie w fajnym meczu, ale też nie ma gdzie w Warszawie tego zagrać.

MW: A Polska? Jak wypada na tym tle reszta Polski?

MS: W wielu miastach dzieje się bardzo dużo i bardzo dobrze, a Warszawa jak stoi tak stała i nic się nie dzieje pod tym względem. A szkoda, bo tu jest największy potencjał i ogromne tradycje tenisowe.

Ja jestem państwowcem, jak moi rodzice i dziadkowie, i serce mi się kraje, jeśli barierą w czymkolwiek są pieniądze, zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci. Dlatego w Polskim Związku tworzę takie programy, które umożliwiają dzieciom start nieodpłatnie. Pieniądz albo brak obiektu nie może być barierą, która odbiera szansę ludziom zdolnym .

MW: Dziękuję za rozmowę.

Czytaj też: Szczęśliwa Świątek. „Marzyłam o finale. Zdarzały mi się kontuzje, teraz jestem zdrowa”

Czytaj też: Wilander: Świątek może zdominować kobiecy tenis

Czytaj też: Ivanovic: Świątek może wygrać ten turniej

Rozmawiał Maksymilian Wysocki

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych